*Z perspektywy Seliny*
Był kolejny deszczowy dzień w NY.Wyciągnęłam się leniwie i spojrzałam na zegarek była 530,najwyższy czas był wstać.Wygodna pościel nie pozwalała mi wyciągnąć nawet paluszka od nogi. „Muszę wstaaaaaaaaaać”ziewnęłam.Oparłam się o ścianę i ponownie wyciągnęłam się,biała koszula opadła do samej podłogi,czyściutkiej podłogi.Zazwyczaj to do moich obowiązków należało sprzątanie podczas gdy Danny i Stark znów nad czymś intensywnie pracowali.Co miesiąc Pan Stark i Pani Potts przeprowadzali kontrole czy dom się trzyma,porządki i tym podobne,a Collins pracując ze Starkiem udowadniała że może utrzymać Dom.Byłyśmy jak stare dobre małżeństwo prócz tego że Dann często wywoływała bójki.Miałyśmy po 17 lat więc nie było źle.Moje ciche kroki poprowadziły mnie do lustra które wisiało na ¼ ściany.Uczesałam włosy i ubrałam się w coś dogodnego,umalowałam jeszcze oczy dla lepszego efektu.Nagle dobyło się głośne hałaśliwe z hukiem otwarcie drzwi.Mogłam się domyślić kim jest ten Gość o późnym poranku.
-No myślałam że się nie obudzisz-Warknęła czarnowłosa postać o szmaragdowych oczach.
-Danny puka się!
-Tobie jakoś to się nie zdarza.
-Bo nie ma cię nigdy w domu,siedzisz u Peper-Moja obojętna mina znów skupiła się na dokończeniu kresek na oku.
-To znaczy się w domu-I naskoczyła na szafkę z moimi kosmetykami.Ręka mi zadrżała i zamiast prostej kreski pojawiła się fala liniowa.
-No wielkie dzięki Dann-Krzyknęłam i zaczęłam zmywać tsunami.
-Służę uprzejmie-Powiedziała sarkastycznym tonem i ukłoniła się. Zniknęła za drzwiami mocno nimi trzaskając.Cała Danny,taka arogancka,wredna,bez subordynacji.Westchnęłam i poprawiłam kreskę,zabrałam plecak,telefon i zeszłam na dół.W kuchni rozchodził się zapach świeżo zaparzonej czarnej kawy.
-Twoja z mlekiem i cukrem jak prosiłaś-Rzuciła Danny.Ona zawsze piła czarną,czarną jak jej serducho,często tak to sobie żartowałam.
-Tak wiem dzięki,Danielle słuchaj rozpoczynamy drugi rok liceum nie chcę żebyś znów narobiła sobie kłopotów dobrze?- Powiedziałam to z taką nadzieją i nutą żalu w głosie. W zeszłym roku o mało co nie wyrzucili jej ze szkoły za pobicia.
-A ty znowu swoje nie jesteś moją matką,nikt nią nie jest-Powiedziała z nutką ironii-Taka trochę ironia losu nie?
-Ta-Mruknęłam i powróciłam do picia kawy.
~*~
-Dziwki na dwunaaaaastej-Mruknęła melodyjnie moja towarzyszka.
-Tak wiem widzę tylko nie zrób czegoś głupiego błagam cię Danny-W duchu modliłam się żeby tamta,jeżeli jej życie było miłe nie odzywała się.Jednak jeśli myślałam że Tapeciara będzie mądrzejsza to się srogo pomyliłam.
-Cześć Selino cześć Eddy-Zaśmiała się podle.
„Nie rób nic proszę”-modliłam się w duchu.
-0 reakcji naprawdę? Mamusia wysłała cię na terapię? Zapomniałam że ty nie masz matki Hahahahaha.
Zacisnęła pięści i stanęła w miejscu.
-Cześć kochanie-powiedział Flash tuląc i całując Tapeciarę które imię brzmiało Nens.
-Nasza kochana panna Collins zapomniała języka w gębie misiu.
-Chodź idziemy stąd nie warto-szepnęłam jej do ucha.Już miałyśmy iść w stronę domu kiedy Flash wrzasnął:
-Tak uciekaj księżniczko,sierotko. Z ust pieniącej się ze złości Danny wydarło się ciche tchnienie
„Załatwione”
~*~
*Z perspektywy Danielle*
Szybkim obrotem wybiłam się i wycelowałam dokładnie prawy prosty dokładnie w nos Blondyna.Złapał się za niego i cofnął trzy kroki.Tym razem kop wylądował na jego brzuchu i między nogami,cofnął się jeszcze z cztery kroki.Wystraszona tapeta też się cofnęła a z jej ust wyrwał się zduszony okrzyk.
-A to za moja matkę szmato-Syknęłam i moja pięść znalazła się na jej policzku.
Obity Flash podniósł tapetę i szybkim truchtem ruszył w stronę ucieczki.
-Jesteś naprawdę opętana Collins,chora!-Wrzasnął i zniknęli za murami kolejnej uliczki.
Szybki i ciężki oddech Seliny uznałam za przerażenie że ktoś nas zobaczył.
-Spokojnie nikogo tu nie było,po tych ulicach nikt nie chodzi doskonale o tym wiesz.
-Wiem?! Oczywiście że wiem! Ale ty jak zwykle musisz wszystko spartolić! Po co go pobiłaś?! Mówiłaś że nienawidziłaś swoich rodziców no wiesz tych poprzednich . . . . . . . ale to nie powód żeby od razu rozwalać komuś twarz Danny!
-Nie mówię o niej mówię o tej matce . . . . no wiesz . . . . . której nie znałam ale to nie zmienia faktu że jest szmatą . . .
-Akurat tu masz rację
Uśmiechnęłam się z tryumfem w oczach,tak zazwyczaj kończyły się nasze kłótnie cicho i spokojnie bo Sel zawsze mi ulegała.
-A i właśnie-Poczułam ostre przeszycie na policzku i wściekłe spojrzenie Przyjaciółki.Zrozumiałam że dała mi w twarz.
-Za co?!-prychnęłam.
-Oj już ty wiesz-uśmiechnęła się sarkastycznie i radosnym krokiem powędrowała w stronę stacji Autobusowej.
~*~
Siedziałam tak ja bujawce ogrodowej i przymknęłam oczy.Jak miło znów było poczuć orzeźwiające powietrze lasu,z dala od zgiełku miasta.Po szkole zazwyczaj właśnie tak spędzałam czas,jakieś jabłko(mój ulubiony owoc) i ewentualnie poduszka do późniejszej drzemki.Miałam gdzieś że Selina wrzeszczała że nie posprzątałam w pokoju,nie zrobiłam zakupów,nie . . . . to wszystko było wtedy dla mnie niczym.Błoga cisza i spokój,tak to moje klimaty.
-Dann śpisz?-spytała blondynka podnosząc z nad mojej twarzy książkę.
-Odłóż ją tam skąd ją wzięłaś jeżeli ci życie miłe,tu się poobiednią drzemkę odsypia-mruknęłam a książka znów pojawiła się na mojej głowie przysłaniając słońce.
-Książki nie są do ochłody przed słońcem.Do takich celów służą okulary przeciw słoneczne i kapelusze eh . . . .Tak przy okazji widzę że wybrałaś mitologię o bogach północy hmmm???-Tej jej anegdoty potrafiły wkurzyć każdego,zawsze miała coś na temat.
-Owszem była pierwszą z brzegu-mruknęłam znów próbując przysnąć.
-Przypadek? nie sądzę-zaśmiała się i wstała.Obdarowała mnie uśmiechem i poszła w stronę salonu.
Założyłam rzeczone okulary przeciw słoneczne i ześlizgnęłam książkę z głowy „Mitologia Nordycka” hmmm.Nie byłam skora do czytania książek,jednak po pominięciu wstępu,przerzuceniu kilku stron zaczęłam czytać opisy bogów.Moją uwagę przykuł nie jaki „Loki”. „Jesteś nawet trochę podobny do mnie . . . . tyle że ciebie nie ma a ja mam życie ułożone inaczej.Z braku zajęcia poczytałam jeszcze parę stron,anegdoty i opowieści.Nawet nie zauważyłam jak zrobiło się ciemno,myślałam że to Sel przysłoniła słonce jednak zrobiły to drzewa.
-O widzę że ktoś się zaczytał hihihi- zarechotała blondi i usiadła na przy stoliku.
-Wcale nie po prostu . . . po prostu tak-odburknęłam i położyłam książkę tam gdzie stała.
-Wiesz to nawet pożyteczne,jak dla ciebie-Czy ta dziewczyna się o de mnie odwali łaskawie????
-O zamknij się-zerwałam się z fotela i nalałam Brandy,to mnie uspokajało.Nie jestem alkoholiczką tylko lubię dobre wina,nic po za tym.
Parę godzin później gdy Sel smacznie spała,ja zjechałam po barierce od schodów i porwałam książkę z powrotem.Chyba była to pierwsza taka która mnie zaintrygowała.Prawda była taka że praktycznie całą noc łapczywie pochłaniałam treść książki.Była niezwykle ciekawa jak na „Ksiażkę”.Sama nie wieżę że czytam książkę i to jeszcze o rzeczach których nie ma okay.Nie byłam fanką fikcji,wolałam akcję,wybuchy i ewentualnie samochody to były moje klimaty,nie Thor,nie Loki i nie Odyn nie moja knajpa a tu uhuhuhu same ciekawe rzeczy.Nagle przypomniało mi się że jutro wpada Peper i Tony,Olę żeby nikt nie zobaczył tej butelki bo się jeszcze skurczybyk do niej dorwie.Jęknęłam cicho i opadłam na poduszki.Księżyc świecił dziś wyjątkowo jasno a świerszcze grały serenadę.Wyszłam na bosaka na balkon i spojrzałam w niebo.Westchnęłam i szepnęłam do siebie: „Szkoda że nie istniejesz”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz