Witam jak obiecałam tak zrobiłam
Tu znajdziecie wszystkie moje
opowiadania
rysunki
przemyslenia
i polecenia
Mam nadzieję że jesteście zadowoleni ze zmiany i jedyne co pozostanie do zmienienia to liczba obserwatorów oraz wyświetleń i komentarzy ;)
Pozdrawiam Serdecznie
Rachel
czwartek, 30 kwietnia 2015
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Captain America Age Of Heros
Rozdziały
Prolog
Rozdział I Wyblakła Łza
Rozdział II Koci Rycerz
Rozdział III Kulki
Rozdział IV Czuły Punkt
Rozdział V Czysty Barok
Rozdział VI Czysty Barok
Rozdział VII Rozlane Mleko
Rozdział VIII Bez Powodu
Rozdział IX Konsens Nonsens
Rozdział X Gwiazda Wieczoru
Rozdział XI Bańka Wstańka
Rozdział XII Hector Wektor
Postaci
Prolog
Rozdział I Wyblakła Łza
Rozdział II Koci Rycerz
Rozdział III Kulki
Rozdział IV Czuły Punkt
Rozdział V Czysty Barok
Rozdział VI Czysty Barok
Rozdział VII Rozlane Mleko
Rozdział VIII Bez Powodu
Rozdział IX Konsens Nonsens
Rozdział X Gwiazda Wieczoru
Rozdział XI Bańka Wstańka
Rozdział XII Hector Wektor
Postaci
Marni
Ray/Aarone Anastas(Złota Pantera)
Imię:Marni
Ray
Wiek:23
Pochodzenie:Rosja,Gżack
Hobby:Treningi,Gra
na pianinie
Zawód:Genetyk,Szefowa
działu "Nauki Stosowane" w firmie Wayne Enterprises/Złota Pantera
Charakter:Aarone
nie jest typem wychylającej się
przed szereg
obywatelki.Dziewczyna o wielu maskach i wieloma tajemnicach, o których
nie chce pamiętać.Będąc Marni Ray-Spokojna,opanowana i grzeczna
panna z dobrego domu.Jako Pantera-dzika niczym ogień nieposkromiona w
swoim zawodzie.
Hector
Steven Rogers
Imię: Hector Ray /Anastas
Wiek: 3
Pochodzenie: Nieznane
Hobby: Książeczki
Zawód: -
Charakter:Mały nieśmiały chłopiec próbujący patrzeć na świat inaczej niż jest
Steven Rogers
Imię:Steven
Rogers
Wiek:96
Pochodzenie:USA,Brooklyn
Hobby:Słuchanie
muzyki,Jogging
Zawód:Agent
T.A.R.C.Z.Y./Kapitan Ameryka
Charakter:Steve
jak na unikalnego faceta nie z tych czasów jest bardzo szarmancki i
przyjazny.Dba o dobro narodu służąc mu jako Kapitan Ameryka.Jest
bardzo nieśmiały ale stara się chronić jak może wszystkich
którzy są mu bliscy.
Albus
Ray/Severus Anastas
Imię:Albus
Ray
Wiek:75
Pochodzenie:Rosja,Gżack
Hobby:Gra
w Mahjonga
Zawód:Profesor
Genetyk na emeryturze,Opiekun Marni
Charakter:Pan Ray jest człowiekiem spokojnym i opanowanym,nie kiedy
wybuchowy(przez jego kochaną wnuczkę).
Natasza
Romanoff
Imię:Natasza
Romanoff
Wiek:30
Pochodzenie:Rosja
Hobby:Gra
w rzutki
Zawód:Agentka
T.A.R.C.Z.Y. /Czarna Wdowa
Charakter:Natasza
jest osobą z wieloma tajemnicami i przeszłością o której woli nie
wspominać jak Marni.Po dołączeniu do tarczy Romanoff bardzo się
zmieniła,stała się uczciwą i porządną osobą.Kiedy ktoś
zagraża jej przyjaciołom jest w stanie pokazać pazury.
Bruce
Wayne
Imię:Bruce
Wayne
Wiek:31
Pochodzenie: USA,Gotham City
Hobby:Zabawa
„Zabawkami” od Panny Ray
Zawód:Właściciel
firmy Wayne Enterpraises/Batman
Charakter;Pan
Wayne po mimo że podobnie jak jego rywal Tony Stark śpi na forsie
to nie jest taki zuchwały i arogancki jak on.Większość dnia
potrafi przespać po czym załatwia sprawy firmy i odwiedzeniu działu
„Nauk Stosowanych”.W nocy lubi skakać z budynków i bawić się
w grotołaza jako bogaty miliarder,playboy i filantrop.
Anthony
Stark
Imię:Anthony
Stark
Wiek:34
Pochodzenie:USA,Malibu
Hobby:Zabawy
w warsztacie,wydawanie forsy,
Zawód:Właściciel
firmy Stark Industrie/Iron Man
Charakter:Bogaty miliarder często szukający zwady ze swym największym przeciwnikiem
Bruce'm Wayne'm.Arogancki,często nie do zniesienia jednak fajny
imprezowicz.
Bruce
Banner
Imię:Bruce
Banner
Wiek:32
Pochodzenie:USA,(Texas)Baza
Pustynna
Hobby:Badania
na ogół nauka
Zawód:Naukowiec,specjalista
od promieni Gamma/Hulk
Charakter:Bruce
z natury jest nieśmiały,spokojny i opanowany,pogrążony we własnym
świecie,typ samotnika.Będąc Hulk’iem-nieposkrmiony,dziki i nie
do zatrzymania.
Clint
Barton
Imię:Klint
Barton
Wiek:31
Pochodzenie:Nieznane
Hobby:Strzelanie
z łuku
Zawód:Agent
T.A.R.C.Z.Y./Sokole Oko
Charakter:Klint
jest bardzo towarzyski i nie cofnie się przed niczym.Kiedy trzeba
jest poważny jednak zazwyczaj wesoły.
Bohaterowie
Epizodyczni lub nazwiska, które mogą
paść
podczas akcji:
Asgardzkie Zwierciadło
Rozdziały
#0 Prolog "Wszyscy Kłamią"
#1 „Jeśli tylko czekasz na cokolwiek, to już jesteś w błędzie"
#2 „Wszystko jest warunkowe, tylko nie zawsze odgadujemy warunki”
#3 "Chciałabym wiedzieć,ile nudy tracę"
#4 "On kocha władzę,ja kocham puzzle"
#5 "Prawdziwie mistrzowsko potrafisz swój narcyzm wynieść ponad poziom życzliwości"
#6 „Ludzie się nie zmieniają,chcą się zmienić,potrzebują tego”
#7 „Im lepiej kogoś znamy, tym bardziej powinniśmy go kochać”
#8 "Zwariowałem,nie zgłupiałem"
Postaci
Danielle Collins
Danielle
zwana po prostu Danny,lub Dann.W szkole dla chamstwa wołali na nią Eddy.Kiedy
Dann w wieku 13 lat straciła rodziców znalazła się pod skrzydłami Peper.Dziewczyna
jest wybuchowa,uparta i często
wulgarna,po mimo to potrafi perfekcyjnie kłamać i udawać kogoś innego.Była sierotą,rodzice Bianki ją
przygarnęli od jej pierwotnej rodziny.Mieszka w domu na skraju
miasta z najlepszą przyjaciółką po mimo że Peper proponowała im Dom Starka.Według
opowieści Lokiego jest jego Midgardzkim
Lustrem.W umowie zawartej z Psotnikiem na podstawie której w pakiecie była
zemsta na znienawidzonej siostrze Biance
Danielle ulega jego intrydze i zostaje wplątana w kłopoty.
Selina Wayne
Najstarsza
przyjaciółka
Danny,znają się praktycznie od podstawówki.Mieszka z Dann w mieszkaniu niedaleko
miasta,obiecała Peper że będzie kontrolować wybryki i umiejętności
koleżanki.Selina z pochodzenia jest angielką,jej rodzina mieszka w Londynie.Ma
3 braci Andrew,Matthew i Simus’a.W domu gotuje i sprząta kiedy Collins pracuje.Razem
studiują na jednej uczelni.Sel jest raczej typem grzecznej panienki nie wybiegającej
przed szereg.Rzecz ujmując jest zupełnym przeciwieństwem Dann,a jak mówi
przysłowie „Przeciwieństwa się przyciągają”
Anthony Stark/Iron Man
Opiekun
Danny za prośbą Peper,stara się być dla niej ojcem bo
nigdy nie miał własnych dzieci,według niego dziewczyna jest przesłodka.Jest jednocześnie iron Manem i jednym z
najbogatszych ludzi świata.Jest Mentorem dziewczyny na studiach.Woli przebywać w
towarzystwie Dann a nie Bianki ponieważ „jest ona bardziej kompetentna niż
blondynka nie znająca pojęcia „ewangelizować””
Virginia "Pepper"Potts
Przyjaciółka przybranej matki
Danielle,po jej śmierci wzięła dziewczynkę do siebie.Za jej namową Tony zgodził się aby pomieszkała u niego przez
jakiś czas.Bardzo przywiązała się do dziewczyny I kocha ją jak własną córkę.Kobieta
o gołębim sercu i anielskiej cierpliwości.
Loki
Nordycki
bóg kłamstw i psot,przybrany
Brat Thora,syn Odyna I Frigg.Przybyły
na ziemię aby odnaleźć swoje legendarne Midgardzkie lustro tak jak Brat.Walka
kto pierwszy ten lepszy,walka o Tron.Loki sprowadza Dann do Asgardu mieszając ją w swoje intrygi.Z czasem zaczyna tworzyć więź
z Collins.Po ocaleniu życia Odyna zostaje ułaskawiony z poprzednich kar(z
pewnością dzięki wstawiennictwu Frigg).
Steve
Rogers/Kapitan Ameryka
Super
żołnierz zamrożony w lodzie na 70 lat.Jeden z Avengerów.Jest zauroczony w
podopiecznej Starka i jej przyjaciółce.Jednocześnie jest ich „dobrym kolegą”Chodzi
z nimi co miesiąc na rundę
kręgli.Steve jest jedyną osobą która stara się zrozumieć naturę
Dann.Jest to jedna z jego najtrudniejszych misji,z upływem czasu to
poznawanie wychodzi mu na dobre.
Thor
Mitologiczny
bóg piorunów przybrany brat Lokiego,czuwa nad Midgardem.Tak jak brat ma za
zadanie odnalezienie swojego Midgardzkie lustro zanim odnajdzie je brat.Jest
jednym z Avengerów.
Avengers
-Anthony Stark/Iron Man
-Natasza Romanoff/Czarna Wdowa
-Bruce Banner/Hulk
-Thor
-Steven Rogers/Kapitan Ameryka
-Klint Barton/Hawkeye
niedziela, 26 kwietnia 2015
#8 "Zwiariowałem,nie zgłupiałem"
*Z perspektywy Danielle*
Wciąż zastanawiałam się czy warto powiedzieć Lokiemu o telefonie Tony’ego. Nawet, jeśli mu powiem on może delikatnie mówiąc nie przetrawić tego i roznieść cały dom w proch, bo oczywiście był do tego zdolny. Z drugiej strony mogę mu nie mówić i sama jechać do Stark Tower aby sprawdzić wszystko, co mówił Tony. Ale chwila moment, skoro znalazł lustro Thora w ciągu sześciu godzin mógł, by i znaleźć lustro Psotnika, jeśli wprowadzę odpowiednie dane, tak to dobry pomysł. Albo jest jeszcze jedna opcja, że zabiorę go na dwór, tam mu powiem i zabiorę lub nie zabiorę go ze sobą, to też było jakieś wyjście .Szybko zbiegłam na dół trzymając się poręczy w stronę pokoju gościnnego, cichutku uchyliłam drzwi i zobaczyłam szmaragdookiego przy oknie bez koszuli. Od razu mój wzrok wylądował na, nim a głos zadrżał. Zrobiło mi się zimno ogólnie było zimno. Albo mi się zdawało albo on był zimny.
-Loki? Musimy . . . . e e e e e pogadać- Uśmiechnęłam się sztucznie pokazując moją białą klawiaturę. Czułam, że długo nie wytrzymam w takim uśmiechu. On jak zwykle miał zmęczone oczy. Chciałam dać nogę jednak, to by było głupie ,wyczuł, że coś knuje i tak czuł pewne, że coś knuje nie zawsze szczerze się, jak idiotka.
-A o czym to chcesz rozmawiać o tej godzinie??! Idź spać ja też już idę dobranoc-Praktycznie zamknął mi drzwi przed nosem, ale ja tylko warknęłam. Zatrzymałam drzwi sama. Nie sądziłam, że mam tyle siły. Paznokcie wbiły się w drewno a oczy niebezpiecznie błysnęły.
-Jaką masz grupę Krwi?- Jego wzrok mówił sam za siebie, pomieszanie śmiechu z irytacją i złością. Moja dziwna złość i siła ulotniły się, jak kamfora. Drzwi przesunęły się w stronę twarzy Lokiego, gęsia skórka przeleciała mnie po plecach.
-Co przepraszam? Grupę krwi? Po co ci to wiedzieć?!-Stuknął się w czoło patrząc na mnie jak na kretynkę i słusznie nie codziennie pyta się żywą bombę jądrową co jej pływa w żyłach.
-Mów, bo nie dam ci spokoju –Ujęłam z sarkazmem w głosie. Tym razem się nie uśmiechnęłam a zbliżyłam niebezpiecznie. Miałam ochotę skręcić mu kark jednak ta odpowiedzialna część mnie szarpnęła mnie za żołądek i kazała odpuścić.
-AB a teraz idź-Warknął i trzasnął drzwiami. Wywróciłam oczami i podwinęłam rękawy.
-PRZYPOMINAM CI ŻE TO MÓJ DOM! aaaa właściwie Tony'ego ale okay. "A teraz idź ble ble ble" –Wystawiłam język i założyłam jakiś strój na szybko, równie szybko wyleciałam do auta. Wiedziałam już parę rzeczy o, nim, które ograniczały ludzi, których szukałam. Byłam wściekła mało tego, rozjuszona jak dzik. Ten . . . bóg potrafi wnerwić człowieka bardziej niż co kol wiek innego. Nabrałam parę wdechów.
&&& Wzięłam klucze i szybko od kluczyłam wieżę ,przycisnęłam palec, wszystko się zgadzało miałam dostęp do wszystkich danych osobowych jakimi dysponowało CIA, WBI oraz T.A.R.C.Z.A..Byłam pewna, że coś znajdę, choćby jeden trop. -Dziewczyna, grupa krwi AB, kolor włosów: czarny, blada skóra-Powypisywałam różne inne pierdółki i odcisk kciuka Lokeigo. Rano zamiast umyć jego kubek ściągnęłam odciski. Wiem, że dwie osoby o tym samym odcisku papilarnym nie istnieją, ale, chociaż, by podobieństwo jakaś wskazówka. Usiadłam na krześle nogi położyłam na blacie i zaczęłam sączyć kawę oczekując odpowiedzi. Po dwóch godzinach zaczęłam przysypiać była 2:41,nadal nic. Spojrzałam jeszcze raz czy dobrze wprowadziłam dane loczka. Liczba osób z minuty na minutę zmniejszała się, ale jednak ,nagle znikąd dobiegł mi tak znajomy głos do uszu, ten typ z tym wrednym akcentem.
-Czy ty sądzisz głupia śmiertelniczko, że możesz mnie oszukać???-Czarnowłosy cicho zastąpił zza filaru. -Z pewnością-Zamoczyłam ponownie usta w ciemno kremowej cieczy.
-Heh myślałaś, że się nie dowiem? -A konkretnie o czym?- spytałam jak, by nigdy nic.
-O tym, że wyjeżdżasz. -Słuchaj chojraku usiądź i słuchaj co ja mam teraz do powiedzenia.On spojrzał na mnie i zaśmiał się. Usiadł na moim miejscu, zachichotał i oparł się rękoma założonymi do tyłu, mimo wszystko posłusznie zasiadł i nastawił uszu-Nie denerwuj się, jak to usłyszysz-Usiadłam na podłodze na przeciw niego, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wyduszać z siebie słowa jedno po drugim
-Thor znalazł swoje zwierciadło jest, nim moja przybrana siostrunia Bianka. Teraz szukam twojego zwierciadła, bo czym wcześniej Thor stąd odjedzie tym wcześniej ty zrobisz to samo-Powiedziałam, to tak szybko na, ile pozwoliło mi gardło. On spojrzał na mnie dziwnymi oczyma i zaniemówił z wrażenia. Jego wzrok spoczął na mnie, tęczówki drgały a rozwarte usta nie potrafiły wypowiedzieć nawet słowa. Wypuścił powietrze i przeklął pod nosem. Siedzieliśmy w takiej debilnej ciszy jakąś chwilę, gdy Jarvis powiedział.
-Panno Collins znaleziono jedną osobę pasującą do wprowadzonego opisu jej imię brzmi Danielle Caramel Collins. -Gdy podeszłam do blatu po prostu zdębiałam przy opisie widniało moje zdjęcie i akta. Loki tak, że momentalnie się podniósł i tak jak ja zaniemówił z wrażenia.
-Niemożliwe . . .-szepnął. Ty ty ty nie możesz!- Spojrzał na mnie a jego oczy były tak niespokojnie, jak morze podczas sztormu.
*Z perspektywy Lokiego*
Byłem w szoku, to było niemożliwe! Cholerna technologia, ten cały komputer musiał się mylić! Nie martwiło mnie to, że Thor pierwszy odnalazł swoje lustro, martwiło mnie to, że tym lustrem może okazać się Danielle. Spojrzałem na nią z ukosa, wpatrywałam się intensywnie w to, co było zapisane. Mrużyła oczy tak jak, by nie wierzyła w to, co widzi i czyta. Sam byłem w nie lada szoku nie wiedziałem co mam zrobić. Złapałem ją za nadgarstek, ona zaczęła się szarpać i chciała nawiać jednak zdążyłem opanować sytuację. Dotknąłem jej czoła a ona bezwładnie upadła. Wciąż sobie powtarzałem sobie „Niemożliwe” a jednak. Na nadgarstku był znak ,niewidoczny dla śmiertelników. Były to specjalne linie ułożone w runy. To po mimo wszystkiego była, cholerna ona . . . Co mi innego zostało jak zabrać ją na Asgard? A właściwie do mojej rezydencji. Wziąłem bezwładne ciało dziewczyny i wróciłem do miejsca, z którego przybyłem. Nie mogłem jej tak po prostu pozostawić w pokoju musiałem ją na wszelki wypadek przewiązać czymś aby nie dała nogi. Usadziłem ją na krześle i przewiązałem linami. Jej głowa bezwładnie opadła na klatkę piersiową a ciało pozostało wciąż w bez ruchu.
*Z Perspektywy Danielle*
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu bez mebli ,bez okien no praktycznie bez niczego. Blade światło, które padało z jednej pochodni za mną. Z czoła spływał mi pot, miałam chyba gorączkę ,naprzeciw mnie z znikąd pojawiło się lustro. Widziałam w, nim ludzi, do których zadawałam jedno pytanie „KIM JESTEM???!!!”, tyle że nie ja to mówiłam a ktoś o znajomym głosie. Widziałam tam co dziwne Odyna, Thora, Frigge i innych. To nie były moje wspomnienia . . . . . . tylko tego bezmózgowca! „Wypieprzaj z mojej głowy!”Wrzeszczałam na całe pomieszczenie. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, gdzie jestem ,bałam się, że ten kretyn wpędzi mnie w kłopoty, ale nie tak szybko, że zaraz moje życie dobiegnie końca.
-Spokojnie, jeśli będziesz cicha to cię nie zabije-Zaśmiał się i powolnym krokiem podchodził w moją stronę. Jego głowę przyozdabiał złoty Chełm w kształcie rogów, zielona peleryna i zbroja. Jego dumna mina, krok.
-Sukinsynu! Wypuść mnie! Nie jestem ci nic winna!- Szarpanie w dalszym ciągu nic nie dawało. Oddech mi przyśpieszył. Przez sekundę mogłabym przysiąc, że słyszałam krzyk nie wiem czyi był, ale jednak. Miałam wrażenie, że śpię albo co gorsza znów trafiłam tam, gdzie nie powinnam. Selina miała racie czas w końcu wydorośleć. Kiedyś Peper stwierdziła, że mam taki sam talent do pakowania się w kłopoty jak matka. FAJNIE ŻE JĄ ZNAŁAM!
-Racja- ujął-Ale jesteś mi potrzebna . . –Ten jego głos tak podobny do mojego, kiedy sypie sucharami. Zrozumiałam ironię naszej więzi.
-DO CZEGO? ZGWAŁCISZ MNIE I ZABIJESZ? Marny mój los-wrzasnęłam, po czym zironizowałam. Starałam się uspokoić, bo wiedziałam, że krzyk jeszcze bardziej wznieca w, nim płomień.
-Każdy ma w czymś cel, ja mam taki. Pomożesz mi w przejęciu władzy w Asgardzie i zemście na kochanym braciszku a ja w zamian pomogę ci w zemście na twoich oprawca z przeszłości oraz nauczę cię magii.
-Czego?!-To mnie rozwaliło zupełnie ,nie no dobra coś tam może mi świtało, ale ja i magia? Coś to nie współgra ze sobą.
-Magii głupia . .
-Czy mógłbyś się zamknąć i nie mówić, że jestem głupia?! Sam jesteś głupi przywlokłeś mnie tu bez celu a teraz chcesz mnie wplątać w jakiś idiotyzm za, który potem będę płacić głową.
-Dam ci godzinę. Wrócę tu i chcę znać odpowiedź na moją wspaniałomyślną propozycję, zastanów się-Na jego twarzy pojawił się uśmieszek .Nie miałam teraz wyjścia z dwojga złego było już współpracować z tym . . popaprańcem. Opuściłam głowę i, zanim zdążył się rozpłynąć w czeluściach czterech ścian wrzasnęłam na cały regulator:
-DOBRA, STOI!- dyszałam. Ramiona strasznie mnie bolały. Miałam wrażenie, że przebiegłam tysiące kilometrów po padałam ze zmęczenia ,nie mogłam już tak dłużej. Czułam, że chce mnie torturować abym tylko się zgodziła. *Z
*Perspektywy Lokiego*
Ciekawa dziewczyna nie powiem. Byłem pewny, że nie wytrzyma a tu proszę skała pierwsza klasa. Widziałem jak powstrzymuje się od opadnięcia głowy ,od zemdlenia. Była bledsza niż zwykle chyba była chora . . . . „to takie ziemskie”. W końcu pękła. Jej głowa ponownie opadła a oddech osłabł. Byłem pewny, że w tym stanie daleko nie zajedzie, więc postanowiłem przenieść ją do komnaty, nie mogłem już na nią patrzeć.
*Z Perspektywy Danielle*
„O kurwa moja głowa” mruknęłam sama Do siebie. Podniosłam ciężką jednostkę i rozejrzałam się w około byłam w jakimś dziwnym miejscu bóg wie, gdzie. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie, byłam pewna, że zaraz eksploduje. Białe fale przed moimi oczami świadczyły o mojej nieszczęsnej sytuacji. Byłam w wielkim białym pokoju z balkonem ,szczerze mówić można, by go nazwać komnatą. Powoli, powoli zaczęłam kontaktować.
-Gdzie jestem?- Wnioskowałam sama do siebie-i jak się tu dostałam? -Jesteś na Asgardzie Danielle- Szepnął niski głos. Obróciłam głowę w lewą stronę ,moim oczom ukazał się ten szmaragdooki psychopata. Kiedy chciałam się cofnąć, nie mogłam ,szarpałam ,szarpałam i nic. Moją ręka przytwierdzona do kolumny łóżka z baldachimem, czymś w rodzaju kajdanek.
-Ty sukinsynu w umowie nie było przewiązywanie mnie do tego miękkiego zajebistego łóżka.
-Nie, ale to wygląda zabawnie- Uśmiechnął się chytro i spojrzał na mnie. Byłam pewna, że jak tylko mnie wypuści skoczę mu do gardła i wydrapię oczy. On tylko nimi przewrócił teatralnie i wyszedł trzaskając złotymi wrotami. Zostałam sama przytwierdzona kajdankami do łóżka. Gorzej raczej być nie mogło.
Wciąż zastanawiałam się czy warto powiedzieć Lokiemu o telefonie Tony’ego. Nawet, jeśli mu powiem on może delikatnie mówiąc nie przetrawić tego i roznieść cały dom w proch, bo oczywiście był do tego zdolny. Z drugiej strony mogę mu nie mówić i sama jechać do Stark Tower aby sprawdzić wszystko, co mówił Tony. Ale chwila moment, skoro znalazł lustro Thora w ciągu sześciu godzin mógł, by i znaleźć lustro Psotnika, jeśli wprowadzę odpowiednie dane, tak to dobry pomysł. Albo jest jeszcze jedna opcja, że zabiorę go na dwór, tam mu powiem i zabiorę lub nie zabiorę go ze sobą, to też było jakieś wyjście .Szybko zbiegłam na dół trzymając się poręczy w stronę pokoju gościnnego, cichutku uchyliłam drzwi i zobaczyłam szmaragdookiego przy oknie bez koszuli. Od razu mój wzrok wylądował na, nim a głos zadrżał. Zrobiło mi się zimno ogólnie było zimno. Albo mi się zdawało albo on był zimny.
-Loki? Musimy . . . . e e e e e pogadać- Uśmiechnęłam się sztucznie pokazując moją białą klawiaturę. Czułam, że długo nie wytrzymam w takim uśmiechu. On jak zwykle miał zmęczone oczy. Chciałam dać nogę jednak, to by było głupie ,wyczuł, że coś knuje i tak czuł pewne, że coś knuje nie zawsze szczerze się, jak idiotka.
-A o czym to chcesz rozmawiać o tej godzinie??! Idź spać ja też już idę dobranoc-Praktycznie zamknął mi drzwi przed nosem, ale ja tylko warknęłam. Zatrzymałam drzwi sama. Nie sądziłam, że mam tyle siły. Paznokcie wbiły się w drewno a oczy niebezpiecznie błysnęły.
-Jaką masz grupę Krwi?- Jego wzrok mówił sam za siebie, pomieszanie śmiechu z irytacją i złością. Moja dziwna złość i siła ulotniły się, jak kamfora. Drzwi przesunęły się w stronę twarzy Lokiego, gęsia skórka przeleciała mnie po plecach.
-Co przepraszam? Grupę krwi? Po co ci to wiedzieć?!-Stuknął się w czoło patrząc na mnie jak na kretynkę i słusznie nie codziennie pyta się żywą bombę jądrową co jej pływa w żyłach.
-Mów, bo nie dam ci spokoju –Ujęłam z sarkazmem w głosie. Tym razem się nie uśmiechnęłam a zbliżyłam niebezpiecznie. Miałam ochotę skręcić mu kark jednak ta odpowiedzialna część mnie szarpnęła mnie za żołądek i kazała odpuścić.
-AB a teraz idź-Warknął i trzasnął drzwiami. Wywróciłam oczami i podwinęłam rękawy.
-PRZYPOMINAM CI ŻE TO MÓJ DOM! aaaa właściwie Tony'ego ale okay. "A teraz idź ble ble ble" –Wystawiłam język i założyłam jakiś strój na szybko, równie szybko wyleciałam do auta. Wiedziałam już parę rzeczy o, nim, które ograniczały ludzi, których szukałam. Byłam wściekła mało tego, rozjuszona jak dzik. Ten . . . bóg potrafi wnerwić człowieka bardziej niż co kol wiek innego. Nabrałam parę wdechów.
&&& Wzięłam klucze i szybko od kluczyłam wieżę ,przycisnęłam palec, wszystko się zgadzało miałam dostęp do wszystkich danych osobowych jakimi dysponowało CIA, WBI oraz T.A.R.C.Z.A..Byłam pewna, że coś znajdę, choćby jeden trop. -Dziewczyna, grupa krwi AB, kolor włosów: czarny, blada skóra-Powypisywałam różne inne pierdółki i odcisk kciuka Lokeigo. Rano zamiast umyć jego kubek ściągnęłam odciski. Wiem, że dwie osoby o tym samym odcisku papilarnym nie istnieją, ale, chociaż, by podobieństwo jakaś wskazówka. Usiadłam na krześle nogi położyłam na blacie i zaczęłam sączyć kawę oczekując odpowiedzi. Po dwóch godzinach zaczęłam przysypiać była 2:41,nadal nic. Spojrzałam jeszcze raz czy dobrze wprowadziłam dane loczka. Liczba osób z minuty na minutę zmniejszała się, ale jednak ,nagle znikąd dobiegł mi tak znajomy głos do uszu, ten typ z tym wrednym akcentem.
-Czy ty sądzisz głupia śmiertelniczko, że możesz mnie oszukać???-Czarnowłosy cicho zastąpił zza filaru. -Z pewnością-Zamoczyłam ponownie usta w ciemno kremowej cieczy.
-Heh myślałaś, że się nie dowiem? -A konkretnie o czym?- spytałam jak, by nigdy nic.
-O tym, że wyjeżdżasz. -Słuchaj chojraku usiądź i słuchaj co ja mam teraz do powiedzenia.On spojrzał na mnie i zaśmiał się. Usiadł na moim miejscu, zachichotał i oparł się rękoma założonymi do tyłu, mimo wszystko posłusznie zasiadł i nastawił uszu-Nie denerwuj się, jak to usłyszysz-Usiadłam na podłodze na przeciw niego, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wyduszać z siebie słowa jedno po drugim
-Thor znalazł swoje zwierciadło jest, nim moja przybrana siostrunia Bianka. Teraz szukam twojego zwierciadła, bo czym wcześniej Thor stąd odjedzie tym wcześniej ty zrobisz to samo-Powiedziałam, to tak szybko na, ile pozwoliło mi gardło. On spojrzał na mnie dziwnymi oczyma i zaniemówił z wrażenia. Jego wzrok spoczął na mnie, tęczówki drgały a rozwarte usta nie potrafiły wypowiedzieć nawet słowa. Wypuścił powietrze i przeklął pod nosem. Siedzieliśmy w takiej debilnej ciszy jakąś chwilę, gdy Jarvis powiedział.
-Panno Collins znaleziono jedną osobę pasującą do wprowadzonego opisu jej imię brzmi Danielle Caramel Collins. -Gdy podeszłam do blatu po prostu zdębiałam przy opisie widniało moje zdjęcie i akta. Loki tak, że momentalnie się podniósł i tak jak ja zaniemówił z wrażenia.
-Niemożliwe . . .-szepnął. Ty ty ty nie możesz!- Spojrzał na mnie a jego oczy były tak niespokojnie, jak morze podczas sztormu.
*Z perspektywy Lokiego*
Byłem w szoku, to było niemożliwe! Cholerna technologia, ten cały komputer musiał się mylić! Nie martwiło mnie to, że Thor pierwszy odnalazł swoje lustro, martwiło mnie to, że tym lustrem może okazać się Danielle. Spojrzałem na nią z ukosa, wpatrywałam się intensywnie w to, co było zapisane. Mrużyła oczy tak jak, by nie wierzyła w to, co widzi i czyta. Sam byłem w nie lada szoku nie wiedziałem co mam zrobić. Złapałem ją za nadgarstek, ona zaczęła się szarpać i chciała nawiać jednak zdążyłem opanować sytuację. Dotknąłem jej czoła a ona bezwładnie upadła. Wciąż sobie powtarzałem sobie „Niemożliwe” a jednak. Na nadgarstku był znak ,niewidoczny dla śmiertelników. Były to specjalne linie ułożone w runy. To po mimo wszystkiego była, cholerna ona . . . Co mi innego zostało jak zabrać ją na Asgard? A właściwie do mojej rezydencji. Wziąłem bezwładne ciało dziewczyny i wróciłem do miejsca, z którego przybyłem. Nie mogłem jej tak po prostu pozostawić w pokoju musiałem ją na wszelki wypadek przewiązać czymś aby nie dała nogi. Usadziłem ją na krześle i przewiązałem linami. Jej głowa bezwładnie opadła na klatkę piersiową a ciało pozostało wciąż w bez ruchu.
*Z Perspektywy Danielle*
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu bez mebli ,bez okien no praktycznie bez niczego. Blade światło, które padało z jednej pochodni za mną. Z czoła spływał mi pot, miałam chyba gorączkę ,naprzeciw mnie z znikąd pojawiło się lustro. Widziałam w, nim ludzi, do których zadawałam jedno pytanie „KIM JESTEM???!!!”, tyle że nie ja to mówiłam a ktoś o znajomym głosie. Widziałam tam co dziwne Odyna, Thora, Frigge i innych. To nie były moje wspomnienia . . . . . . tylko tego bezmózgowca! „Wypieprzaj z mojej głowy!”Wrzeszczałam na całe pomieszczenie. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, gdzie jestem ,bałam się, że ten kretyn wpędzi mnie w kłopoty, ale nie tak szybko, że zaraz moje życie dobiegnie końca.
-Spokojnie, jeśli będziesz cicha to cię nie zabije-Zaśmiał się i powolnym krokiem podchodził w moją stronę. Jego głowę przyozdabiał złoty Chełm w kształcie rogów, zielona peleryna i zbroja. Jego dumna mina, krok.
-Sukinsynu! Wypuść mnie! Nie jestem ci nic winna!- Szarpanie w dalszym ciągu nic nie dawało. Oddech mi przyśpieszył. Przez sekundę mogłabym przysiąc, że słyszałam krzyk nie wiem czyi był, ale jednak. Miałam wrażenie, że śpię albo co gorsza znów trafiłam tam, gdzie nie powinnam. Selina miała racie czas w końcu wydorośleć. Kiedyś Peper stwierdziła, że mam taki sam talent do pakowania się w kłopoty jak matka. FAJNIE ŻE JĄ ZNAŁAM!
-Racja- ujął-Ale jesteś mi potrzebna . . –Ten jego głos tak podobny do mojego, kiedy sypie sucharami. Zrozumiałam ironię naszej więzi.
-DO CZEGO? ZGWAŁCISZ MNIE I ZABIJESZ? Marny mój los-wrzasnęłam, po czym zironizowałam. Starałam się uspokoić, bo wiedziałam, że krzyk jeszcze bardziej wznieca w, nim płomień.
-Każdy ma w czymś cel, ja mam taki. Pomożesz mi w przejęciu władzy w Asgardzie i zemście na kochanym braciszku a ja w zamian pomogę ci w zemście na twoich oprawca z przeszłości oraz nauczę cię magii.
-Czego?!-To mnie rozwaliło zupełnie ,nie no dobra coś tam może mi świtało, ale ja i magia? Coś to nie współgra ze sobą.
-Magii głupia . .
-Czy mógłbyś się zamknąć i nie mówić, że jestem głupia?! Sam jesteś głupi przywlokłeś mnie tu bez celu a teraz chcesz mnie wplątać w jakiś idiotyzm za, który potem będę płacić głową.
-Dam ci godzinę. Wrócę tu i chcę znać odpowiedź na moją wspaniałomyślną propozycję, zastanów się-Na jego twarzy pojawił się uśmieszek .Nie miałam teraz wyjścia z dwojga złego było już współpracować z tym . . popaprańcem. Opuściłam głowę i, zanim zdążył się rozpłynąć w czeluściach czterech ścian wrzasnęłam na cały regulator:
-DOBRA, STOI!- dyszałam. Ramiona strasznie mnie bolały. Miałam wrażenie, że przebiegłam tysiące kilometrów po padałam ze zmęczenia ,nie mogłam już tak dłużej. Czułam, że chce mnie torturować abym tylko się zgodziła. *Z
*Perspektywy Lokiego*
Ciekawa dziewczyna nie powiem. Byłem pewny, że nie wytrzyma a tu proszę skała pierwsza klasa. Widziałem jak powstrzymuje się od opadnięcia głowy ,od zemdlenia. Była bledsza niż zwykle chyba była chora . . . . „to takie ziemskie”. W końcu pękła. Jej głowa ponownie opadła a oddech osłabł. Byłem pewny, że w tym stanie daleko nie zajedzie, więc postanowiłem przenieść ją do komnaty, nie mogłem już na nią patrzeć.
*Z Perspektywy Danielle*
„O kurwa moja głowa” mruknęłam sama Do siebie. Podniosłam ciężką jednostkę i rozejrzałam się w około byłam w jakimś dziwnym miejscu bóg wie, gdzie. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie, byłam pewna, że zaraz eksploduje. Białe fale przed moimi oczami świadczyły o mojej nieszczęsnej sytuacji. Byłam w wielkim białym pokoju z balkonem ,szczerze mówić można, by go nazwać komnatą. Powoli, powoli zaczęłam kontaktować.
-Gdzie jestem?- Wnioskowałam sama do siebie-i jak się tu dostałam? -Jesteś na Asgardzie Danielle- Szepnął niski głos. Obróciłam głowę w lewą stronę ,moim oczom ukazał się ten szmaragdooki psychopata. Kiedy chciałam się cofnąć, nie mogłam ,szarpałam ,szarpałam i nic. Moją ręka przytwierdzona do kolumny łóżka z baldachimem, czymś w rodzaju kajdanek.
-Ty sukinsynu w umowie nie było przewiązywanie mnie do tego miękkiego zajebistego łóżka.
-Nie, ale to wygląda zabawnie- Uśmiechnął się chytro i spojrzał na mnie. Byłam pewna, że jak tylko mnie wypuści skoczę mu do gardła i wydrapię oczy. On tylko nimi przewrócił teatralnie i wyszedł trzaskając złotymi wrotami. Zostałam sama przytwierdzona kajdankami do łóżka. Gorzej raczej być nie mogło.
#7 „Im lepiej kogoś znamy, tym bardziej powinniśmy go kochać”
*Z perspektywy Thora*
Kiedy wyruszałem z Asgardu byłem ciekaw jak wygląda moje lustro, jakie jest, czym jest?Co prawda Loki wyruszył wcześniej jednak jak na razie żadnych wieści o jego lustrz, chociaż jedna informacja, która mnie ucieszyła.Będąc na Mitgardzie o pomoc musiałem porosić jednego z ludzi, którzy mieli ten fach w małym palcu, ktoś kto miał pod ręką wszechobecną technologię.Wszedłem do Stark Tower tak po prostu, podeszłemu do recepcji:
-Przepraszam panią gdzie znajdę Tony’ego Starka?-Kobieta popatrzyła na mnie ze strachem i wyjąkała:
-P-P-Pan Stark jest zajęty, ale znajdzie go pan na 3-3-3-3 piętrze sala 13
-Dziękuję -i ucałowałem jej paliczki.Stała tam jak wryta i patrzyła na mnie z rozwartymi ustami.
Kiedy wsiadłem do windy wszyscy obecni uciekli z niej w popłochu.Miałem mały problem w obsłudze tego dziwnego urządzenia jednak miły pan, który wsiadł do windy na 5 piętrze pomógł mi się dostać do celu.Przy drzwiach stało z trzech ochroniarzy, którzy tak dziwnie na mnie patrzeli jeden z nich podszedł do mnie i krzyknął:
-Hej ty gdzie się wybierasz? Nikt nie ma...
-Seam to Thor!-Krzyną drugi patrząc na zawstydzonego murzyna.
Chwyciłem mój młot a oni jak szachy grzecznie się odsunęli z przestrachem.Kiedy chciałem otworzyć drzwi odłamałem klamkę a więc wypchnąłem drzwi z futryny(oczywiście nie celowo)
-Ej! Zawaliłeś-burknął Stark do Jarvis’a-Pączuszku czego szukasz w moich skromnych progach-zaklaskał w ręce i zaśmiał się.
-Muszę cię prosić..... o pomoc.-Syknąłem, nie wierzyłem, że zniżyłem się do tego poziomu, że prosiłem go o pomoc w szukaniu lustra.
-Przekaźniki gotowe Tony-zza filaru wyłoniła się piękna dziewczyna o czarnych włosach spiętych w kucyk szmaragdowych oczach i niezwykle bladej cerze.Spojrzała na mnie jej oczy rozszerzyły się a kubek wypadł jej z rąk rozpadając się na milion kawałków.
-Cukiereczku to jest Thor z Asgardu jeden z Avengerów.
-Ja-ja-ja-zająkała się i zniknęła za ścianą w szybkim biegu.
-I, co zrobiłeś wystraszyłeś mojego cukierka wracając do tematu, czego tu szukasz?-Zapytał Stark zacierając ręce.
-Musisz znaleźć w tym swoim komputerze osobę zbliżoną do mnie wyglądem charakterem i Genetyką masz podobne możliwości do tarczy mi się trochę śpieszy
-A, po co ci takie informacje wielkoludzie-brązowooki zaśmiał się i oparł o pulpit.
-Muszę wracać do Asgardu, nie zadawaj tyle pytań tylko rób, co powiedziałem-Stark potrafił zirytować każdego, kogo spotykał, ale chyba tylko ja i Rogers byliśmy podatni na jego cięte żarty.
-Spokojnie już cukiereczku podejdź tu i przyjrzyj mu się i wypisz wszystkie rzeczy, które go charakteryzują-krzyknął do szmaragdookiej.
-Bo szuka zwierciadła –szepnęła cicho.
-Tak skąd wiesz?-Pytałem podchodząc do niej szybkim krokiem.Momentalnie cofnęła się pod ścianę i dyszała szybko.
-Tak po prostu ja-wyjakałam.Zaraz potem wyśliznęła się i wprowadziła wszystkie potrzebne informacje.
Nastało popołudni siedziałem tam i czekałem z zainteresowaniem czekając na wyniki analizy Starka.
*Z perspektywy Danielle*
Zrozumiałam, że to, co Loki mówił było prawdą, Thor tak, że szukał swojego zwierciadła.Strach i podekscytowanie przeszywało od góry do dołu.Nie mogłam się doczekać aż opowiem, Lokiemu kto zawitał dziś w Stark Tower.Nie rozmawialiśmy o wczorajszym to było zbyt intymne.Żadne z nas nie miało zamiaru poruszać tego tematu.Selina jeszcze nie wróciła, bo zawsze tłumaczyła się, bo coś tam coś tam to „Coś tam coś tam”trwało już zbyt długo, zaczynało mnie to już irytować.Psotnik, (bo tak nazwałam, Lokiego) wychodził rano i wracał wieczorem.Nie miałam pojęcia, co robił i gdzie był miałam go w dupie, chociaż czasami nie powiem ciekawiło mnie to, ale mówię tylko czasami.Tego wieczoru wrócił wcześniej był wściekły wręcz był gotowy roznieść cały dom w proch.Otworzyłam drzwi i odstawiłam siatki z zakupami na bok.Zobaczyłam, że chodził w ta i powrotem.Ominęłam go szerokim łukiem szybko zanosząc zakupy do kuchni.Zatrzymał się za mną i wziął siatki do swoich rąk.Postawił je na blacie oparł się o niego i spojrzał na mnie.
-Wiesz coś, co pi winieniem wiedzieć-uśmiechnął się szczerząc swoje białe kły.
-Owszem twój brat pojawił się dziś w Stark Tower i poprosił mojego „Tate”, aby pomógł mu w odnalezieniu swojego lustra chyba jest bliżej niż ty, tak mi przykro-beznamiętnie przewróciłam oczami i zajęłam się wyładowywaniem zakupów z siatek.Loki uderzył pięścią w stół.Zabrałam torebkę do swojego pokoju zapaliłam lampę i wyjęła „Mitologie Nordyckie”.Postanowiłam dowiedzieć się coś wiedzieć o tych całych „bogach” Asgardu.Była godzina 027.Doszłam do rozdziały o Lokim „Bóg kłamstw”, „Mąż bogini ogniska domowego...
-Sigyn”-wyszeptałam.Nagle poczułam na swojej szyi zimy dotyk rąk.Delikatnie jeździł nimi po mojej szyjii.Poczułam, że drżę.Wypuściłam powietrze z płuc i spytałam obojętnie-kim ona była?-Loki wytrącił mi książkę z rąk i podszedł do okna.
-Była moją żoną.... Była.-Zacisną pięści i spuścił głowę.Jego ulizane włosy opadły bezwładnie na twarz-Odyn ten głupiec.... To były tylko dzieci-wrzasną i uderzył w ścianę robiąc w niej dziurę.Spojżałam na niego i wstałam.Czułam jak moje serce szybko bije.Zrobiło mi się go żal.
-Kochałeś ją prawda szepnęłam stając obok niego, ale patrząc na wprost.
-Jak nikogo... Zostały mi po niej.. Tylko dzieci-jękną żałośnie.
-Ten wąż, wilk i...
-Tak tylko one-zobaczyłam jak jego oczy zabłysnęły i zrobiły się szklane.
Kontem oka spojrzał na mnie czułam to.Było mi przykro nawet żal mi go trochę.Stracić kogoś, kogo się kocha to musi być straszne a tym bardziej matkę własnych dzieci.Z tego, co czytałam on nie za bardzo ukazywał uczucia, praktycznie ich nie miał.Zdziwiło mnie to sądziłam, że będzie kontynuował swoją opowieść o żonie, ale chyba nie był skory do rozmów a tym bardziej zwierzania się.Może od jej śmierci był taki? Nie mam pojęcia.
-Przykro mi-szepnęłam i położyłam mu rękę na ramieniu.Spojżałam na Lokiego a on na mnie.Nagle zgasło światło.Prądu nie było w całej okolicy „No, tak wstrzymali dostawy tak jak na ogłoszeniu, cholera”.Po mimo mroku wciąż widzieliśmy swoje twarze.Cisza w lesie zaległa zupełnie nawet świerszcze nie grały swoich operetek.Drzewa stały nawet jeden listek nie zaszumiał.Ogólnie zapadła jakaś taka niezręczna cisza żadne z nas nie mogło wydać z siebie nawet tchu.Temat Sigyn jak i temat moich bionicznych rodziców był otępiały i chłodny, po prostu o tym nie dało się rozmawiać od tak.On Niechciał mówić o swojej byłej żonie, którą kochał nad życie a ja nie chciałam mówić o ludziach, których kochałam po, mimo że ich nie znałam.Takie tematy sprawiały, że wzrok, jaki na mnie osadził ochładzał mnie od góry do dołu.ByliŚmy tacy podobni a jednocześnie tacy różni.Postanowiłam go nie denerwować i wciąż patrząc na wprost spytałam:
-A jak tam postępy w szukaniu zwierciadła?
-Jestem już blisko Nawet mam na oku taką jedną.. –I nie skończył, bo zadzwonił mój telefon dzwonek „I can be you Hero” Enrique Iglesias’a rozbrzmiał w ciemnym pokoju i rozjaśnił go zdjęciem Tony’ego szczerzącego zęby.
-Słucham-spytałam niepewnie.
-Cukiereczku możesz mi nie wierzyć, „Ale tym całym dziwnym lustrem” Młotka jest twoja siostra Bianka!-Powiedzaił z ironią w głosie.
-Błagam nigdy więcej nie mów siostra, ale ze przeproszeniem oprawie, że ryknęłam na całą chatkę.
-Spokojnie też jestem w szoku jak przyjedziesz rano to ci wszystko pokaże tylko proszę bądź spokojna-dodał.
-Jak mam być spokojna eh jedź do domu sama sprawdzę...
-Jesteś pewna? Wiesz mogę zadzwonić po Happiego on na pewno...
-Nie! To znaczy, dzięki ale poradzę sobie sama
-Rozumiem przyjadę rano pamiętaj, aby zabezpieczyć przed wyjściem.
-Tony nie jestem dzieckiem poradzę sobie, do rana
-Kocham cię cukiereczku pa-te puste słowa potrafiły mnie czasem wkurzyć na maxa, ale z drugiej trony często poprawiały mi humor, bo do BIANKI tak nie mówił hyhyhyhy.Ale ta sprawa z lustrem strasznie mnie nie zaniepokoiła wiedziałam, że jak tylko Loki się dowie rozniesie całą budę, ale gdy tylko odwróciłam głowę w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był psotnik nie zobaczyłam go tam zobaczyłam tylko ciemność
Kiedy wyruszałem z Asgardu byłem ciekaw jak wygląda moje lustro, jakie jest, czym jest?Co prawda Loki wyruszył wcześniej jednak jak na razie żadnych wieści o jego lustrz, chociaż jedna informacja, która mnie ucieszyła.Będąc na Mitgardzie o pomoc musiałem porosić jednego z ludzi, którzy mieli ten fach w małym palcu, ktoś kto miał pod ręką wszechobecną technologię.Wszedłem do Stark Tower tak po prostu, podeszłemu do recepcji:
-Przepraszam panią gdzie znajdę Tony’ego Starka?-Kobieta popatrzyła na mnie ze strachem i wyjąkała:
-P-P-Pan Stark jest zajęty, ale znajdzie go pan na 3-3-3-3 piętrze sala 13
-Dziękuję -i ucałowałem jej paliczki.Stała tam jak wryta i patrzyła na mnie z rozwartymi ustami.
Kiedy wsiadłem do windy wszyscy obecni uciekli z niej w popłochu.Miałem mały problem w obsłudze tego dziwnego urządzenia jednak miły pan, który wsiadł do windy na 5 piętrze pomógł mi się dostać do celu.Przy drzwiach stało z trzech ochroniarzy, którzy tak dziwnie na mnie patrzeli jeden z nich podszedł do mnie i krzyknął:
-Hej ty gdzie się wybierasz? Nikt nie ma...
-Seam to Thor!-Krzyną drugi patrząc na zawstydzonego murzyna.
Chwyciłem mój młot a oni jak szachy grzecznie się odsunęli z przestrachem.Kiedy chciałem otworzyć drzwi odłamałem klamkę a więc wypchnąłem drzwi z futryny(oczywiście nie celowo)
-Ej! Zawaliłeś-burknął Stark do Jarvis’a-Pączuszku czego szukasz w moich skromnych progach-zaklaskał w ręce i zaśmiał się.
-Muszę cię prosić..... o pomoc.-Syknąłem, nie wierzyłem, że zniżyłem się do tego poziomu, że prosiłem go o pomoc w szukaniu lustra.
-Przekaźniki gotowe Tony-zza filaru wyłoniła się piękna dziewczyna o czarnych włosach spiętych w kucyk szmaragdowych oczach i niezwykle bladej cerze.Spojrzała na mnie jej oczy rozszerzyły się a kubek wypadł jej z rąk rozpadając się na milion kawałków.
-Cukiereczku to jest Thor z Asgardu jeden z Avengerów.
-Ja-ja-ja-zająkała się i zniknęła za ścianą w szybkim biegu.
-I, co zrobiłeś wystraszyłeś mojego cukierka wracając do tematu, czego tu szukasz?-Zapytał Stark zacierając ręce.
-Musisz znaleźć w tym swoim komputerze osobę zbliżoną do mnie wyglądem charakterem i Genetyką masz podobne możliwości do tarczy mi się trochę śpieszy
-A, po co ci takie informacje wielkoludzie-brązowooki zaśmiał się i oparł o pulpit.
-Muszę wracać do Asgardu, nie zadawaj tyle pytań tylko rób, co powiedziałem-Stark potrafił zirytować każdego, kogo spotykał, ale chyba tylko ja i Rogers byliśmy podatni na jego cięte żarty.
-Spokojnie już cukiereczku podejdź tu i przyjrzyj mu się i wypisz wszystkie rzeczy, które go charakteryzują-krzyknął do szmaragdookiej.
-Bo szuka zwierciadła –szepnęła cicho.
-Tak skąd wiesz?-Pytałem podchodząc do niej szybkim krokiem.Momentalnie cofnęła się pod ścianę i dyszała szybko.
-Tak po prostu ja-wyjakałam.Zaraz potem wyśliznęła się i wprowadziła wszystkie potrzebne informacje.
Nastało popołudni siedziałem tam i czekałem z zainteresowaniem czekając na wyniki analizy Starka.
*Z perspektywy Danielle*
Zrozumiałam, że to, co Loki mówił było prawdą, Thor tak, że szukał swojego zwierciadła.Strach i podekscytowanie przeszywało od góry do dołu.Nie mogłam się doczekać aż opowiem, Lokiemu kto zawitał dziś w Stark Tower.Nie rozmawialiśmy o wczorajszym to było zbyt intymne.Żadne z nas nie miało zamiaru poruszać tego tematu.Selina jeszcze nie wróciła, bo zawsze tłumaczyła się, bo coś tam coś tam to „Coś tam coś tam”trwało już zbyt długo, zaczynało mnie to już irytować.Psotnik, (bo tak nazwałam, Lokiego) wychodził rano i wracał wieczorem.Nie miałam pojęcia, co robił i gdzie był miałam go w dupie, chociaż czasami nie powiem ciekawiło mnie to, ale mówię tylko czasami.Tego wieczoru wrócił wcześniej był wściekły wręcz był gotowy roznieść cały dom w proch.Otworzyłam drzwi i odstawiłam siatki z zakupami na bok.Zobaczyłam, że chodził w ta i powrotem.Ominęłam go szerokim łukiem szybko zanosząc zakupy do kuchni.Zatrzymał się za mną i wziął siatki do swoich rąk.Postawił je na blacie oparł się o niego i spojrzał na mnie.
-Wiesz coś, co pi winieniem wiedzieć-uśmiechnął się szczerząc swoje białe kły.
-Owszem twój brat pojawił się dziś w Stark Tower i poprosił mojego „Tate”, aby pomógł mu w odnalezieniu swojego lustra chyba jest bliżej niż ty, tak mi przykro-beznamiętnie przewróciłam oczami i zajęłam się wyładowywaniem zakupów z siatek.Loki uderzył pięścią w stół.Zabrałam torebkę do swojego pokoju zapaliłam lampę i wyjęła „Mitologie Nordyckie”.Postanowiłam dowiedzieć się coś wiedzieć o tych całych „bogach” Asgardu.Była godzina 027.Doszłam do rozdziały o Lokim „Bóg kłamstw”, „Mąż bogini ogniska domowego...
-Sigyn”-wyszeptałam.Nagle poczułam na swojej szyi zimy dotyk rąk.Delikatnie jeździł nimi po mojej szyjii.Poczułam, że drżę.Wypuściłam powietrze z płuc i spytałam obojętnie-kim ona była?-Loki wytrącił mi książkę z rąk i podszedł do okna.
-Była moją żoną.... Była.-Zacisną pięści i spuścił głowę.Jego ulizane włosy opadły bezwładnie na twarz-Odyn ten głupiec.... To były tylko dzieci-wrzasną i uderzył w ścianę robiąc w niej dziurę.Spojżałam na niego i wstałam.Czułam jak moje serce szybko bije.Zrobiło mi się go żal.
-Kochałeś ją prawda szepnęłam stając obok niego, ale patrząc na wprost.
-Jak nikogo... Zostały mi po niej.. Tylko dzieci-jękną żałośnie.
-Ten wąż, wilk i...
-Tak tylko one-zobaczyłam jak jego oczy zabłysnęły i zrobiły się szklane.
Kontem oka spojrzał na mnie czułam to.Było mi przykro nawet żal mi go trochę.Stracić kogoś, kogo się kocha to musi być straszne a tym bardziej matkę własnych dzieci.Z tego, co czytałam on nie za bardzo ukazywał uczucia, praktycznie ich nie miał.Zdziwiło mnie to sądziłam, że będzie kontynuował swoją opowieść o żonie, ale chyba nie był skory do rozmów a tym bardziej zwierzania się.Może od jej śmierci był taki? Nie mam pojęcia.
-Przykro mi-szepnęłam i położyłam mu rękę na ramieniu.Spojżałam na Lokiego a on na mnie.Nagle zgasło światło.Prądu nie było w całej okolicy „No, tak wstrzymali dostawy tak jak na ogłoszeniu, cholera”.Po mimo mroku wciąż widzieliśmy swoje twarze.Cisza w lesie zaległa zupełnie nawet świerszcze nie grały swoich operetek.Drzewa stały nawet jeden listek nie zaszumiał.Ogólnie zapadła jakaś taka niezręczna cisza żadne z nas nie mogło wydać z siebie nawet tchu.Temat Sigyn jak i temat moich bionicznych rodziców był otępiały i chłodny, po prostu o tym nie dało się rozmawiać od tak.On Niechciał mówić o swojej byłej żonie, którą kochał nad życie a ja nie chciałam mówić o ludziach, których kochałam po, mimo że ich nie znałam.Takie tematy sprawiały, że wzrok, jaki na mnie osadził ochładzał mnie od góry do dołu.ByliŚmy tacy podobni a jednocześnie tacy różni.Postanowiłam go nie denerwować i wciąż patrząc na wprost spytałam:
-A jak tam postępy w szukaniu zwierciadła?
-Jestem już blisko Nawet mam na oku taką jedną.. –I nie skończył, bo zadzwonił mój telefon dzwonek „I can be you Hero” Enrique Iglesias’a rozbrzmiał w ciemnym pokoju i rozjaśnił go zdjęciem Tony’ego szczerzącego zęby.
-Słucham-spytałam niepewnie.
-Cukiereczku możesz mi nie wierzyć, „Ale tym całym dziwnym lustrem” Młotka jest twoja siostra Bianka!-Powiedzaił z ironią w głosie.
-Błagam nigdy więcej nie mów siostra, ale ze przeproszeniem oprawie, że ryknęłam na całą chatkę.
-Spokojnie też jestem w szoku jak przyjedziesz rano to ci wszystko pokaże tylko proszę bądź spokojna-dodał.
-Jak mam być spokojna eh jedź do domu sama sprawdzę...
-Jesteś pewna? Wiesz mogę zadzwonić po Happiego on na pewno...
-Nie! To znaczy, dzięki ale poradzę sobie sama
-Rozumiem przyjadę rano pamiętaj, aby zabezpieczyć przed wyjściem.
-Tony nie jestem dzieckiem poradzę sobie, do rana
-Kocham cię cukiereczku pa-te puste słowa potrafiły mnie czasem wkurzyć na maxa, ale z drugiej trony często poprawiały mi humor, bo do BIANKI tak nie mówił hyhyhyhy.Ale ta sprawa z lustrem strasznie mnie nie zaniepokoiła wiedziałam, że jak tylko Loki się dowie rozniesie całą budę, ale gdy tylko odwróciłam głowę w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był psotnik nie zobaczyłam go tam zobaczyłam tylko ciemność
#6 „Ludzie się nie zmieniają,chcą się zmienić,potrzebują tego”
Siedzieliśmy tak i rozkoszowaliśmy się smakiem wina, które porównałam do zemsty,rzeczywiście słodka zemsta smakuje najlepiej. Byliśmy już Dość upojeni owym alkoholem,śmialiśmy się do siebie i dogryzaliśmy sobie na wzajem.
-Smaczna ta zemsta-I uśmiechnął się do mnie,chyba . . . . nie sztucznie-Chociaż w Asgardzie trunek tego rodzaju jest o wiele smaczniejszy.
-Wybacz, że nie dogadzam ci jak twoje pachołki-Mruknęłam-Szczery, chociaż ten uśmiech?-I wypiłam kolejny łyk szkarłatnego niczym krew trunku.
-Ten chyba tak-I ponownie uśmiechnął się w moją stronę patrząc w moje szmaragdowe oczy. Jego błyszczały jak dwie gwiazdy,delikatnie położył mi rękę na policzku i szepnął-Przepraszam za dziś.
-To ja przepraszam, po prostu robię coś nad czym nie potrafię zapanować. To . . .to . . . już kiedyś mnie spotkało-Oparłam głowę o jego ramię i rozpoczęłam swój monolog-W drugiej gimnazjum ja . . . to znaczy taka jedna głupia blondyna Lily Adams wraz ze swoją zgrają zaczęły mnie szarpać i wyzywać. Ja nie reagowałam nie potrafiłam. Zaczęłam płakać i myśleć i o czymś,o czym pomyślałam dziś a a a pomyślałam o „Tobie” nie wiem czemu. To tamtej niedzieli Selina czytała ten fragment książki o bogach nordyckich. Rzecz ujmując coś we mnie kazało się nie bać,ale wracając do tematu. Tam ta dziewczyna ciągnęła mnie za włosy śmiała się, a ja, wtedy tak jak ciebie złapałam ją za rękę a a a ona i tej koleżaneczki poleciały jakieś 10 m dalej ta cała Lily rozwaliła sobie głowę,nikt nie wierzył w to, że taka spokojna dziewczyna jak ja może wyrządzić taką krzywdę.Od tamtego dnia zrozumiałam, że muszę być silna, żeby przetrwać,już, wtedy się nie bałam,w ogóle się nie boję. Strach wywołał we mnie reakcję, której nie rozumiem-Poczułam, że łezka zawirowała w rogu mojego oka i spłynęła na koszulę Psotnika.
-Tu masz potwierdzenie, że magia istnieje,nawet w Midgardzie-Dodał.
-Może i masz rację-Zabrał mi butelkę i sam zamoczył w niej pysk. To wino musiało być serio mocne, bo nawet nie zauważyłam, że leżałam na jego ramieniu,on nie był gorszy. Podobno po alkoholu z ludzi wychodzi ich najgorsze ścierwo. Patrzałam na jego twarz była taka spokojna i obojętna. Z dziwnym zainteresowaniem wpatrywał się w trzaskający ogień.
-Uśmiechasz się czasem?-Poczułam, że zaraz tego pożałuje,że znów przyszpili mnie do ściany,a ja znów zrobię coś w porywie strachu.
-Uśmiechałem –Poprawił mnie i wypił kolejny łyk. Jego głos zaczął wracać do poprzedniej tonacji. Poczułam, że to ma związek z czymś co miało miejsce w jego przeszłości
-Coś się stało?-Spytałam wciąż na niego patrząc.
-Nie-odrzekł oschle.
-Mów-załapałam go za rękę. Czułam, że alkohol przejmuje kontrolę na de mną do tego stopnia, że miękłam, kiedy na niego patrzałam,on chyba też trochę zmiękł, bo patrzał na mnie, inaczej,bardziej sympatycznie.
-Jeszcze, kiedy żyła moja żona uśmiechałem się cały czas. Byłem szczęśliwy. Ale po jej śmierci nie miałem już powodów do śmiechu,jego ostatki pozostawiłem tylko dla dzieci. Prosiła mnie żebym częściej się uśmiechał,żebym był szczęśliwy. Już nie potrafię.
-Przykro mi-Szepnęłam i położyłam mu rękę na ramieniu. Patrzałam na niego z tam dziwnym uczuciem jak bym znała go nie od dziś chodź wciąż czułam nie dosyt wciąż było mi mało. Jedna strona mnie chciała go poznać i być w tym momencie jak najbliżej niego, a druga walczyła „oby nie! Oby nie! Odejdź od tego kretyna! Pamiętaj, że każdego kontaktu z, nim nie wyniknie nic dobrego debilko!”
-Z tego co widzę twoje życie też nie było za wesołe. Z tego co wiem DZIEWCZYNY w tym wieku jeszcze mieszkają z rodzicami, a nie z koleżankami w domu na skraju lasu,odcięta od zgiełku miasta.
-Nie mam rodziców praktycznie nigdy ich nie miałam-Mruknęłam i zabrałam mu butelkę, w której zostało jeszcze z 1/3 butelki trunku.
-Musiałaś jakiś mieć ktoś musiał cię wychować-Zaśmiał się nosowym śmiechem siedząc na przeciw mnie.
-Ta . . . biologicznych rodziców nie znam, a ty nawet nie wiem, czy można ich było nazwać rodziną zastępczą . . . traktowali mnie jak trędowatą. Zawsze tylko Bianka,Bianka,Bianka. Byłam tylko tłem . . . jej cieniem. A potem poznałam Selinę,dziewczynę, która nie bała się ze mną rozmawiać i ryzykować reputacją z powodu mojego towarzystwa. Ona jest chyba najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała.
-Przykro mi-Przysunął się i szepnął mi w usta.
-Ta . . .-Nie skończyłam dokończyć z zdania. Poczułam, że jak czarnowłosy muska moje usta. Najpierw delikatnie, a potem coraz brutalnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na jego kolanach. Trzymał mnie w tali i na ramionach.Moje ręce powędrowały na jego szyję .Zjeżdżaliśmy z tym pocałunkiem coraz niżej aż znalazłam się na dywanie. Jego dotyk,bliskość, to coś czego mi od zawsze brakowało. Odkąd pamiętam zawsze chciałam mieć chłopaka,kogoś do kogo będę mogła się odezwać,porozmawiać,przytulić. Teraz, to miałam, ale pewnie tylko teraz,z powodu alkoholu. Oderwaliśmy się od siebie i wpatrywaliśmy się w swoje szmaragdowe oczy. Moje włosy rozjechały się na około mnie, a jego tak czarne, jak moje gilgotały moje policzki. Chcąc nie chcą na mojej twarzy pojawił się grymas uśmiechu. Delikatnie zepchnął kosmyk włosów z mojej bladej facjaty i szepnął:
-Musimy, to jeszcze kiedyś powtórzyć-Zaśmiał się i położył obok mnie.
-Tak,z pewnością-Szepnęłam i wtuliłam się w niego trzymając się jego koszuli.
*Z Perspektywy Lokiego*
CO JA NAJLEPSZEGO ZROBIŁEM?! CO MNIE NAPADŁO ŻEBY JĄ CAŁOWAĆ?! JESTEM IDIOTĄ NAWET WIĘKSZYM NIŻ THOR. Ale muszę przyznać, że ona całuje lepiej niż jakie kol wiek inne kobiety, z którymi miałem bliższe kontakty,nawet lepiej niż . . . Ona. Nie wieżę, że nie miała nigdy chłopaka, to nie było możliwe. Dziewczyna o takiej urodzie na pewno ma duże branie,nie powinienem się tym aż tak zamartwiać. Nie panowałem nad sobą,alkohol przejmował na de mną kontrolę do reszty w tym winie chyba było coś po za winem. Czułem jej spokojny oddech i lawendowy zapach włosów,gęstych i czarnych jak moje.
Była taka piękna jak śpi,taka niewinna i bezbronna. W ciągu dnia niczym róża z kolcami:wredna,chamska i niebezpieczna,a w nocą? Potrafiła złagodnieć,uspokoić się i ukazać swoją ludzką stronę.
Czułem jak jej serce wybija ryt tuż przy mojej piersi. Trzymała się mojej koszuli niczym pijawka. Odchyliłem jej ramię tak, że teraz leżała na placach,jej głowa opadła na stróżkę światła gasnącego płomienia w kominku. Położyłem rękę na jej policzku,palił się na, nim płomienny rumieniec.
Wziąłem ją na ręce i ułożyłem do jej łóżka. Nakryłem kołdrą i przypatrywałem się jej chwile. Zastanawiałem się, czy to możliwe, że to ona może być lustrem? Nie . . . . mam jeszcze czas. Thor jeszcze nie odnalazł swojego, więc i ja nie powinienem wyciągać pochopnych wniosków. Mogę się mylić, ale takie zjawisko? Mało prawdopodobne.
Wróciłem do siebie. Położyłem się i rozpocząłem wgapianie się w sufit. Myślałem nad tym co dziś zrobiłem,pocałowałem Danny. Nie całowałem się od Jej śmierci. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
„-Mamy dziś piękny dzień kochanie,usiądź-Powiedziała i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Nie mogę FEN wracaj tu-krzyknąłem i ruszyłem za małym wilkiem. Dziewczynka, która siedziała obok węża śmiała się i uderzała starszego brata Slepa tępym kijem.
-Hel zostaw brata-skarciła córkę brązowo oka kobieta, która plotła wianek. Troje z czworo dzieci wdało się za ojcem tylko Mung mały rodzynek miał oczy matki i jej ciemny kolor włosów”
Szybki oddech i pot na czole wskazywał, że sen wiązał się z Nią. Nie potrafiłem już zasnąć do końca nocy, a powoli zbliżał się świt. Zajrzałem do pokoju Danny,spała jak zabita. Wróciłem do siebie i położyłem się powrotem. Usilnie próbowałem sobie przypomnieć co mi się śniło bezskutecznie.
-Smaczna ta zemsta-I uśmiechnął się do mnie,chyba . . . . nie sztucznie-Chociaż w Asgardzie trunek tego rodzaju jest o wiele smaczniejszy.
-Wybacz, że nie dogadzam ci jak twoje pachołki-Mruknęłam-Szczery, chociaż ten uśmiech?-I wypiłam kolejny łyk szkarłatnego niczym krew trunku.
-Ten chyba tak-I ponownie uśmiechnął się w moją stronę patrząc w moje szmaragdowe oczy. Jego błyszczały jak dwie gwiazdy,delikatnie położył mi rękę na policzku i szepnął-Przepraszam za dziś.
-To ja przepraszam, po prostu robię coś nad czym nie potrafię zapanować. To . . .to . . . już kiedyś mnie spotkało-Oparłam głowę o jego ramię i rozpoczęłam swój monolog-W drugiej gimnazjum ja . . . to znaczy taka jedna głupia blondyna Lily Adams wraz ze swoją zgrają zaczęły mnie szarpać i wyzywać. Ja nie reagowałam nie potrafiłam. Zaczęłam płakać i myśleć i o czymś,o czym pomyślałam dziś a a a pomyślałam o „Tobie” nie wiem czemu. To tamtej niedzieli Selina czytała ten fragment książki o bogach nordyckich. Rzecz ujmując coś we mnie kazało się nie bać,ale wracając do tematu. Tam ta dziewczyna ciągnęła mnie za włosy śmiała się, a ja, wtedy tak jak ciebie złapałam ją za rękę a a a ona i tej koleżaneczki poleciały jakieś 10 m dalej ta cała Lily rozwaliła sobie głowę,nikt nie wierzył w to, że taka spokojna dziewczyna jak ja może wyrządzić taką krzywdę.Od tamtego dnia zrozumiałam, że muszę być silna, żeby przetrwać,już, wtedy się nie bałam,w ogóle się nie boję. Strach wywołał we mnie reakcję, której nie rozumiem-Poczułam, że łezka zawirowała w rogu mojego oka i spłynęła na koszulę Psotnika.
-Tu masz potwierdzenie, że magia istnieje,nawet w Midgardzie-Dodał.
-Może i masz rację-Zabrał mi butelkę i sam zamoczył w niej pysk. To wino musiało być serio mocne, bo nawet nie zauważyłam, że leżałam na jego ramieniu,on nie był gorszy. Podobno po alkoholu z ludzi wychodzi ich najgorsze ścierwo. Patrzałam na jego twarz była taka spokojna i obojętna. Z dziwnym zainteresowaniem wpatrywał się w trzaskający ogień.
-Uśmiechasz się czasem?-Poczułam, że zaraz tego pożałuje,że znów przyszpili mnie do ściany,a ja znów zrobię coś w porywie strachu.
-Uśmiechałem –Poprawił mnie i wypił kolejny łyk. Jego głos zaczął wracać do poprzedniej tonacji. Poczułam, że to ma związek z czymś co miało miejsce w jego przeszłości
-Coś się stało?-Spytałam wciąż na niego patrząc.
-Nie-odrzekł oschle.
-Mów-załapałam go za rękę. Czułam, że alkohol przejmuje kontrolę na de mną do tego stopnia, że miękłam, kiedy na niego patrzałam,on chyba też trochę zmiękł, bo patrzał na mnie, inaczej,bardziej sympatycznie.
-Jeszcze, kiedy żyła moja żona uśmiechałem się cały czas. Byłem szczęśliwy. Ale po jej śmierci nie miałem już powodów do śmiechu,jego ostatki pozostawiłem tylko dla dzieci. Prosiła mnie żebym częściej się uśmiechał,żebym był szczęśliwy. Już nie potrafię.
-Przykro mi-Szepnęłam i położyłam mu rękę na ramieniu. Patrzałam na niego z tam dziwnym uczuciem jak bym znała go nie od dziś chodź wciąż czułam nie dosyt wciąż było mi mało. Jedna strona mnie chciała go poznać i być w tym momencie jak najbliżej niego, a druga walczyła „oby nie! Oby nie! Odejdź od tego kretyna! Pamiętaj, że każdego kontaktu z, nim nie wyniknie nic dobrego debilko!”
-Z tego co widzę twoje życie też nie było za wesołe. Z tego co wiem DZIEWCZYNY w tym wieku jeszcze mieszkają z rodzicami, a nie z koleżankami w domu na skraju lasu,odcięta od zgiełku miasta.
-Nie mam rodziców praktycznie nigdy ich nie miałam-Mruknęłam i zabrałam mu butelkę, w której zostało jeszcze z 1/3 butelki trunku.
-Musiałaś jakiś mieć ktoś musiał cię wychować-Zaśmiał się nosowym śmiechem siedząc na przeciw mnie.
-Ta . . . biologicznych rodziców nie znam, a ty nawet nie wiem, czy można ich było nazwać rodziną zastępczą . . . traktowali mnie jak trędowatą. Zawsze tylko Bianka,Bianka,Bianka. Byłam tylko tłem . . . jej cieniem. A potem poznałam Selinę,dziewczynę, która nie bała się ze mną rozmawiać i ryzykować reputacją z powodu mojego towarzystwa. Ona jest chyba najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała.
-Przykro mi-Przysunął się i szepnął mi w usta.
-Ta . . .-Nie skończyłam dokończyć z zdania. Poczułam, że jak czarnowłosy muska moje usta. Najpierw delikatnie, a potem coraz brutalnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na jego kolanach. Trzymał mnie w tali i na ramionach.Moje ręce powędrowały na jego szyję .Zjeżdżaliśmy z tym pocałunkiem coraz niżej aż znalazłam się na dywanie. Jego dotyk,bliskość, to coś czego mi od zawsze brakowało. Odkąd pamiętam zawsze chciałam mieć chłopaka,kogoś do kogo będę mogła się odezwać,porozmawiać,przytulić. Teraz, to miałam, ale pewnie tylko teraz,z powodu alkoholu. Oderwaliśmy się od siebie i wpatrywaliśmy się w swoje szmaragdowe oczy. Moje włosy rozjechały się na około mnie, a jego tak czarne, jak moje gilgotały moje policzki. Chcąc nie chcą na mojej twarzy pojawił się grymas uśmiechu. Delikatnie zepchnął kosmyk włosów z mojej bladej facjaty i szepnął:
-Musimy, to jeszcze kiedyś powtórzyć-Zaśmiał się i położył obok mnie.
-Tak,z pewnością-Szepnęłam i wtuliłam się w niego trzymając się jego koszuli.
Pogłaskał mnie po głowie i dał zasnąć w poczuciu bezpieczeństwa. Ten jego zapach przywoływał we mnie zamazane wspomnienie. Loki pachniał dzikością niczym nieposkromiony koń mustang. Chciałam obudzić się przy, nim,być przy, nim. Tak,mój mózg z pewnością zwariował,moja wyobraźnia zaszła za daleko, a zachowani, tym bardziej, ale muszę przyznać, że mi się podobało. Jedyne co było zimne w tym wszystkim, to jego ręce i moja pozytywka na szyi.’
*Z Perspektywy Lokiego*
CO JA NAJLEPSZEGO ZROBIŁEM?! CO MNIE NAPADŁO ŻEBY JĄ CAŁOWAĆ?! JESTEM IDIOTĄ NAWET WIĘKSZYM NIŻ THOR. Ale muszę przyznać, że ona całuje lepiej niż jakie kol wiek inne kobiety, z którymi miałem bliższe kontakty,nawet lepiej niż . . . Ona. Nie wieżę, że nie miała nigdy chłopaka, to nie było możliwe. Dziewczyna o takiej urodzie na pewno ma duże branie,nie powinienem się tym aż tak zamartwiać. Nie panowałem nad sobą,alkohol przejmował na de mną kontrolę do reszty w tym winie chyba było coś po za winem. Czułem jej spokojny oddech i lawendowy zapach włosów,gęstych i czarnych jak moje.
Była taka piękna jak śpi,taka niewinna i bezbronna. W ciągu dnia niczym róża z kolcami:wredna,chamska i niebezpieczna,a w nocą? Potrafiła złagodnieć,uspokoić się i ukazać swoją ludzką stronę.
Czułem jak jej serce wybija ryt tuż przy mojej piersi. Trzymała się mojej koszuli niczym pijawka. Odchyliłem jej ramię tak, że teraz leżała na placach,jej głowa opadła na stróżkę światła gasnącego płomienia w kominku. Położyłem rękę na jej policzku,palił się na, nim płomienny rumieniec.
Wziąłem ją na ręce i ułożyłem do jej łóżka. Nakryłem kołdrą i przypatrywałem się jej chwile. Zastanawiałem się, czy to możliwe, że to ona może być lustrem? Nie . . . . mam jeszcze czas. Thor jeszcze nie odnalazł swojego, więc i ja nie powinienem wyciągać pochopnych wniosków. Mogę się mylić, ale takie zjawisko? Mało prawdopodobne.
Wróciłem do siebie. Położyłem się i rozpocząłem wgapianie się w sufit. Myślałem nad tym co dziś zrobiłem,pocałowałem Danny. Nie całowałem się od Jej śmierci. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
„-Mamy dziś piękny dzień kochanie,usiądź-Powiedziała i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Nie mogę FEN wracaj tu-krzyknąłem i ruszyłem za małym wilkiem. Dziewczynka, która siedziała obok węża śmiała się i uderzała starszego brata Slepa tępym kijem.
-Hel zostaw brata-skarciła córkę brązowo oka kobieta, która plotła wianek. Troje z czworo dzieci wdało się za ojcem tylko Mung mały rodzynek miał oczy matki i jej ciemny kolor włosów”
Szybki oddech i pot na czole wskazywał, że sen wiązał się z Nią. Nie potrafiłem już zasnąć do końca nocy, a powoli zbliżał się świt. Zajrzałem do pokoju Danny,spała jak zabita. Wróciłem do siebie i położyłem się powrotem. Usilnie próbowałem sobie przypomnieć co mi się śniło bezskutecznie.
#5 "Prawdziwie mistrzowsko potrafisz swój narcyzm wynieść ponad poziom życzliwości"
*Z Perspektywy Danielle*
Kolejne dni upływały dość szybko,nikt nie domyślił się, że trzymam w domu księcia Asgardu.Nie mogłam się doczekać przyjazdu Seliny, aby jej pokazać owe zjawisko.Ciekawe, jaka była by jej reakcja zapewne by zemdlała znając jej kruchy charakter.Zawsze była delikatna zawsze jej broniłam, kiedy miała problemy.Chociaż . . . . . . . . Rzadko wpadała w kłopoty była idealną uczennicą i córką.Jej rodzina była bardzo życzliwa a szczególnie matka niestety żadne z nich raczej za mną nie przepadało.Jej rodzice z wielkimi bólami zgodzili się, aby zamieszkała ze mną zapewne zgodzili się tylko dla tego, że rozmawiali z Peper, która zamydliła im oczy moim osieroconym losem.Jednak z wiekiem i długością poznawania mnie zrozumieli, że jestem tzw. „zarobaczoną przybłędą” jak to ujął Dr.House.
Ten koleś był dziwny, ale interesujący on też uważał, że religia to psychoza zawsze mnie zastanawiał mój brak zainteresowania religią.Ale wracając do rodziców Wayne.Byli to ludzie jak inni,niewyróżniający się z tłumu.Selinie często brakowało pieniędzy na wszystko, podczas kiedy ja miałam ich za dużo(Przecież Tony Spał na kasie).Kiedy jej proponowałam prezent lub pożyczkę nie chciała jej lub kiedy koniecznie coś potrzebowała miała poczucie winy.Cóż się dziwić jej rodzina wiele nie zarabiała.Miała jeszcze trzech braci w nich też trzeba było zainwestować.Sela zawsze chciała zostać kimś, ale nawet nie miała kasy na studia, dlatego skończyła tylko szkołę plastyczną.
Dziś na całe Boże szczęście Tony sobie odpuścił i dał mi wolne, które należało mi się od roku.Wtuliłam się w poduszkę i nakryłam głowę kołdrą, aby nie przepuścić promieni słońca, które koniecznie chciały wcisnąć się do pokoju zza rolet.Poraz pierwszy od paru miesięcy czułam się tak spokojnie i przyjemnie.Nie martwiłam się o nic.Miałam wolne,w pokoju była ciemnica a Psotnik nie rozwalił mi domu „ahhh pięknie” mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok.Poleżałam jeszcze z godzinę i po długich kłótniach ze swoim lenistwem przeturlałam się na ziemię i założyłam papcie w misie panda.Co do misi panda,były takie słodkie zawsze chciałam mieć jednego ^,^.Rozplątałam się z cieplutkiej kołderki i założyłam srebrzysty szlafrok.Wciąż zaspana zeszłam na dół trzymając się barierki w celu udania się do łazienki.Kiedy już miałam zamiar złapać za klamkę z pomieszczenia wyszedł mi tak znajomy zapach i blada skóra.Uniosłam swoją nieprzytomną głowę do góry i mlasnęłam kilka razy.Loki w mokrych włosach wyszczerzył zęby i spojrzał za mnie z takim rozbawieniem oczach i taką satysfakcją, że wybuchnął gromkim śmiechem.
-Widzę ktoś się tu nie wyspał albo musi iść jeszcze pospać-Palnął ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem na ustach.
-Mam wolne odwal się a teraz łaskawie zejdź mi z drogi muszę się umyć-Chrapnęłam i odepchnęłam go na bok trzaskając drzwiami.Rozebrałam się i zasłoniłam zasłonę.Odkręciłam kurek i zaczęłam się rozkoszować kolejną przyjemnością tego dnia-gorącą wodą, która przyjemnie muskała moje ciało.Dziwne, że Loki od samego ranka był w takim dobrym nastroju zazwyczaj wyglądał jak nastroszony jeż, ale biorąc to na logikę-jeż jak się nastroszy to nie ma ulizanych włosów.Swoją drogą czy jeże mogą się nastroszyć? Nieważne . . . Musze jeszcze pospać.
*Z Perspektywy Lokiego*
Jedyne, co słyszałem to plusk wody, który odbywał się w łazience.Byłem pewny, że jest dziś wkurzona, więc nawet nie miałem zamiaru się z nią drażnić. Wziąłem ten, tzw „Express’ i postanowiłem zrobić kawę dla siebie i dla niej.Wiedziałem, że pije czarną tak jak ja,dziwne kobiety zazwyczaj piją łagodniejsze a ona jak na złość nie zachowuje się jak dziewczyna.Po piętnastu minutach zza drzwi wyłoniła się moja blada zguba.Była opatulona w zielony ręcznik i w kapciach w misie panda.Misie panda,nie mam słów.
-No, co?-Warknęła patrząc na moją klatę.
-Mógłbym cię spytać o to samo-zaśmiałem się i podszedłem ze świeżo zalaną kawą.Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i uśmiechnęła się.
-Dzięki-była zdziwiona moim zachowaniem sam się zdziwiłem, że to zrobiłem.Była praktycznie w samym ręczniku na włosach i na ciele.Zauważyłem, że z ukosa patrzy na moją klatę, ale za każdym razem, gdy ją przyłapywałem od razu przerzucała wzrok na podłogę.
-Mogę wiedzieć, czemu patrzysz na moją klatę?-Spytałem sarkastycznym tonem z uśmieszkiem na twarzy.
-Mogę wiedzieć, czemu patrzysz na moje cycki?-Spytała tak samo jak ja z idiotycznym sztucznym uśmiechem plus.
-Nie patrzę się, ale ty owszem.Nigdy nie byłaś z chłopakiem blisko? Zapewne nawet go nie miałaś.To niezbyt normalne, gdy ktoś tak psychopatycznie z ukosa przygląda się czyjeś klatce piersiowej.
-Nie,masz racje nigdy go nie miałam.Najwyraźniej jeszcze nie spotkałam tego właściwego.I swoją droga Selina już dawno stwierdziła, że mam nie po kolei w głowie-Syknęła z takim jadem w głosie, że kubek, który trzymała pękł w trzech miejscach.Najciekawsze było to, że dotykała go tylko kciukiem.Zainteresowało mnie to.
-A, kim będzie ten „właściwy”?-Byłem ciekaw, co mi powie patrząc na jej minę mimo wszystko rozdrażniłem ją jak dzika.
-Będzie kimś, kto będzie mnie akceptował taką, jaką jestem a nie będzie patrzył NA MOJE CYCKI LOKI!-Wrzasnęła patrząc na moją twarz.Jej twarz zaś przybrała koloru jaśniejszego trochę niż czerwień.Skoro takie sytuacje ją denerwują to, co jak ma kontakt z innymi ludźmi?
-Dobra spokojnie-zabrałem kubki a ten nad pęknięty wyrzuciłem.Delikatnie położyłem jej ręce na ramionach i szepnąłem do ucha-Miłość bezwarunkowa nie istnieje wiem coś o tym a ty masz jakieś urojenia.
-ZAMKNIJ SIĘ!-Ryknęła i cisnęła mnie na ścianę przyciskając ręką do szyi.Jej oddech przyśpieszył a źrenice rozszerzyły się.Zaśmiałem się a role się odwróciły.Złapałem ją za gardło i uniosłem do góry
–A widzisz? Ja mam rację zawsze-Ona zaczęła się szarpać i wierzgać na wszystkie strony.
-Pusz-czaj-mnie-Syczała.Nagle poczułem ja zapiekła mnie dłoń,zaczęła parzyć.Natychmiast ja cofnąłem.
-Auć!-Tym razem ja syknąłem złapałem się za rękę i zobaczyłem oparzenia przed nadgarstkiem.
-Boże-Zaczęła łapać łapczywie powietrze trzymając się za gardło.Kiedy zorientowała się, co zrobiła natychmiast się podniosła i uciekła na górę wciąż nie wierzyłem w to, co widziałem.
*Z Perspektywy Danielle*
To się znowu powtórzyło! obiecałam sobie,obiecałam że nie dopuszczę drugi raz do takiej sytuacji a tu co???? muszę kopic sobie melisse i w końcu się zrelaksować.Najlepiej zapomnieć o tej sprawie,tak,tak będzie najlepiej.Szybko się przebrałam i wyszałam przez okno,zeskakując na taras i wślizgując się na motor.Miałam bardzo interesujący dzień.Zrobiłam zakupy i spotkałam Rogersa, po czym poszliśmy na kawę.
„-Podobało ci się... No wiesz to pod..
-Tak wiem Steve,tak-uśmiechnęłam się.
Podeszliśmy do stoiska z lodami,on wziął orzechowe dwie kulki tak jak ja.Byłam mile zaskoczona, gdy odkryłam, że tak jak ja lubi ten smak.Potem poszliśmy na spacer.Zrobiło mi się trochę głupio jak wziął mnie pod ramię i ucałował w rękę, gdy odprowadzał mnie do auta i kupił mi różę,białą różę.Gdyby nie to, że byłam dziwnie nastawiona do ludzi,mogłabym nawet dać mu szansę w końcu to Kapitan Ameryka,może mieć każdą a wybrał mnie . . . Podrzuconego kundla, ale dlaczego?”
Opadłam na kanapę i odpaliłam telewizor.Przejechałam z 50 programów jak na złość nigdzie nic nie było,postanowiłam zrobić coś pożytecznego i rozpaliłam ogień w kominku dla czystej przyjemności.Kiedy się palił czułam się bezpiecznie jakoś tak było mi cieplej w środku.Zeszłam szybko do piwnicy i wyciągnęłam butelkę w winem.Wróciłam do salonu i od korkowałam.Korek zatoczył kółeczko i zniknął pod komodą.Trzymałam w ręku kieliszek „A co mi tam”i wypiłam z gwinta.
-Mogę też?-Znajomy głos zabrał mi butelkę i też chlusnął sobie z gwinta, po czym zasiadł obok mnie.
-Ty! Nieważne . . .-Sapnęłam,spojrzałam na niego i dodałam-rocznik 89, dostałam na 18.
Takich win nie pije się byle gdzie zazwyczaj tak jest na weselach.Najpierw dają dobre wino potem gorsze.Podobnie jest z zemstą nie śpieszyć się poczekać.Kiedy otworzy się jej od razu nie ma takiego samego smaku jak po otwarciu go po kilku latach.
-Wiem coś o tym-Uniósł brew i spojrzał przed siebie.
-Ty wiesz „Coś” o wszystkim,nie zauważyłeś?-Zaśmiałam się cicho i uśmiechnęłam się do niego blado.Od tylko odwdzięczył się parsknięciem i prawie, że udławienie się wiśniowym napitkiem.Jeszcze nigdy nie siedziałam tak wyluzowana popijając wino,Lokiemu nie przeszkadzało, że tak po prostu pijemy z jednej butelki ważne, że nikt nie wypominał nam, że butelki leżą w salonie niczym Peper Tony’emu i Selina Mi,wredne babska, ale i tak je kocham-na swój sposób oczywiście.Ja i uczucia ha! Dobre.
Kolejne dni upływały dość szybko,nikt nie domyślił się, że trzymam w domu księcia Asgardu.Nie mogłam się doczekać przyjazdu Seliny, aby jej pokazać owe zjawisko.Ciekawe, jaka była by jej reakcja zapewne by zemdlała znając jej kruchy charakter.Zawsze była delikatna zawsze jej broniłam, kiedy miała problemy.Chociaż . . . . . . . . Rzadko wpadała w kłopoty była idealną uczennicą i córką.Jej rodzina była bardzo życzliwa a szczególnie matka niestety żadne z nich raczej za mną nie przepadało.Jej rodzice z wielkimi bólami zgodzili się, aby zamieszkała ze mną zapewne zgodzili się tylko dla tego, że rozmawiali z Peper, która zamydliła im oczy moim osieroconym losem.Jednak z wiekiem i długością poznawania mnie zrozumieli, że jestem tzw. „zarobaczoną przybłędą” jak to ujął Dr.House.
Ten koleś był dziwny, ale interesujący on też uważał, że religia to psychoza zawsze mnie zastanawiał mój brak zainteresowania religią.Ale wracając do rodziców Wayne.Byli to ludzie jak inni,niewyróżniający się z tłumu.Selinie często brakowało pieniędzy na wszystko, podczas kiedy ja miałam ich za dużo(Przecież Tony Spał na kasie).Kiedy jej proponowałam prezent lub pożyczkę nie chciała jej lub kiedy koniecznie coś potrzebowała miała poczucie winy.Cóż się dziwić jej rodzina wiele nie zarabiała.Miała jeszcze trzech braci w nich też trzeba było zainwestować.Sela zawsze chciała zostać kimś, ale nawet nie miała kasy na studia, dlatego skończyła tylko szkołę plastyczną.
Dziś na całe Boże szczęście Tony sobie odpuścił i dał mi wolne, które należało mi się od roku.Wtuliłam się w poduszkę i nakryłam głowę kołdrą, aby nie przepuścić promieni słońca, które koniecznie chciały wcisnąć się do pokoju zza rolet.Poraz pierwszy od paru miesięcy czułam się tak spokojnie i przyjemnie.Nie martwiłam się o nic.Miałam wolne,w pokoju była ciemnica a Psotnik nie rozwalił mi domu „ahhh pięknie” mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok.Poleżałam jeszcze z godzinę i po długich kłótniach ze swoim lenistwem przeturlałam się na ziemię i założyłam papcie w misie panda.Co do misi panda,były takie słodkie zawsze chciałam mieć jednego ^,^.Rozplątałam się z cieplutkiej kołderki i założyłam srebrzysty szlafrok.Wciąż zaspana zeszłam na dół trzymając się barierki w celu udania się do łazienki.Kiedy już miałam zamiar złapać za klamkę z pomieszczenia wyszedł mi tak znajomy zapach i blada skóra.Uniosłam swoją nieprzytomną głowę do góry i mlasnęłam kilka razy.Loki w mokrych włosach wyszczerzył zęby i spojrzał za mnie z takim rozbawieniem oczach i taką satysfakcją, że wybuchnął gromkim śmiechem.
-Widzę ktoś się tu nie wyspał albo musi iść jeszcze pospać-Palnął ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem na ustach.
-Mam wolne odwal się a teraz łaskawie zejdź mi z drogi muszę się umyć-Chrapnęłam i odepchnęłam go na bok trzaskając drzwiami.Rozebrałam się i zasłoniłam zasłonę.Odkręciłam kurek i zaczęłam się rozkoszować kolejną przyjemnością tego dnia-gorącą wodą, która przyjemnie muskała moje ciało.Dziwne, że Loki od samego ranka był w takim dobrym nastroju zazwyczaj wyglądał jak nastroszony jeż, ale biorąc to na logikę-jeż jak się nastroszy to nie ma ulizanych włosów.Swoją drogą czy jeże mogą się nastroszyć? Nieważne . . . Musze jeszcze pospać.
*Z Perspektywy Lokiego*
Jedyne, co słyszałem to plusk wody, który odbywał się w łazience.Byłem pewny, że jest dziś wkurzona, więc nawet nie miałem zamiaru się z nią drażnić. Wziąłem ten, tzw „Express’ i postanowiłem zrobić kawę dla siebie i dla niej.Wiedziałem, że pije czarną tak jak ja,dziwne kobiety zazwyczaj piją łagodniejsze a ona jak na złość nie zachowuje się jak dziewczyna.Po piętnastu minutach zza drzwi wyłoniła się moja blada zguba.Była opatulona w zielony ręcznik i w kapciach w misie panda.Misie panda,nie mam słów.
-No, co?-Warknęła patrząc na moją klatę.
-Mógłbym cię spytać o to samo-zaśmiałem się i podszedłem ze świeżo zalaną kawą.Spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i uśmiechnęła się.
-Dzięki-była zdziwiona moim zachowaniem sam się zdziwiłem, że to zrobiłem.Była praktycznie w samym ręczniku na włosach i na ciele.Zauważyłem, że z ukosa patrzy na moją klatę, ale za każdym razem, gdy ją przyłapywałem od razu przerzucała wzrok na podłogę.
-Mogę wiedzieć, czemu patrzysz na moją klatę?-Spytałem sarkastycznym tonem z uśmieszkiem na twarzy.
-Mogę wiedzieć, czemu patrzysz na moje cycki?-Spytała tak samo jak ja z idiotycznym sztucznym uśmiechem plus.
-Nie patrzę się, ale ty owszem.Nigdy nie byłaś z chłopakiem blisko? Zapewne nawet go nie miałaś.To niezbyt normalne, gdy ktoś tak psychopatycznie z ukosa przygląda się czyjeś klatce piersiowej.
-Nie,masz racje nigdy go nie miałam.Najwyraźniej jeszcze nie spotkałam tego właściwego.I swoją droga Selina już dawno stwierdziła, że mam nie po kolei w głowie-Syknęła z takim jadem w głosie, że kubek, który trzymała pękł w trzech miejscach.Najciekawsze było to, że dotykała go tylko kciukiem.Zainteresowało mnie to.
-A, kim będzie ten „właściwy”?-Byłem ciekaw, co mi powie patrząc na jej minę mimo wszystko rozdrażniłem ją jak dzika.
-Będzie kimś, kto będzie mnie akceptował taką, jaką jestem a nie będzie patrzył NA MOJE CYCKI LOKI!-Wrzasnęła patrząc na moją twarz.Jej twarz zaś przybrała koloru jaśniejszego trochę niż czerwień.Skoro takie sytuacje ją denerwują to, co jak ma kontakt z innymi ludźmi?
-Dobra spokojnie-zabrałem kubki a ten nad pęknięty wyrzuciłem.Delikatnie położyłem jej ręce na ramionach i szepnąłem do ucha-Miłość bezwarunkowa nie istnieje wiem coś o tym a ty masz jakieś urojenia.
-ZAMKNIJ SIĘ!-Ryknęła i cisnęła mnie na ścianę przyciskając ręką do szyi.Jej oddech przyśpieszył a źrenice rozszerzyły się.Zaśmiałem się a role się odwróciły.Złapałem ją za gardło i uniosłem do góry
–A widzisz? Ja mam rację zawsze-Ona zaczęła się szarpać i wierzgać na wszystkie strony.
-Pusz-czaj-mnie-Syczała.Nagle poczułem ja zapiekła mnie dłoń,zaczęła parzyć.Natychmiast ja cofnąłem.
-Auć!-Tym razem ja syknąłem złapałem się za rękę i zobaczyłem oparzenia przed nadgarstkiem.
-Boże-Zaczęła łapać łapczywie powietrze trzymając się za gardło.Kiedy zorientowała się, co zrobiła natychmiast się podniosła i uciekła na górę wciąż nie wierzyłem w to, co widziałem.
*Z Perspektywy Danielle*
To się znowu powtórzyło! obiecałam sobie,obiecałam że nie dopuszczę drugi raz do takiej sytuacji a tu co???? muszę kopic sobie melisse i w końcu się zrelaksować.Najlepiej zapomnieć o tej sprawie,tak,tak będzie najlepiej.Szybko się przebrałam i wyszałam przez okno,zeskakując na taras i wślizgując się na motor.Miałam bardzo interesujący dzień.Zrobiłam zakupy i spotkałam Rogersa, po czym poszliśmy na kawę.
„-Podobało ci się... No wiesz to pod..
-Tak wiem Steve,tak-uśmiechnęłam się.
Podeszliśmy do stoiska z lodami,on wziął orzechowe dwie kulki tak jak ja.Byłam mile zaskoczona, gdy odkryłam, że tak jak ja lubi ten smak.Potem poszliśmy na spacer.Zrobiło mi się trochę głupio jak wziął mnie pod ramię i ucałował w rękę, gdy odprowadzał mnie do auta i kupił mi różę,białą różę.Gdyby nie to, że byłam dziwnie nastawiona do ludzi,mogłabym nawet dać mu szansę w końcu to Kapitan Ameryka,może mieć każdą a wybrał mnie . . . Podrzuconego kundla, ale dlaczego?”
Opadłam na kanapę i odpaliłam telewizor.Przejechałam z 50 programów jak na złość nigdzie nic nie było,postanowiłam zrobić coś pożytecznego i rozpaliłam ogień w kominku dla czystej przyjemności.Kiedy się palił czułam się bezpiecznie jakoś tak było mi cieplej w środku.Zeszłam szybko do piwnicy i wyciągnęłam butelkę w winem.Wróciłam do salonu i od korkowałam.Korek zatoczył kółeczko i zniknął pod komodą.Trzymałam w ręku kieliszek „A co mi tam”i wypiłam z gwinta.
-Mogę też?-Znajomy głos zabrał mi butelkę i też chlusnął sobie z gwinta, po czym zasiadł obok mnie.
-Ty! Nieważne . . .-Sapnęłam,spojrzałam na niego i dodałam-rocznik 89, dostałam na 18.
Takich win nie pije się byle gdzie zazwyczaj tak jest na weselach.Najpierw dają dobre wino potem gorsze.Podobnie jest z zemstą nie śpieszyć się poczekać.Kiedy otworzy się jej od razu nie ma takiego samego smaku jak po otwarciu go po kilku latach.
-Wiem coś o tym-Uniósł brew i spojrzał przed siebie.
-Ty wiesz „Coś” o wszystkim,nie zauważyłeś?-Zaśmiałam się cicho i uśmiechnęłam się do niego blado.Od tylko odwdzięczył się parsknięciem i prawie, że udławienie się wiśniowym napitkiem.Jeszcze nigdy nie siedziałam tak wyluzowana popijając wino,Lokiemu nie przeszkadzało, że tak po prostu pijemy z jednej butelki ważne, że nikt nie wypominał nam, że butelki leżą w salonie niczym Peper Tony’emu i Selina Mi,wredne babska, ale i tak je kocham-na swój sposób oczywiście.Ja i uczucia ha! Dobre.
#4 "On kocha władzę,ja kocham puzzle"
*Z perspektywy Lokiego*
Leżałem na czymś, co przypominało złożone na wpół łoże. Zastanawiałem się gdzie, jestem i co tu robię. Na przeciwko mnie przed kominkiem leżała dziewczyna, była odwrócona do mnie plecami. Jej włosy kolorem przypominające moje były rozrzucone po całym dywanie w Okół niej. Trzęsła się i drgała, chyba miała dość nie przyjemną noc. Dotknąłem swojego ramienia. Zrozumiałem, że jestem nagi od pasa w górę. Rana którą wczoraj zrobiłem sobie przybywając do Midgardu była dokładnie opatrzona i czyszczona, zadrapania były zaklejone małymi plastrami. Byłem okryty kocem, a ona sama była w koszuli nocnej, która sięgała jej do kolan rozszarpana tylko nie wiedziałem z jakiego powodu. Próbowałem się podnieść lecz bez skutku. Kiedy próbowałem, ból przeszywał mnie od góry do dołu, byłem za słaby by się uleczyć. Próbowałem jeszcze zasnąć, chociaż przysnąć,bezskutecznie. Wpatrywałem się tak w sufit po czym rozejrzałem ciekawie po pokoju. W myślach, myślałem też o odnalezieniu mojego lustra przed Thorem, który zapewne odkrył moją nie obecność na Asgardzie. Na ścianie wisiały rysunki różnych postaci, krajobrazów, rzeczy. Obok stała gitara i fortepian. Na fortepianie leżał sztylet z czymś wygrawerowanym, z tego punktu oparcia nie widziałem co jest na nim napisane. Nagle z ust leżącej na dywanie dziewczyny wydał się ostrzy krzyk. Jej szybki i głośny oddech rozchodził się echem po pokoju. Z czoła spływał pot a twarz była bledsza niż wczoraj. Odchyliła głową do tyłu i przeczesała ręką włosy. - O obudziłeś się. Dobrze wiedzieć, że nie mam w domu trupa - Odetchnęła
Leżałem na czymś, co przypominało złożone na wpół łoże. Zastanawiałem się gdzie, jestem i co tu robię. Na przeciwko mnie przed kominkiem leżała dziewczyna, była odwrócona do mnie plecami. Jej włosy kolorem przypominające moje były rozrzucone po całym dywanie w Okół niej. Trzęsła się i drgała, chyba miała dość nie przyjemną noc. Dotknąłem swojego ramienia. Zrozumiałem, że jestem nagi od pasa w górę. Rana którą wczoraj zrobiłem sobie przybywając do Midgardu była dokładnie opatrzona i czyszczona, zadrapania były zaklejone małymi plastrami. Byłem okryty kocem, a ona sama była w koszuli nocnej, która sięgała jej do kolan rozszarpana tylko nie wiedziałem z jakiego powodu. Próbowałem się podnieść lecz bez skutku. Kiedy próbowałem, ból przeszywał mnie od góry do dołu, byłem za słaby by się uleczyć. Próbowałem jeszcze zasnąć, chociaż przysnąć,bezskutecznie. Wpatrywałem się tak w sufit po czym rozejrzałem ciekawie po pokoju. W myślach, myślałem też o odnalezieniu mojego lustra przed Thorem, który zapewne odkrył moją nie obecność na Asgardzie. Na ścianie wisiały rysunki różnych postaci, krajobrazów, rzeczy. Obok stała gitara i fortepian. Na fortepianie leżał sztylet z czymś wygrawerowanym, z tego punktu oparcia nie widziałem co jest na nim napisane. Nagle z ust leżącej na dywanie dziewczyny wydał się ostrzy krzyk. Jej szybki i głośny oddech rozchodził się echem po pokoju. Z czoła spływał pot a twarz była bledsza niż wczoraj. Odchyliła głową do tyłu i przeczesała ręką włosy. - O obudziłeś się. Dobrze wiedzieć, że nie mam w domu trupa - Odetchnęła
- Jak się czujesz? - A jak miał bym się czuć jak pół trup-Jęknąłem i przewróciłem oczami.
- Jeśli myślisz że tylko ty umiesz tak przewracać oczami to się mylisz - Syknęła i wstała. Podeszła do mnie, dotknęła palcami szyjii i przystawiła drugą dłoń do czoła. - Jest w miarę dobrze nie masz gorączki.
-Udajesz doktora czy chcesz się popisać? - Powiedziałem z uśmieszkiem na twarzy.
- O bądź cicho! Gdyby nie ja, byłbyś już martwy. Kim Ty w ogóle jesteś?- Odkleiła plaster i odwiązała opatrunek by go zmienić. Przetarła czymś nasączonym co śmierdziało i spojrzała na mnie pytającymi oczyma, podobnymi do moich. Zadała mi to pytanie z dziwnym tonem głosu i jednocześnie z bulwersują w głosie. Nie znała mnie i tak bez skrupułów rzuciła pytanie.
- Jestem Loki i pochodzę z krainy zwanej Asgard - Ująłem z dumą w głosie.
- Nieźle, uderzyłeś się w głowę podczas tego upadku? Teraz tak na serio kim jesteś? - Jej rozbawienie w głosie świadczyło o tym, że ma mnie za szalonego.
- Mówię, że jestem Loki książę Asgardu. - Stwierdziłem ponownie tym razem z pod denerwowaniem. Zmarszczyłem brwi i zamrugałem oczyma.
- Świetnie, mam w domu wariata - Uśmiechnęła się i zawinęła ponownie mój lewy bok.
- No tak wy Midgardczycy jesteście tacy płytcy, podaj mi rękę - Byłem ciekawy jej reakcji, była trochę zaskoczona tej prośby. Popatrzyła na mnie z przymrużeniem oczu i podała mi nieśmiało rękę. Naprężyłem mięśnie i ostatkiem siły uleczyłem jej ranę, rozświetliła się zielonym światłem i zaniknęła zupełnie. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i natychmiast cofnęła się pod ścianę. - Spokojnie nic się nie dzieje, uleczyłem twoją ranę.
- To niemożliwe! - Wyjąkała cicho.
- Możliwe takie zwyczajne w pozostałych królestwach to codzienność tutaj ludzie dziwią się słysząc słowo „Magia”
- Po co tu przybyłeś? - Podeszła bliżej i przysiadła się obok. - Rozpocznij swą opowieść - Obdarowała mnie wymuszonym uśmiechem.
*Z Perspektywy Danielle *
Patrzałam na niego jak na dziwadło. Loki, Asgard, Magia, to wszystko takie nieprawdopodobne i niemożliwe! Nie wierzyłam w żadne jego słowo. Nie orientowałam się zbytnio w mitologii Nordyckiej. Kiedyś cpś tam słyszałam gdy Selina czytała po obiedzie w niedziele, ostatni raz spojrzałam na jego twarz i rzuciłam pytające spojrzenie.
Patrzałam na niego jak na dziwadło. Loki, Asgard, Magia, to wszystko takie nieprawdopodobne i niemożliwe! Nie wierzyłam w żadne jego słowo. Nie orientowałam się zbytnio w mitologii Nordyckiej. Kiedyś cpś tam słyszałam gdy Selina czytała po obiedzie w niedziele, ostatni raz spojrzałam na jego twarz i rzuciłam pytające spojrzenie.
- A wiec co tu wiele mówić - Zaczął - Jestem książę Loki jak już mówiłem, przybywam z wiecznego królestwa Asgard. Moim celem przybycia na ziemie jest odnalezienie Midgardzkiego lustra. Jest to osoba przeciwnej płci, o podobnym wyglądzie i charakterze. Równie dobrze mógłbym uważać cię za tą osobę jednak twoja niewiara w to co mówię, skłania mnie do tego, że raczej nie jesteś tą której szukam.
- I na razie jej nie poszukasz bo jesteś zdany na mnie. Jesteś dość poważnie ranny i trzeba się tobą zająć. - Warknęłam.
- Równie dobrze możesz wyrzucić mnie na zewnątrz Panno . . .
- Danielle, jestem Danielle Collins. Przyjaciele mówią mi Danny. Właściwie mam tylko Selinę.
- Kogo? - Zapytał z zaciekawieniem w głosie, zamrugał powiekami i przechylił głowę w prawą stronę.
- Moja jedyna przyjaciółka, pilnuje mnie, żebym nie tłukła ludzi na prawo i lewo . . . Jest dla mnie jedyną rodziną. Nigdy nie znałam i zapewne nie poznam swoich biologicznych rodziców. Przykre ale cóż, trzeba żyć dalej - Mówiąc to w moim oku zakręciła się mała gorzka łezka. Szybo ją otarłam i podeszłam do okna. Padał deszcz, dudnił w chodnik i rurę deszczową. Nawet kiedy sama wspominałam o biologicznej rodzinie robiłam się w ściekła lecz jednocześnie chciało mi się płakać. Kiedy odwróciłam się, Loki był już pozycji siedzącej.
-Co robisz powinieneś leżeć! - Głośno powiedziałam, położyłam go z powrotem na pozycję leżącą.
- Spokojnie jestem bogiem poradzę sobie - Zaśmiał się i prychną dumnie.
-Taki z ciebie bóg, jak ze mnie człowiek ludu, żaden!
- Możesz się śmiać ale i tak jestem lepszy.
- Twoje cięte żarty mnie nie wkurzają - Zaśpiewałam unosząc brwi i uśmiechając się. - Ah - puknął się dramatycznie w czoło.
- Nie sądziłem, że taka istotka zniży się do takich żartów.
- Stark często mnie odwiedzał z Peper powinnam mieć tu jeszcze jakieś ciuchy dla ciebie,skoroś taki chojrak to proszę wstać i samemu sobie Wać pan wody nalać jeśliś pan spragniony-Rzekłam z uśmieszkiem na twarzy i sarkazmem w głosie,zmieniając temat.Pobiegłam na górę do pokoju gościnnego i wygrzebałam coś z szafy.Zielona bluza Toney’ego z jakimś napisem i czarne Jensy niestety nic lepszego nie miałam powinien być zadowolony jak zauważyłam to jedne z jego ulubionych kolorów,jego paleta barw była bardzo ale to bardzo uboga, rany. Szybko zbiegłam po schodkach i ku mojemu zdziwieni Loki siedział przy blacie kuchennym i popijał rzeczona wodę w rzeczonej szklance.
- Ty . . . dobra nie ważne - Westchnęłam i uniosłam brwi. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam masło, pomidor, ogórka, kawałek suchej kiełbasy i chleb. Sądziłam, że koleś z kosmosu się tym zadowoli a ja zjem swoje płatki z mlekiem.- Smacznego walnęłam i podałam mu sztućce. Jedliśmy w milczeniu, kiedy spojrzałam na zegarek wrzasnęłam na cały głos:
-O W DUPE! JESTEM JUŻ SPÓŹNIONA! - Szybko zerwałam się i ubrałam buty uczesałam się w biegu i założyłam coś w miarę ogarniętego. Byłam pewna, że Tony się wścieknie jak mu o tym opowiem. Postanowiłam, że zostawię to na razie dla siebie. Z szczoteczką do zębów w buzi ubierałam drugiego buta i założyłam szybko płaszcz.
- Gdzie się śpieszysz? - Powiedział patrząc na mnie krzywo.
- Do pracy, wybacz wasz mości ale jak ty to mówisz „Midgardzie” ludzie harują, żeby mieć owy kawałek chleba - Myślałam, że za takie idiotyczne pytania jeszcze go dobije. Jednak jeżeli miał rację i pochodził z tego „Asgardu” to można było mu to wybaczyć, chociaż sama w to nie wierzyłam do końca. Trzasnęłam drzwiami i wybiegłam jak oparzona.
*Z perspektywy Tony’ego*
Spóźniała się już ponad kwadrans! Byłem ciekaw co ją tak zatrzymało, może korki uliczne? Ruch w centrum był dziś rzeczywiście duży ale nie aż tak, żeby się spóźnić w ogóle ostatnio od tej kolacji z Rogersem dziwnie się zachowywała. Zastanawiałem się czy coś się między nimi wtedy zdarzyło, Kapitan chodził w niebo wzięty na spotkaniach Avengers’ów. Będę musiał chyba z nią porozmawiać o tym wieczorze.
Spóźniała się już ponad kwadrans! Byłem ciekaw co ją tak zatrzymało, może korki uliczne? Ruch w centrum był dziś rzeczywiście duży ale nie aż tak, żeby się spóźnić w ogóle ostatnio od tej kolacji z Rogersem dziwnie się zachowywała. Zastanawiałem się czy coś się między nimi wtedy zdarzyło, Kapitan chodził w niebo wzięty na spotkaniach Avengers’ów. Będę musiał chyba z nią porozmawiać o tym wieczorze.
- Dzień dobry panie Stark - Usłyszałem za sobą milutki głos Bianki.
- Cześć to coś ważnego bo jestem bardzo zajęty. A ty nie powinnaś pomóc Peper?
- Wiesz . . . owszem a co do tej sprawy to wiesz chciałam zobaczyć . . .
- Rozumiem a teraz wybacz - Tu zrobiłem przerwę. - Muszę naprawić wyrzutnie rakiet w zbroi.
- Aha dobrze cześć. - I posłała mi buziaczka. Nigdy za bardzo nie wiem czemu nie lubiłem towarzystwa Bianki, nie miałem z czym z nią porozmawiać, było po prostu dziwna... Za to Danny interesowała się tym i chętnie pomagała mi przy ulepszeniach. Potrafiła przesiedzieć w warsztacie cały dzień bez jedzenia i jeszcze nie być zmęczona, interesowała się tym. Właśnie to podobało mi się w niej. To się nazywa córka, chociaż nie była do końca moją córką. Nagle jak piorun w padł wilk o którym była mowa. - Przepraszam za spóźnienie - korki uliczne były. -Rozumiem usiądź i odpocznij sobie,zjedz jagódkę i zabieramy się do roboty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)