. . . Kilka lat później . . .
*Z perspektywy Danielle*
Pierwsza dopadłam klamki od drzwi i klapnęłam na fotelu, odpalając telewizję.
-Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie rzucała tu siatek-Westchnęła Selina i położyła je w kuchni na blacie-Zrobię coś do jedzenia.
-Dobry pomysł Sel –krzyknęłam, żeby nie było,że tylko się obijam.Nagle zadzwonił telefon była, to pani znaczy się Peper.
„Dziś wieczorem Tony organizuje kolację z Kapitanem Ameryką,chce żebyś przyszła wraz z Bianką bądź na 1800.W DOMU.”Słysząc słowo „Bianka” chciało mi się rzygać.Ta małpa też ma tam być i ja mam tam być? Wole sobie obciąć rękę niż siedzieć z nią przy jednym stole.Ale plusem było to, że pan patriota-Rogers tam będzie.Co, jak co, ale facjatę, to ma niezłą,to mu trzeba przyznać.
-Sel za dwie godziny jadę do StarkTower z kapitanem gwiazdką, grubą idiotką oraz tatuśkiem od siedmiu boleści na kolację-Przewróciłam oczami i spojrzałam chcąc nie chcąc na bezcenną minę
-Czemu kapitanem gwiazdką,chcąc nie chcąc musisz przyznać, że Rogers jest słodki-Oblała się rumieńcem i wróciła do składania bluzy.
-A ty niby skąd, to wiesz?-Spytałam z zainteresowaniem.
-Wiesz po ostatniej kolacji, kiedy spotkaliśmy się u twojego ta . . ., to znaczy opiekuna-Wie, że nienawidzę słowa tata.
-Była dwa lata temu! O czym ty myślisz!-Zaśmiałam się i przewróciłam oczami.
-Ale wiesz te jego oczy, to spojrzenie te maniery on, po prostu może mieć każdą,akurat w tym przypadku mnie już ma ach- Westchnęła rozmarzona Selina,zakręciła kółko w salonie i zanuciła coś.
-Och proszę cię miłość nie istnieje, to tylko śmieszne złudzenie-Mruknęłam pochłaniając kolejne ciastko od jej matki.Tak,jej matka przysyłała nam ciastka co miesiąc.Zazwyczaj znikały po moim skoku zajęczym na miskę.
-Jeszcze, to odwołasz Danny,jeszcze, to odwołasz,no idź się wyszykować ewentualnie mogę ci pomóc no już już . . .-Powiedziała, to z zazdrością,wyczułam, to.
-Już już już schodzę ci z oczu-warknęłam i powlokłam się do góry.Nigdy aż tak wielkiego problemu nie miałam z doborem garderoby w szczególności, że po głowie chodziła mi obecność Rogersa na tej kolacji,rzeczywiście miał on swoje czarimaty i szarmanckość .Postanowiłam wybrać komplet,po długim namyśle:czarne leginsy,czarne balerinki ze złotą klamrą i śliczna zieloną tunikę z pasem czarno-złotym.Dołożyłam jeszcze parę świecidełek makijaż,perfumy,fryzurę i było spoko.Akurat ta kombinacja kolorów była moją ulubioną.
-I jak?-Spytałam robiąc kółko przed autem i oczami Seliny.
-Świetnie-powiedziała i uśmiechnęła się do mnie-Nie zapomnij wspomnień mu o mnie-Dodała i wróciła do domu.
*Z perspektywy Steve’a*
-A, więc Stark mówisz, że przygotowałeś dla tar . . .
Wszyscy na jej widok zaniemówili.Wstałem i ucałowałem ją w dłoń,spojrzałem głęboko w oczy i uśmiechnąłem się. Jej „Tata”, żeby nie wyjść głupio też wstał i ucałował ją w czoło,zaraz po, nim Peper podeszła się przywitać.Bianka jak na grzeczne dziewczę przystało też podeszła, ale ona tylko skrzywiła się i zasiadłam obok mnie oraz Peper.Nieoczekiwanie doszedł do towarzystwa Coulson,nikt się nie spodziewał takiego gościa w domu Starków.
-Coulson co ty tu robisz? Czyż nie umawialiśmy się jutro?-zadrwił Stark-Tony wstał z kieliszkiem i podał mu drugi.
-Owszem Stark, ale postanowiłem omówić, to szybciej, ponieważ śpieszy mi się bardziej niż zwykle-Agent uśmiechnął się sztucznie i wyciągnął jakieś papiery zza pazuchy.
-No cóż, skoro już tu jesteś objaśnij, co to za ważna sprawa-Zrezygnowany brunet zasiadł na krześle i podparł głowę ręką.
Iiii tak zaczęło się kilku godzinne nadawanie o interesach,myślałem, że zasnę,na takim nudnym spotkaniu ludzi jeszcze nie byłem.Kątem oka przyglądałem się mojej sąsiadce z lewej strony,Danielle.W tym komplecie ubrań wyglądała prześlicznie.Jej włosy spięte w kucyk opadały na jej plecy,blada cera i szmaragdowe oczy nie raczyły na mnie spocząć ani na chwilę.Po mimo wszystko postanowiłem się odezwać.Nigdy nie byłem dobry w rozmowie z kobietami, a tym bardziej, jeżeli mi się podobały.Prócz Peggy chyba żadnej innej nie spotkałem.Collins była taka jedyna w swoim rodzaju,tylko charakter miała trochę nie przyjemny,taki z pazurem.Postanowiłem się przełamać i zagadać.Serce zaczęło mi łomotać jak oszalałe, a dłonie trząść się.
-Smaczny ten łosoś nie?-To było głupie pytanie, a temat beznadziejny.
-Ty mówisz do mnie?-Spytała mając w buzi całą bułkę.Nie mogłem się powstrzymać od zaśmiania się na jej widok.
-Tak mówię do ciebie-Zmarszczyła brwi i natychmiast pozbyła się pieczywa.
-I z czego się tak cieszysz,eh wy tu sobie gadajcie, a ja idę się przewietrzyć.Nie mogę siedzieć z tą blond kukłą przy jednym stole-Warknęła i ruszyła w stronę balkonu.Postanowiłem, że to będzie dobra chwila, by porozmawiać sam na sam.
-Hej coś się stało?-zagadnąłem.
-Nie, a co, by się miało dziać.Czy jak człowiek idzie się przewietrzyć, to oznacza, że musi się coś dziać?-Warczała patrząc na mnie,prychnęła i odwróciła się w drugą stronę.
-Wiesz jak oparzona wybiegłaś od stołu,byłem pewny, że coś nie tak,czy to przez obecność Bianki, czy może cię peszę?-Miałem wrażenie, że po pytaniu o Biance nie przeżyję.Ale ona rzuciła mi łagodne spojrzenie.
-Nienawidzę jej nienawidziłam jej rodziców,moi rodzice nie żyją, a ja nawet nie wiem kim byli,gdzie mieszkali jak wyglądali,jestem sama-Zagryzła dolną wargę i zacisnęła piąstki.
-Nie jesteś sama masz Peper,Tony’ego,Selinę, a, właśnie jak tam Selina? Dawno jej nie widziałem-Postanowiłem jej nie drażnić widziałem jak robi się wściekła, a jednocześnie jak ją, to boli.Byłem rzeczywiście ciekawy co u panienki Wayne.
-Jakoś leci też pytała się o ciebie nie może się doczekać tym obiecanych kręgli z tobą-Westchnęła i spojrzała na światła miasta.Jej wzrok błądził po budynkach szukając czegoś,nie wiem czego.
-A właśnie na śmierć zapomniałem.Pewnie nie zdziwi cie fakt, iż jeszcze nigdy nie grałem w kręgle-Zrobiło mi się głupio, bo obiecałem dziewczyną, że pójdę z nimi na te „Kręgle”wiedząc, że urocza Panna Selina tam będzie miałem jeszcze większą ochotę tam iść.Zauważyłem, że Collins się trzęsie-Zimno ci?
-Tak trochę-Spojrzała na mnie z uśmiechem i razem wróciliśmy do środka.
Minęły jeszcze z dwie godziny, kiedy ja wymieniałem się zdaniami ze Stark’iem i Coulson’em,a Collins siedziała i pisała z kimś intensywnie.Miałem jej numer, ale nigdy nie odważyłem się napisać.Nagle jej telefon zaczął wibrować, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Seliny.
~*~
*Z perspektywy Seliny*
Czekałam tylko jak odbierze.
-Słucham,coś się stało, że dzwonisz i od powiadając na twoje kolejne pytanie tak Rogers pójdzie z nami na kręgle-Wyciszyłam na sekundę mikrofon i pisnęłam tak głośno, jak, to było możliwe.
-Nie moja ciotka Mildret i wuj Devon jadą do Londynu na kilka dni do Mojej rodziny,szkoda, że zadzwonili tak późno, bo o 500 mają samolot i chcę się z nimi zabrać-Powiedziałam z uciechą w głosie.Miałam w końcu okazję spotkać się z mamą i tatą w domu,tak dawno nie byłam w Londynie,to miasto było moim najukochańszym.
-Jak chcesz, to jedź mi, to obojętnie poradzę sobie-Powiedziała swoim obojętnym głosem.
-Na pewno, to jest taka decyzja spontaniczna ja nie . . .
-Jedź-Sapnęła
-Dziękuję,dziękuję,dziękuję,dziękuję Dann kocham cię-Wrzeszczałam do słuchawki.
Zakończyłam rozmowę i pobiegłam na górę się spakować.Wyciągnęłam starą,zakurzoną walizkę i spakowałam chyba ponad pój szafy, a miało być, to kilka dni.Zawsze w przeciwieństwie do Danny miałam problem z doborem ubrań,”To nie,to nie , to nie”,mruczałam przerzucając:swetry,legginsy,bokserki,spodenki,koszulki,praktycznie wszystko.Miałam jeszcze z godzinę do odlotu samolotu tak, więc wezwałam taksówkę i pojechałam na lotnisko.
~*~
-Selinus skarbie jesteś-powiedziała ciocia widząc mnie targającą walizkę-Szybo, bo się spóźnimy.
-Właśnie Mildret,to twoja wina-dociął wujek puszczając mi oczko.
-Moja jak śmiesz tak do mnie mówić Devonie-Ciotka znów zaczęła się burzyć.Na szczęście podczas lotu była już spokojniejsza.Ułożyłam się wygodnie w fotelu i zastanawiałam jak ma się Danielle.Ciekawe, czy z tymi kręglami, to prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz