niedziela, 26 października 2014

III Kulki

Hej,cześć i czołem! witam was w trzecim rozdziale informuję wszem i wobec że rozdziały tutaj będą się pojawiać co tydzień w sobotę albo w niedzielę! tak,tak dziękuję dziękuję ale nie mnie przyszło dziękować tylko mojej nowej becie Pani Małgosi! Jestem bardzo wdzięczna że chciała pani usiąść nad tym i pośmiać się z moich wypocin ;) Mam tak że przyjemność powitać nowe czytelniczki! zasugeruję:Ciasteczko? kawkę? czy fondue? Tak więc zapraszam do wygodnego ułożenia się w fotelach i zaczytania się w rozdziale trzecim
Zapraszam!
Ps.We wtorek bd mieć podłączany W KOŃCU internet LTE tak że możecie się spodziewać mojej działalności na YT


Rozdział III
~*~Aarone~*~
-Nie jestem pewna ,czy to dobry pomysł-Brunetka objęła się ramionami i spojrzała krzywo na chłopaka ,który powolnym krokiem przechadzał się na tafli lodu. Wyszczerzył się i odszedł jeszcze dalej od brzegu. Był ubrany w czarny płaszcz powyżej kolan, czarne sznurowane buty i czerwony, gruby szal schowany pod kurtką. Jego uczy i nos były czerwone od mrozu, jednak ta drobna niedogodność nie przeszkadzała mu w popisywaniu się przed przyjaciółką.
-A co strach cię obleciał?- Chłopak pokazał brunetce język i zaczął stąpać po lodzie z jeszcze większą siłą. W oddali widać było most prowadzący na drugi koniec miasta. Śnieg leżał praktycznie wszędzie .Pokrywał całe drogi i wolne skupiska trawy. Gdzieniegdzie wystawało jakieś źdzbło zamrożone przez nocne temperatury. Zimę tego roku była wyjątkowo sroga. Był 3 marca a lód i śnieg jak były, tak są ,zima tego roku raczej nie śpieszy się z odejściem.
-Harry lepiej nie kusić losu-Dziewczyna miała na sobie niebieską skórzaną kurtkę, czarne botki i legginsy oraz gruby czarny szal i czapkę z pomponem. Przygryzła bordowe paznokcie i zaczęła szybkim krokiem krążyć koło brzegu, obserwując z niepokojem lodowe popisy swojego kolegi.
-Oj, nie bądź taka sztywna, chodź tu do mnie lód jest gruby!- krzyknął jakieś 10 metrów od brzegu. Biały puch zakrył wszystkie dziury po rybakach, drobne pęknięcia i zalaną wodą część nieopodal. Harry ślizgał się po tafli, jakby nigdy nic, udając, że krzyki brunetki nie robią na nim wrażenia. Kiedy chłopak z dziarską miną zbliżał się do brzegu, lód niebezpiecznie zaskrzypiał w i ułamek sekundy załamał się pod brunetem.
-HARRY!- Dziewczyna wrzasnęła i szybko, ale rozważnie podchodziła do topielca. Rzuciła mu swój szal i ciągnęła z całej siły, aż Osbourne znalazł się na pewnym lodzie-Wiedziałam ,że to się tak skończy, mogłeś utonąć, idioto!- szepnęła ze łzami w oczach. Wytachała go na brzeg i zadzwoniła szybko po taksówkę. Brązowooki trząsł się z zimna i wycieńczenia. Momentalnie pobladł a jego ręce straciły czucie. Kiedy żółte auto podwiozło ich pod samą rezydencję ,błękitnooka pomogła mu wejść do domu. Ułożyła go przed rozpalonym w kominku ogniem. Zdjęła z niego mokre ubrania zaraz po tym z siebie. Przemarznięty Harry obserwował jak jego towarzyszka po kolei pozbywa się kolejnych warstw ubrań. Kiedy została w samej bieliźnie ułożyła się na chłopaku i przykryła ich kocem. Brunet od razu przycisnął ją do siebie chcąc pochłonąć z jej prawie nagiego ciała całe możliwe ciepło. Jego ręce oplotły jej drobne ciałko i nie zelżało uścisku. Ona wygodnie ułożyła się na jego piersi i czekała aż się ogrzeje. Po jej ciele przebiegł dreszcz. Poczuła jak jej przyjaciel po jakimś czasie zjeżdża do jej pośladków.-Harry co ty odwalasz?- Mruknęła podnosząc uśpioną głowę w jego stronę. Drugą ręką sięgnął po kramle spinającą jej włosy. Długie włosy o barwie ciemnej czekolady rozsypały się niczym liście jesienią z potrząśniętego drzewa.
-Mógłbym tak codziennie zasypiać z tobą grzejącą mnie prawie nago-Zaśmiał się i spojrzał na nią. Ona lekko obrażona ześlizgnęła się z chłopaka i ubrała-No ej żartowałem wciąż jest mi zimno widzisz?- Teatralnie zaczął się trząść i wydawać dziwne dźwięki.
-Bernardzie! Byłbyś tak miły i przygotował kakao razy dwa z piankami i bitą śmietaną?- Dziewczynka uśmiechnęła się w stronę kamerdynera. On spuścił wzrok, przyglądając się nagiemu Osboune’owi przykrytemu jedynie kocem i jego wilgotnym włosom .

-Niezwłocznie panienko .Skoczyła szybko na piętro i wręczyła mu suche ubranie. On szybko pomknął do łazienki i tyle go widzieli. Kiedy Bernard przyniósł kakao, jak na zawołanie Brunet wyrósł z pod ziemi i wskoczył na kanapę.
-Dzięki-szepnął, całując ją w policzek. Uratowała mu życie po części, był jej to winny. Zarumieniła się i ukryła twarz w książce. Zawsze, kiedy syn Osbourne’ów był obok niej ,czuła się dziwnie. W brzuchu się jej przewracało, a policzki robiły się czerwone jak dojrzałe pomidory. Nie sądziła ,że może coś czuć kiedykolwiek do syna człowieka, który ją przygarnął po tym wszystkim, nigdy
W ułamku sekundy otworzyłam oczy i obejrzałam się w lewo, nic tylko ciemność. Podniosłam się do pozycji siedzącej i sięgnęłam po białego Samsunga i zerknęłam na zegarek,była 3:47.Usiadłam na oknie i obserwowałam, co dzieje się poza tym małym światem, jaki wokół siebie stworzyłam. Tak, mój mały własny świat ,w jakim się zamknęłam i nic poza nim nie widziałam. Praca, dom i nocne ćwiczenia ,nic poza tym się dla mnie nie liczyło. Delikatnie ześlizgnęłam się z białej witryny utrzymujące okno i po cichutku wymsknęłam się z pokoju i zajrzałam do dziadka, spał jak zabity. Na wszelki wypadek podkradłam się do niego i przyłożyłam ucho do ust, oddychał równo i spokojnie ,to dobrze .Cóż dziadek jest po zawale, więc nigdy nic nie wiadomo. Bierze kupę tabletek o różnych dziwnych, dziwacznych nazwach, dla zwyczajnego człowieka nie do wymówienia. Ucałowałam go w czoło i wyszłam. Z okna w kuchni było widać okno kuchni mojego sąsiada z 7A Steven’a Rogers’a. Mieszkał tu od niedawna, może z jakiś dobry kwartał? Nie pamiętam dokładnie ,ale wiem, że akurat wracałam z pracy, kiedy spotkałam go po raz pierwszy, to akurat pamiętam dobrze. Wtedy, gdy „pomógł” mi pozbyć się tych meneli, nie mogłam go poznać, ale potem coś zaczęło mi świtać. Pamiętam ,że padał deszcz a ja na całe boże nieszczęście złamałam sobie obcas. Otwierałam akurat drzwi , kiedy on wchodził po schodach i rzucił krótkie :-„Dzień dobry, pozwól, że ci pomogę .Wziął klucz od drzwi, otworzył i popchnął je lekko ,ustępując mi miejsca. Nie zdążyłam mu nawet podziękować ,kiedy zniknął za swoimi drzwiami. Zszokowana wciąż stałam tam ,tak jak jakaś idiotka i obserwowałam punkt przed sobą, nieświadomie oczywiście. Z transu obudził mnie dziadek który akurat wrócił z tzw.” Posiedzenia Rady Klozetowej ”.Wracając do rzeczywistości. Obserwowałam przez krótką firankę, jak mój sąsiad krząta się po kuchni ,o tej porze? Dziwne, on też nie może spać? Westchnęłam i nalałam sobie soku, obserwując ten bardzo fascynując widok. Otworzyłam okno na oścież i położyłam głowę podpierając ją ramionami. Steven musiał to chyba zauważyć ,bo uśmiechnął się do mnie i pomachał. Zrobiłam się czerwona i szybko wróciłam do swojego pokoju. Co za chora noc.
Kilka godzin później . . .
-Panienko Ray . . .-Obudziło mnie puknięcie w ramię. Natychmiast się wyprostowałam i odwróciłam. Boże ,to tylko pan Fox . . .Na twarzy miał wymalowany uśmiech i trzymał dwa kubki z kawą. Wręczył mi ten czerwony z liśćmi klonu i przysiadł się obok. Delikatnie poklepał mnie po plecach i śmiejąc się lekko, wydusił z siebie:-Kiepska noc?
-Nawet pan nie wie ,jak bardzo- Upiłam łyk z porcelanowego naczynia i wstałam. Przetarłam oczy i spojrzałam na siebie, wyglądałam okropnie. Włosy w całkowitym nieładzie, oczy podkrążone a skóra nienaturalnie blada. Westchnęłam i podałam Lucius’owi projekty. Dziwne, dziś nie miał w ogóle zastrzeżeń.
-Widzę, im dłużej ma panienka sposobność ,tym bardziej rozwija się pani pomysłowość i umiejętności ,tym razem, jak widzisz ,nie ma ani jednak kreski poprawki. Uśmiechnął się szeroko i podał mi z powrotem moje siódme poty z ostatnich dwóch tygodni. Założył swój czarny kapelusz i płaszcz, pożegnał się i wyszedł.
-Bardzo . . .-szepnęłam sama do siebie, drukując kopię nowego stroju i pasa z harpunem. Przez kolejną część dnia pan Wayne nie zawitał w moje progi i prawidłowo. Nie miałam ochoty dzisiaj z nikim rozmawiać a tym bardziej z nim ,nawet nie wiem ,czemu. Bruce Wayne to bardzo miły i porządny człowiek, więc dlaczego czepiam się o bzdety. Kiedy ubierałam się do wyjścia ,oczy otworzyły mi się ze zdumienia .Przetarłam je lekko i przyglądałam się ,jak Bruce Wayne oraz Anthony Stark wysiadają z windy i witają się ze mną. Zza niższego z mężczyzn wychylił się nikt inny jak sam Kapitan Ameryka. Czułam ,jak robi mi się niedobrze.
-To panna Marlene Ray, moja szefowa działu „Nauk stosowanych w Wayne Enterprises. Szef objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie.
Po plecach przeleciał mnie dreszcz a twarz straciła na kolorze. Stark chwycił moją dłoń i ucałował, szepcząc:
-Anthony Stark ,właściciel Stark Industries . A to znany przez wszystkich Kapitan Ameryka! Stark z sarkazmem w głosie uchylił się lekko i wskazał ręką na najwyższego z nich. Kiedy Rogers podchodził się przywitać, miałam wrażenie, że zwymiotuję.
-Tak, wiem, znamy się, pan Kapitan jest moim sąsiadem -uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam się w stronę szefa . On tylko klasnął dłońmi i dla rozładowania atmosfery rzucił coś w stylu: „To może pokażę szanownym panom ,co Firma Wayne Enterprises ma do zaoferowania”
~*~Steve~*~
Nie sądziłem, że tu pracuje. Mógłbym się założyć, że ktoś taki jak oma pracuje w bardziej ciekawszych zawodach niż ten. Jeśli ktoś lubi grzebać przy tej całej elektronice ,to nie ma mu co przeszkadzać. Ta cała elektronika przejmuje świat i większość rzeczy, jakie buduje Stark też wymaga baterii. Rzeczy, jakie budowała Marni u Wayna’a nie potrzebowały baterii, były bardzo pomysłowe i kreatywne. Kiedy Wayne i Stark szli z przodu, podszedłem do Panny Ray i szepnąłem.:
-Stark nie grzeszy skromnością w przeciwieństwie do twojego szefa-uśmiechnąłem się do niej ,ale ona tylko przesłała mi lodowate spojrzenie i obróciła oczami. Była ubrana w krótką czarną spódniczkę i szpilki, podobnie tak jak wtedy, gdy ją zobaczyłem ją po raz pierwszy ,już wtedy biło od niej pewnego rodzaju niezwykłością.
-Oczywiście, Stark to świnia i kobieciarz a Pan Wayne to uosobienie spokoju. Ma dystans do ludzi, niewielu z nich ufa. Obstawiałabym Fox’a i tę pomocniczkę prokuratora okręgowego Rachel Dawes.
-Widać, że lubisz swoją pracę.-Uśmiechnąłem się i poklepałem ją po plecach. Dogoniliśmy miliarderów i szliśmy w stronę kolejnych teczek, pudełek mniejszych i większych oraz walizek. W środku w większości były gadżety i broń .Sam Stark zadawał się być zaskoczony taką prostotą, jednak za każdym razem, gdy Wayne podawał cenę, Tony tylko prychał i wysuwał powody dla których „to” nie było warte swojej ceny. Próbował prawie wszystkie sprzęty ,jednak nie mógł się zdecydować, co wybrać, nie chciał sobie psuć wizerunku. „Tony Stark kupuje sprzęt i części od Bruce’a Wayne’a na swoje zabawki typu Iron Man”. Dla mnie każdy z tych gadżetów był świetny, praktycznie można by go użyć w każdej sytuacji. Kiedy skończyliśmy obchód, Stark i Wayne usiedli przy osobnym stole z kieliszkami i kupą dokumentów do podpisania w razie zakupu. Jak to ujął Tony: „To bardzo tajnie. Nie do oglądania przez mój kapitański tyłek”. Widziałem ,jak Marni przynosi talerz z ciastkami, po czym zmierza w moją stronę. Widziałem, jak Stark kątem oka gapi się na tyłek szefowej działu „Nauk Stosowanych”, nie chciałem wyjść na idiotę, ale rzeczywiście było na co popatrzeć, podobnie było z biustem.
-Ciastko?- spytała ,kładąc tacę na stoliku. Z stosu ciastek wyciągnęła 3 małe kuleczki z prawie niewidocznym guziczkami.-Widziałam, jak ci się spodobały, weź. Uśmiechnęła się i wyjęła ze stosu słodyczy owe kulki. Wepchnęła mi je w rękę i zamknęła.-Użyj je w odpowiednim momencie. Usiadła obok mnie i rzuciła mi krótkie spojrzenie. W pracy wyglądała całkiem inaczej. Umalowana, skromna i taka cicha, jak by ją podmienił.
-Skąd ten akt dobroci u ciebie? Armia daje sporo kasy na takie rzeczy. Spojrzałem na nią a ona oblała się rumieńcem. Kiedy Biznesmeni zakończyli swoje tajne posiedzenie,wściekły Tony ze sztucznym uśmiechem na ustach pożegnał się i wziął Bruce’a na stronę.
-Jakoś tak . . . Po prostu chcę zrobić dla ciebie coś miłego za to, że mnie . . . uratowałeś, no wiesz wtedy. Widziałem, jak duka słowa lekko zawstydzona. Jeśli się nie mylę, ona też ma problemy z kontaktami z płcią przeciwną.
-Co powiesz na kawę jutro, o 14? -palnąłem to co prawda od rzeczy, ale w końcu to z siebie wydusiłem. Od tego feralnego wypadku minęły ponad trzy tygodnie. Co prawda spojrzała na mnie lekko zaskoczona, jednak nie wydała z siebie nawet dźwięku. Pośpiesznie strzepnęła spódnicę i poleciała za odchodzącym szefem, ja zresztą też musiałem już iść. Kiedy wsiedliśmy do samochodu ,Tony nie wytrzymał i wydarł się na całe gardło :
-JAK TEN LALUŚ ŚMIAŁ TWIERDZIĆ, ŻE MA LEPSZY SPRZĘT ODE MNIE. Wielce obrażony odpalił Forda Mustanga. Po drodze o mało nie spowodował wypadku, potrącając bezdomnego z wózkiem.

Pozdrawiam Lupin

niedziela, 12 października 2014

II Koci Rycerz

Witam witam i o zdrowie pytam tam wiem jestem znów spóźniona jak cholera wiem(nie łamać przykazać! nie zabijać!) wiąże się to z brakiem bety i czasu oraz internetu.Jeszcze się nie doczekałam na ten LTE i penie się nie doczekam . . . . Właśnie,ostatnio mam taką fazę na "Więźnia Labiryntu" że kupiłam sobie nawet książkę XDD.Pierwszego dnia miałam już na koncie 22 rozdziały i powiem wam że niektóre wydarzenia z książki zostały pominiente lub w ogóle nie ma ich tak jak na filmie więc warto czytać książki ;D.Ogólnie to książka jak i film są zajebiste tak samo jak "Igrzyska Śmierci" i "Niezgodna" Tylko Polecać ;)
Dzisiejszy rozdział dedykuję Evelyn M c; Dziś niestety bez gifów bo internet chodzi jak kupa "KLUMPU" dosłownie


~*~Marni~*~
 
„Szybko, szybciej, no dalej!”pukałam w srebrną barierkę w małej windzie byłam sama, a była godzina 7:30.Ta Mała winda ruszała się wolnej niż ślimaki muszę pogadać z Wayne’em o przyspieszeniu tego nie, dlatego, że ostatnio się spóźniam no dobra tylko, dlatego, że ostatnio brakuje mi czasu.W końcu piętro -3, szybko podniosłam teczkę z papierami i ruszyłam pędem w stronę biurka sosnowego położonego przy północnym narożniku.W innych częściach Sali był „Nietoperz”, kostiumy, pistolety i inne przydatne gadżety. Zastanawiały mnie tylko tak częste wizyty pana Wayna w moich skromnych progach.W ostatnim czasie przychodzi i oglądał wszystko dokładnie, żeby potem sobie coś wziąć.Jak dla mnie, to wszystko jest jego, więc nie mam prawa nawet wspominać o tym, że warto, by było wspomnieć o tym zarządowi Wayne Enterprises .Delikatnie włożyłam projekty do wdrukowania i podpisałam kilka list, między innymi zaległości z przed kilku dni.Była 8: 00 wszystko łącznie z kawą rozpuszczalną było przygotowane na przyjście szefa, jednak po, nim ani śladu.  
-Dzień dobry panno Ray-Niski zmęczone męsko głos przywitał mnie z windy.Obróciłam się na pięcie i spojrzałam w tamtą stronę przy wejściu do jeżdżącego pokoiku stał pan Fox.Trochę zdziwiły mnie jego odwiedziny, ale według Panicza Bruce’a był tu zawsze mile widziany.Zanim zaczęłam tu pracować był moim mentorem i pomocnikiem.Wiele się od niego nauczyłam, między innymi jak obsługiwać reaktor jak zadowalać szefa i najważniejsze-o nic nie pytać do, póki sam nie nasunie tematu.  
-Witam Panie Fox, co pana sprowadza w taki ponury dzień do firmy.Raczej nie znajdzie pan tu żadnych ciekawych atrakcji.Z tego, co pamiętam potrafił pan tu przesiedzieć cały dzień-Uśmiechnęłam się i podałam mu kubek z kawą.Czarnoskóry mężczyzna usiadł na swoim starym fotelu i wziął w rękę moje projekty.  
-No cóż Panienko Ray od czasu do czasu ktoś musi przestrzec cię przed urokiem Pana Wayne'a, nie jedna panna z New York’u chciałaby z nim być-Oboje się zaśmialiśmy i spojrzeliśmy po sobie.Fox upił kolejny łyk Kawy i wziął w rękę ołówek.Narysował coś obok lufy broni szybkiego strzału i poprawił rękojeść.  
-W szczególności, że siedzibę zarządu przeniesiono do większego miasta.Podejrzewam, że panu Wayne’owi nie bardzo podoba się spanie w Hotelach po tak męczących nocach.Tak sobie pomyślałam, że warto skrócić lufę, przez co strzał będzie szybszy, ale i słabszy.Byłby dobry na krótkie odległości.-Pokazałam palcem na końcówkę broni i zatoczyłam na niej małe kółko.Pan Fox zmroził mnie wzrokiem jak, by chciał powiedzieć „W TYM TEMACIE LEPIEJ SIĘ NIE UDZIELAJ”wiedziałam, że mój szef nie należy do normalnych szefów.Miał no cóż, nie zbyt normalne wymagania.Ostatnio pożyczył zbroję grotołaza potem zażyczył sobie czegoś do skakania z dachów, a na koniec zamówił sobie grafitowe maski z uszami bóg wie, po co.Ach, ci miliarderzy, nie mają, na co wydawać forsy.Podobno większość jego zarobków idzie na odbudowę dworu jego rodziny w Gotham City jakieś 30 Km stąd.Rok temu w gazecie ukazała się artykuł „Pijany Miliarder Spalił Swój Dom”wiązało to się z rozpyleniem halucynogenu w Gotham, to miasto jest tak zepsute, jak jego mieszkańcy.Za nic w świecie nie chciałabym tam mieszkać, Nie wiem jak pan Bruce może tam mieszkać o dziwo rozpowiada, że mu się tam podoba.Zresztą prócz domu pan Fox mówił, że zostawił tam dziewczynę jak jej tam było... Aha, Rachel Dawns ta asystentka prokuratora okręgowego.No niezłą dziewczynę sobie przygruchał.Nie ma jak to pławić się w kasie i zdobywać laski, chociaż pana Wayne'a bym o to nie oskarżała.Jest zbyt uczciwy, by się dopuścić czegoś takiego bardziej bym podejrzewała o to tego Starka ten, to dopiero jest bogaty.Zawsze zadawałam sobie pytanie, kto jest bogatszy Pan Wayne, czy Stark.Jeśli, kiedy kol wiek będę miała okazję postaram się to sprawdzić.  
-Masz rację może się przydać na krótsze dystanse-Pan Fox wstał podziękował i ruszył z stronę nie dużej windy.Po szefie wciąż ani śladu, więc miałam chwilę dla siebie.Miałam czas zastanowić się nad tym, co wczoraj się stało o tym jak mój sąsiad pomógł przytaszczyć moje bebechy do domu i o moich niekontrolowanych atakach płaczu.  
-Witam Ray, wybacz mi za spóźnienie, ale musiałem załatwić parę spraw związanych z Firmą, co masz dziś dla mnie nowego?-Szef był dziś w bardzo dobrym chmurze może w końcu dobrze spał od ostatnich kilku tygodni.Podszedł do mnie dziarskim krokiem i ucałował w policzek.  
-Widzę ma pan dzisiaj dobry humor panie Wayne, bardzo mnie, to ciszy-Obdarowałam go promiennym uśmiechem i podałam kubek z parzoną kawą.Wręczyłam mu projekt poprawiony przez pana Fox’a i dodatkowe poprawki na stroju wszystko łącznie zajęło mi ponad 9 kartek-Taki tam mały zręczny pistolecik na krótkie dystanse.Kule mają zaostrzone końce i, gdy tylko spotykają się z przeszkodą wybuchają.Działa na małe odległości, ale ma niezłą moc, to mu trzeba przyznać.  
-Owszem mam bardzo dobry humor i wątpię, żeby istniało coś , co może go dziś zepsuć.Projekt pistoletu całkiem dobry.Podręczny, mały, dobra rączka widzę szybkie poprawki ołówka.Sądząc po tych pociągnięciach miała pani dzisiaj gościa-Pan Wayne wciąż intensywnie oglądał projekt zbroi i materiału.-Poliwęglan nieźle-Mruknął.  
-Tak był tu dziś pan Fox i w przeciwieństwie do pana był wcześniej-Rzekłam z lekkim wyrzutem.Specjalnie wstałam wcześniej i przygotowałam, żeby było jak w zegarku, ale i tak w jasną dupę się spóźniłam wbrew swoim planom.  
-Widzę Panience też chyrom dopisuje-Uśmiechnął się ponownie szeroko i zabrałam się za pokaz reszty rzeczy, które pozostały z zeszłego tygodnia, a było no cóż spójrzmy prawdzie w oczy było dość dużo.  
~*~Steve~*~
 
Siedziałem w gabinecie Fury’ego czekając wróci.Zamiast niego po paru minutach w nie dużym pokoju stawiła się Natasza, kobieta o wiśniowych włosach i zadziornym charakterze.Usiadła na krześle naprzeciwko biurka Nicka i położyła na nie nogi.Skrzywiłem się lekko widząc jej zachowanie, po czym wyciągnąłem z kieszeni telefon.Zastanawiałem się, po co go wyciągnąłem, a no tak chciałem zadzwonić do Marni spytać jak się czuje.Skoro Fury i tak od jakieś godziny się nie zjawił, to, jaka jest szansa, że stawi się teraz? Rzadko, kiedy przebywał w swoim gabinecie wolał działać w terenie.  
-A ty coś taki niezdecydowany? Obracasz ten telefon, tak jak kot bawi się myszką-Ruda uśmiechnęła się i spojrzała na mnie pytająco.Wyjęła mi telefon z rąk i zobaczyła, nad czym się tak uporczywie zastanawiałem. Pod numerem znajdowało się zdjęcie mojej sąsiadki gotowe.Natasza zaśmiała się pod nosem i spojrzała na mnie ponownie.  
-Możesz mi, to oddać? To nie należy do ciebie, do twoich obowiązków nie należy też przeglądanie moich prywatnych numerów i wiadomości-Burknąłem zabierając jej mojego Smartfona.Szybko go zblokowałem i podszedłem do okna.Za oknem lało jak z cebra, a jeszcze pół godziny temu tylko się chmurzyło.Słońce chyba nie miało zamiaru się dziś pokazywać wszystko z moich humorem było dziś kiepskie.  
-Co, to za jedna? Pracuje tu? Czu może wyrwałeś gdzieś na mieście-Kobieta ponownie się zaśmiała i podeszła do mnie uśmiechając się.Zerknęła na telefon i stwierdziła, że jeszcze trochę i zleje Fury’ego.  
-Nie znasz jej pomogłem jej Dość do domu-Mruknąłem chowając Smartfona do kieszeni, aby nie wzbudzać dalszego zainteresowania moim życiem towarzyskim u Nataszy.Zerknąłem na nią z ukosa, po prostu umierała z ciekawości, kim była ta dziewczyna.  
-Agenci! Co, to za bałagan Romanoff!-Do pomieszczenia znikąd wparował Fury nawet nie przeprosił, że się spóźnił 1, 5 godziny.Natasza pośpiesznie zdjęła nogi z biurka i spytała pytająco na Nicka.Ten tylko trzasnął papierami o dębowy blat meble z hukiem.Wyglądał jak rozjuszony dzik.-Napady na jubilerów kantory i giełdę i nic tylko-Rzucił na stół złotą płaską rzutkę w kształcie łapy pantery-PIEPRZONA PANTERA!-Wrzasnął przeraźliwie.  
-Jest niezła, skoro jeszcze jej nie uchwyciliśmy-Zerknąłem na rzutkę i dokładnie obejrzałem.Wyglądała jak łapa pantery podczas skoku w 2D.Pazury na końcu palców były ostre jak brzytwa ostrzejsze niż norze, czy jakiekolwiek miecze.Każdy bok był idealnie wyszlifowanie ta cała „Złota Pantera” robi swoją broń samodzielnie-Jakieś odciski palców znaki szczególne?  
-Żadnych, 0 śladów. –Fury trochę ochłonął i nabrał powietrza w płuca spojrzał na lekko zszokowaną Nataszę, która właśnie przeglądała wywiad na temat pani włamywaczki-Wybrała sobie bardzo ciekawy pseudonim „Złota Pantera”.Tak czy siak, prędzej, czy później dostaniemy musi być w końcu coś , co nas do niej doprowadzi....Zabić, zniszczyć, zgnieść i odstrzelić język.  
-Jest lepsza niż ty Romanoff.Romanoff?-Gdy obróciłem się do tyłu Nataszy już nie było musiała wyjść gdzieś w pośpiechu.Gdy Fury opowiadał o Pannie dużym kocie wzdrygnęła się.Czyżby wiedziała coś o tej kobiecie? Chyba kobiecie, ale pseudonim mówi sam za siebie.  
-Gdzie poszła Natasza?-Nicolas zabrał teczkę pantery Wyszedł i trzasnął drzwiami, zostałem sam.Wyciągnąłem telefon i w końcu wybrałem numer Panienki Ray, w końcu miałem trochę czasu.Gdy miałem już wcisnąć słuchawkę, gdy do gabinetu Fury'ego weszła wysoka blondyna i 4 teczkami.  
-O dzień dobry kapitanie ponury dzień dzisiaj mamy-powiedziała swoim słodkim głosem.Nazywała się Emma Crane i pracowała w jednostce 13 z moją była sąsiadką Kate.Od wielu tygodni się do mnie zaleca staje się to trochę irytujące.Często te „bystrzejsze” kobiety, które spotykają mnie na ulicy proszą o autograf w dziwnych miejscach.Podobnie jest w przypadku moich młodszych fanów, tyle że oni nie piszczeli i nie wrzeszczeli na mój widok tylko podchodzi z kreatywnymi obrazkami.  
-Witam-Rzuciłem i, gdy już miałem wyjść, szybko podeszła do mnie na swoich czerwonych szpilkach i szepnęła swoimi czerwonymi jak krew ustami.  
-Jeśli nie masz, co robić dzisiejszego wieczoru Rogers zapraszam serdecznie do siebie.Wino, poczęstunek i co nie, co o de mnie-Tu się uśmiechnęła i puściła oczko.Delikatnie cmoknęła mnie w usta i wyszła.Lekko zszokowany starłem okropną czerwoną szminkę z twarzy, otworzyłem drzwi i spojrzałem, czy zniknęła z pola widoczności nigdzie nie było jej widać.Szybkim krokiem pojechałem windą po pokoju, który został przyznany mi.Bardzo rzadko tam zaglądałem.Jedno jasne biurko, biała skórzana kanapa podświetlana szafa z poprzednią kreacją mojego stroju „Kapitana Ameryki”rozgościłem się na niebieskim Fotelu i przejrzałem, co miałem do przejrzenia. Kilka godzin później.Godzina 20:47... Była jak na wyciągnięcie ręki.Avengers w okrojonym składzie właśnie goniło za najbardziej nieprzewidywalnym przestępcą-Złotą Panterą.Nie wierzyłem, że ktoś może tak szybko biegać w obcasach.Nie biegała po ulicach lub gdzieś podczas napadu ona wolała sobie biegać po dachach i skakać z nich.Była ubrana w czarny strój z wieloma paskami, w których trzymała rzeczy, które pozwalały jej na zwiewanie prze de mną.Nie wiem, gdzie był teraz Stark, Banner lub Romanoff, czy Barton, nikogo nie było tylko ja i Ona.Rzuciłem tarczą, ale ona zda żyła zrobić szybki unik, a tarcza odbiła się o najbliższy szyb.  
-ZATRZYMAJ SIĘ!-Wrzasnąłem coraz bardziej zmniejszając odległość między nami.Wysilałem się, żeby trafić, ale chodźmy Nie winem, co ona była zbyt winna, żeby dać się trafić.Nagle kolejny dach okazał się za daleko, aby kotka w masce przeskoczyć zatrzymała się i spojrzała w moją stronę.Jej oczy błysnęły srebrem, a grube ciemne włosy były upięte w kitek.Jej wzrok przeszył mnie od góry do dołu.Podchodziłem wolno w jej stronę i puściłem tarczę-Spokojnie, chcę tylko wiedzieć, po co napadasz na te wszystkie banki i giełdy-Byłem od niej jakieś trzy metry.  
-Dla sportu Kapitanie dla czystej rozrywki i dreszczyku emocji-Uśmiechnęła się pokazową zrobiła obrót do tyłu i poleciała w dół.Do podłoża było jakieś 30 pięter, więc upadek byłby zbyt bolesny musiała uczepić się ściany.Podbiegłem do krawędzi budynku i spojrzałem w dół nigdzie nie było jej widać było zbyt ciemno, żeby móc, co kol wiek zobaczyć.Nic po niej nie zostało prócz cze tak zwanej „wizytówki w kształcie łapy złotej pantery.Właśnie sobie uświadomiłem, że przez moje spokojne podejście ta manipulantka znów mi nawiała.ZNÓW!

Pozdrawiam Lupin