Bohaterowie opowiadania "Kraina Oz Lupina"
Lupin
Chobi i Prince
Bogdan
Max
Franek
Tom
Chris
Theo
Gościnnie:
-Familia Lupina
-Marta
-Tomek
-Szymon
Mijała kolejna godzina,
kiedy Lupin gadała ze swoimi Friendami na Team Speaku 3.Szymon jak zwykle zgrywał wszech wiedzącego
a Marta i Tomek lekko zirytowani starali się wytrzymać do końca monologu młodszego kolegi. Lupin stwierdziła,
że ma
jednak ciekawsze rzeczy do roboty i spojrzała w stronę do tej pory nie ułożonych puzzli. Natychmiast się przekręciła na plecy i skrzywiła z myślą,
że za cholerę nie ułoży ich do wieczora. Jak na gimbusa przystało brunetka ponownie przewróciła się na brzuch i włączyła TS3.Deszcz padał coraz bardziej uderzając w szybę pokoju dziewczyny. W większości jej rozmyślania krążyły w Okół nieistniejącego śniegu,
który w końcu mógł,
by zacząć łaskawie padać. Nie obraziła,
by się nawet,
gdyby wiał wiatr z tym padającym śniegiem. Może święta były,
by bardziej interesujące tego roku. Nigdy nie lubiła zbytnio świąt. Często musiała zostać na wigilię w domu co nie bardzo jej się podobało. Niechęć do miejsca,
w którym mieszkała potęgowało
to jeszcze bardziej. Ostatnie święta spędziła u cioci. Byli jej kuzyni, babcia ,chrzestna
a Nawet ciocia z Niemiec, takie święta jej odpowiadały. Nie musiała się martwić,
że ktoś na nią zacznie wrzeszczeć,
bo obraziła siostrę
czy nie pomoże w rozłożeniu talerzy.
-„Miła świąteczna atmosfera w gronie rodzinnym czegoż więcej chcieć?”-Zapytała się sama z ironią w głosie. Nagle głos z telefonu „Connekcion Lost” oświadczył,
że ojciec ponownie nie może włączyć Allegro i wkurzył się ma wszystkich z tego powodu. Tak, te Internety z Mozambiku ehh co zrobić. Można,
by ją nazwać wróżbitą Maciejem,
bo niecałe trzy minuty później w drzwiach stanął jej ojciec z rozkazem oddania mu telefonu. Na pół żywa dziewczyna wręczyła szanownemu rodzicielowi Alcatela i ponownie opadła na poduszki-„U dziadka każdy ma zasrany Internet z Petrusa i nikt nie narzeka ”-Warknęła sama do siebie. Całą tą scenę z komody obserwował Prince-świnka morska Lupina ,jego przyjaciel Chobi padł ofiarą molestowania przez młodsze siostry na pół zdechłej dziewczyny potocznie(przez nią zwanych) idiotkami do potęgi n- tej. Świnka uważnie wlepiała swoje czarne oczy w swoją zmęczoną życiem właścicielkę. Prince miał nie całe pół roku,
więc często zdarzało mu się słuchać narzekań Lupin na cały świat. To na szkołę, to na małą ilość komentarzy na blogu,
a to na rodziców.
Dochodziła dwudziesta dołu dobiegł ją wrzask oznajmiający,
że jest kolacja wigilijna jak zwykle. Szkoda było wszystkim nóg,
żeby podejść i grzecznie oznajmić szanownej Lupin,
że jest kolacja. Brunetka nie bardzo chciała zejść na dół i gapić się na żarcie cały wieczór i nie tylko. Coś przeczuwała,
że dzisiejszy wieczór po mimo swej nieistniejącej magii zostanie przerwany z jakiegoś powodu. Znów ktoś wymyśli oskarżenie w jej stronę z błahego powodu. Niczym duch cicho zeszła po schodach i zasiadła do stołu. Siostry jak zwykle zachowywał się,
jak zwierzęta
a rodzice udawali,
że nic się nie stało. Standardowe święta w domu.-„Równie dobrze mogli mnie zamknąć w pudle,
a nie kazać mi tu siedzieć” -pomyślała. Zimny dreszcz przebiegł po jej plecach. Wyobrażało sobie,
jak siedzi na kanapie u cioci i rozmawia z Karolem o dupie Marynie. Wolała
to niż całkowite wykluczenie ją z kręgu rozmów .Nałożyła sobie sałatki i zaczęła ją wolno przeżuwać. Bogdan jak zwykle siedział pod stołem przygotowany na swoje artystyczne łapanie żarcia w powietrzu. Lupin uśmiechnęła się pod nosem i „Przypadkiem” strąciła jedną z parówek na podłogę .Czarna wersja krzywołapa natychmiast ją porwała i popędziła w kierunku salonu. Nagle telefon zawibrował ,Marta napisała,
żeby wejść na ts,
bo mają zebranie. Lupin przypomniała sobie o poczerwieniałym ze złości ojcem,
który nie ma znowu ma pretensje,
że za dużo gada. Ostatecznie postanowiła tego uniknąć i olała esemesa. Niezauważona wymknęła się z kuchni i zamknęła się w pokoju nie czekając nawet na prezenty z góry wiedziała,
że nie ma tam nic innego niż słodycze.
-I co się lampisz? –Rzuciła w stronę czarnego zwierzęcia na komodzie. Wywróciła oczami,
po czym ponownie spojrzała w okno. Nic prócz ciemności za,
nim nie było.
-Jesteś beznadziejna wiesz?- Melodyjny głos sprawił,
że Lupin wierzgnął nogami i natychmiast zaczął obracać głowę we wszystkie strony w nadziei,
że znajdzie jego źródło. Była pewna,
że to któreś z rodzeństwa robi sobie żarty,
ale ty było mało możliwe,
ponieważ siostry
jak i rodzice wciąż byli na dole i jedli bożonarodzeniową kolację. Jej zielono-niebieskie oczy zwróciły się w stronę zwierzęcia po lewej.-Tak do ciebie mówię ciemna maso. Żebyś chodź raz wsypała mi tego żarcia całą michę
to bym nie narzekał,
ale,
że pół? O proszę cie! To jest dramat . . .-Opadła jej szczęka .Jej świnka morska,
która szanownie miała ją w dupie w końcu przemówiła. To przeczyło logice przecież! Świnka oparła się i pręty swojej klatki i ponowie wbiła swój wzrok w będące w bezruchu oczy Lupina. Dziewczyna zaniemówiła to,
co widziała było tak nie możliwe,
jak latające świnie
czy skarb irlandzkich ludków. Zwanych Leprikonami. Powolnym krokiem zaczęła wycofywać się do tyłu wciąż patrząc w czarne oczy świnki-Ej,
gdzie leziesz?! Wracaj! Jeszcze z tobą nie skończyłem . . .
-Świnki morskie nie gadają
to absurd! Samotność naprawdę mi nie służy
-Jest jak to wy ludzie mówicie „Wigilia” dzień,
w którym zwierzęta mają prawo nawrzeszczeć ta na takich bezmózgowców jak ty . . . –Świnka zmarszczyła brwi i przechyliła głowę lekko w lewo. Było widać,
że się zirytowała. Brunetka wciąż stała pod ścianą i nie dowierzała całej sytuacji. Starała się uwierzyć w to,
co słyszy,
ale teraz graniczyło
to z cudem.
-Ty . . . ty . . . jak? Ty wiesz . .
-Wszystko o tobie. Przez 4 miesiące jak jestem tutaj nie widziałem dziwniejszego człowieka. Całe wieczory oglądasz te filmy z jakimś blondwłosym gościem co ma taką wielką tarczę i tańczy jezioro łabędzie. Widziałem jak się ślinisz i wzdychasz do obrazu w laptopie. Uwierz,
że z perspektywy takiego gryzonia jak ja wygląda
to naprawdę komicznie-Błysk zębów trzonowych Prince’a mówił wszystko za siebie. Dziewczyna zrobiła się czerwona ze wstydu. Przez ostatnie cztery miesiące była obserwowana przez chamską Świnkę morską! w dodatku cholernie wredną świnkę morską . . .
-Jesteś gorszy niż mój ojciec-Stwierdziła siadając na krześle. W miarę oswoiła się z sytuacją,
że bawi się w Doktora Dolittle. Podeszła do klatki i otworzyła drzwiczki. Usiadła tym razem na łóżku koło komody. Prince zaraz z tego skorzystał i przeniósł się na łóżko.
-Ja bym swoim dzieciom nie zabierał płaskich świecących urządzeń-Świnka ponownie błysnęła zębami spoglądając na zrzedłą minę właścicielki. Wdrapał się na szczyt jej kolan. Lupin uśmiechnęła się pod nosem patrząc jak czarnuch próbuje nie zlecieć z jej kończyn.
-Chcesz mnie podręczyć ciętymi żartami na temat mojej niespełnionej miłości
czy antyspołeczności?- Lupin spojrzała na pocztówki,
które dostała od Marty i Szymona,
a potem przypomniała sobie,
jak,
to by było miło żyć w świecie Marvel’a.
-Jako twój zwierzak mam pewnego rodzaju obowiązek pocieszyć cię w trudnych chwilach. Co prawda nie należę do typów super pocieszaczy
czy coś tego rodzaju,
ale staram się,
jak mogę,
więc . ..-Prince nie skończył mówić,
gdy ż Lupin podniosła go z kolan i przytuliła do siebie. Głaskał świnkę lekko po głowie.
-Wystarczy,
że jesteś. Uwierz mi na słowo,
że i tak jesteś lepszy niż co niektórzy. Może kiedyś się do ciebie przyzwyczaję, znaczy się przyzwyczaiłam się,
ale nie do tego,
że zwariowałam i gadam z chamską świnką morską,
która ma mnie na niepoprawnego romantyka.-To lepsze,
iż jak ty
to ująłeś wzdychać do ekranu. Ale nie mów on jest strasznie seksowny- Lupin wraz z Prince’m wybuchnęli śmiechem w miarę możliwości świnki morskiej.
-Osobiście wolałem tego zielonego z długimi czarnymi włosami co tak docinał gościowi z młotkiem on był lepszy –Lupin ponownie wybuchnęła śmiechem i potargała świnkę po włosach na mordce.
~*~
Lupin nakładała sałatę na chleb orkiszowy i podsunęła go Prince’owi. Świnka od razu zaczęła konsumować prawie,
że w niewidocznym stopniu,
ale jednak. Ona sama nałożyła sobie ser i szynkę na kanapkę. Teraz,
gdy była w kuchni zupełnie sama z gadającą świnką morską nie musiała się krępować.
-No proszę proszę kogoż
to wschodnie wiatry nad parterowe przywiały ,Prince we własnej osobie. Lepszego deseru po kolacji nie mogłem sobie wyobrazić. Lupin od razu pochyliła się w stronę lekceważącego głosu. -Powinienem ci podziękować,
chociaż ktoś obdarował kotka świątecznym prezentem i oddał mu swoją parówkę-Z mroku salonu zaczęła wyjawiać się postać zacnego Czernego perskiego kota ze złotymi tęczówkami.
-O boże nawet kot? Co
to za dzień?- Zrezygnowana Lupin spuściła głowę,
która wylądowała wprost na kanapce z szynką. Rzeczona szynka przyczepiła się o czoła brunetki
a Prince zaczął tak śmiać,
że aż przesadnie. Zaś Bogdan zgranym znakiem znalazł się obok brunetki i głębokim głosem rzekł:
-Panienka pozwoli-Kot zaczął lizać czoło dziewczyny tak,
że efektem końcowym była ślina kota na jej czole i wędzone mięso w żołądku kota.
-Ble! Nigdy więcej tego nie rób-Lubin natychmiast sięgnęła po papierowe ręczniki zaczęła wycierać zwoje śliskie czoło Bogdan niczym kot z opowiadania „Alicji w krainie czarów” zrobił obrót i wyszczerzył się. Prince wywrócił oczami. Nim Lupin się zjarzyła do kuchni wszedł Max( Coocker Spaniel) z Chobim na czubku swojej głowy.
-Jest już gotowa? Nie mam całego dnia!- Chobi z irytacją godną podziwu jęknął nieznacznie patrząc na swojego o trzy lata młodszego towarzysza. Młoda świnka ześlizgnęła się ze stołu i wylądowała na karku Bogdana.-Mam nadzieje,
że wasza dwójka będzie spokojna. Tak zgadza się Prince, mówię do ciebie.
-No dobra dobra nadajesz o tym jakieś ćwierć wieku
a jak na nast. Do cholernie długo . . .
-Prince!
-Sorry papciu
-Ja ci dam papcia ty młokosie
-Zamknąć paszcze,
bo zrobię z was filety! -Max warczał nie na żarty najpierw spojrzał na Świnkę,
która zginęła w puchatych włosach persa,
a następnie zakręcił głową
aby i starszy z towarzyszy zrozumiał przekaz--A teraz Natalio zamknij oczy i złap się mojego ogona trochę się przejdziemy.-Niezbyt przekonana do tego pomysłu Lupin po ubraniu się w zimową kurtkę złapała zwierzaka za ogon i pozwoliła
aby ją prowadził .Poczuła zimno, tak zdecydowanie szli przez podwórko
jednak po chwili zaczęło robić się cieplej i znów zimno. Odniosła wrażenie jak coś miękkiego i zimnego muska jej policzek
-Śnieg- Stwierdziła po chwili. Kot siedzący na jej kolanach oraz Prince przytaknął. W pewnej chwili Maximilian poprosił
aby usiadła na sanki. Czyżby tu padał śnieg? Gdzie jesteśmy?.Pytania nasuwały się jej same. Dziwne było dla niej to,
że jej mały chucherkowaty pies daje uciągnąć rade sanki z nią ,Bogdanem oraz Prince’m i Chobiczkiem.
-Jesteśmy- Zadowolony głos Psa oznajmij dziewczynie,
że może otworzyć oczy. Jej oczom ukazał się przepiękny obraz. Ścieżka z żółtej kostki przykryta częściowo puchatym śniegiem. W Okół rosły nie wielkie sosenki przystrojone lampkami, bombkami i innymi światełkami. Nigdy wcześniej brązowowłosa nie widziała takiego krajobrazu
-Gdzie jesteśmy-Spytała prawie szepcząc. Nie potrafiła się nadziwić cudowi świątecznemu
jaki właśnie obserwowała swoimi niebieskozielonymi tęczówkami.
-Witaj w krainie Oz miejscu,
gdzie raz do roku można tak cudnie spędzić święta! Bez zmartwień i obaw! I twoich niebezpiecznych sióstr.- Chobi usiadł na krańcu sanek i oparł malutkie czarne łapki na poręczy. Westchnął i krzyknął po chwili do Maxa- Ey stary ona chyba idzie pieszo-Świnka zaśmiała się i spojrzała w stronę uśmiechającej się dziewczyny wciąż oglądającej cuda Oz. Kiedy zwierzaki wesoło rozmawiały
a Prince i Chobi ponownie zaczęli dyskutować uwagę dziewczyny przykuł mężczyzna siedzący na ławce. Był piękny. Na głowie miał koronę
a ubrany był w ciepłe szaty. Miał czarne krótkie lekko kręcone włosy i zielone oczy. Kiedy tylko zobaczył czarnego psa zerwał się na krótkie nogi i popędził jego stronę.
-Maximilianie jak miło cię znów zobaczyć! O Panie Chobi widzę zdrowie dopisuje, Witaj,ty pewnie jesteś Prince, twój przyjaciel wiele mi o tobie mówił o i widzę nawet Bogdan postanowił z wami przybyć.
-A jak,
że Tom
-A kim jest ta olśniewająca piękność przyćmiewająca urodą boginie Olimpu?
-To Natalia,
ale mówią na nią różnie, Lupin, Rachel Octavia Aarone House albo V jak to woli-Mężczyzna pocałował onieśmieloną dziewczynę w rękę i spojrzał jej oczy. Lupin poczuła jak robi się cała czerwona na twarzy.
-Kłócić
to się ze wszystkimi umie
a teraz
to jej języka w gębie zabrakło-Prince,
który zirytował się zaistniałą sytuacją postanowił przenieść się na początek sań obok swojego starszego towarzysza.
-Ile razy ci mówiłem żebyś trzymał dziób na kłódkę
-Ble mle le, pogadaj sobie z moją łapą- Chobi wywrócił oczami i ponownie spojrzał jak Tom splata rękę z ręką Swojej właścicielki.
-Jestem Książę Tom Hiddelston i zmierzam do świętego mikołaja. Czy zrobisz mi ten zaszczyt i udasz się ze mną oraz pozostałą dwójką moich przyjaciół do domku z piernika ?-Lupin zatkało. Nasunęła jej się bajka o trzech psach,
które reprezentowały monety. Mały pilnował miedziaków, średni srebrników
a wielki złota. Jeśli wszystko jest
tak jak myśli
to kolejny powinien pojawić się Chris Evans
a Po,
nim Theo James.
Oczywiście były
to jedne wielkie zgadywanki. Te wydarzenia przypominały jej historię krainy Oz o,
które niegdyś oglądała z sexownym Jamesem Franco w roli głównej. Max pociągnął saniami
a Prince , Chobi i Bogdan o mało nie wylecieli z sań.
-Uważaj jak Biegiesz psia Łajzo!- Kot najeżył się i wbił paznokcie w drewno. Cała szóstka ruszyła zaśnieżoną drogą z żółtej kostki tam,
gdzie prowadził ich Tom. Ciągle się uśmiechał i opowiadał,
o co chce poprosić mikołaja.
-Każdy może wybrać tylko jedną rzecz. Ja chciałbym przyjaciela,
z którym mógłbym ruszyć na łowy o poranku. -Westchnął Tom patrząc na Zamyśloną Lupin. Po chwili zobaczyli drugiego mężczyznę poprawiającego coś na jednej z choinek. Był wysoki i umięśniony. Można,
by uznać,
że Lupin jest wróżbitą Maciejem. Przed nimi stanął sam Chris Evans.
-Witajcie przyjaciele miło was znów zobaczyć, to,
jak idziemy? Wkrótce zabłyśnie pierwsza gwiazdka. A potem możemy udać się do mojej gospody na kolację wigilijną.
Ach, panienko chyba się nie znamy jestem .
-Pewnie . . .Wiem jesteś Chris Evans i też zmierzasz do świętego mikołaja.-Dziewczyna prawie stykała się czołem z mężczyzną,
który często śnił się jej po nocach
jak i Tom i Theo,
ale to inna historia. Nogi jej miękły na policzki zrobiły się czerwone jak dorodne pomidory.
-Książę Chris Evans,
ale dla ciebie Chris
-Ekhem ,musimy ruszać,
jeśli chcemy zdążyć przed pierwszą gwiazdką-Tom chrząknął teatralnie .Blondyn od razu puścił Lupin i poszedł porozmawiać z Maxiem. Zapatrzona w krajobraz Lupin nawet nie zauważyła,
że jej strój diametralnie się zmienił Z ciemnej granatowej kurtki i czarnych legginsów na niebieską suknie z białym bolerkiem i pantofelkami. Uśmiechnęła się sama do siebie i pobiegła do przodu co jakiś czas robiąc piruety i śmiejąc się pod nosem. Nigdy taki wesołych świąt nie miała .Śmiech gościł na jej twarzy. Nie minął kwadrans z na rozstaju dróg stał mężczyzna. Miał czekoladowe krótkie włosy i ciemne oczy.
-Amanda! Krzyknął w stronę Lupin,
która rozpoznała w,
nim psa pilnującego złoto-Theo Jamesa. Chłopak podszedł do niej podniósł ją i namiętnie pocałował w blade usteczka. Mimo,
że brunetka nie znała go osobiście
to z chęcią oddała pieszczotę. Czuła jak miłe ciepło oblewa jej ciało. Nagle naszła ją ochota,
że nie chce,
żeby skończyło się na pocałunku. Pogłaskał jej głowę i przytulił do siebie-Amando,
ile to już lat?- Przydługa sukienka dziewczyny dotykała drogi z żółtej kostki w przeciwieństwie do jej nóg.
-Obawiam się Książę Theo,
że pomyliłeś naszą Natalię z kimś innym-Bogdan wdzięcznym krokiem zbliżył się w stronę mężczyzny wciąż tulącego do siebie niską dziewczynę.
-Jak to? Przecież
to Amanda kobieta,
z którą nie widziałem śnie przez 36 księżyców!- Theo puścił Natalię,
która lekko zdziwiona całym zajściem
jak i w środku swojego chorego mózgu rozkoszowała się wciąż swoim pierwszym pocałunkiem w życiu.-Wybacz Natalio pomyliłem cię z kimś kim nie jesteś. Po mimo wszystko jesteś bardzo piękna- Książę James uśmiechnął się do Lupin,
która wciąż patrzała na niego jak zahipnotyzowana. Po chwili potrząsnęła głową i spojrzała na Bogdana,
który opierał się łapami o ej nogę. Podniosła go do góry i wraz z pozostałymi ruszyli drogą z żółtej kostki.
-Wiesz co Bogusiu? Idę z trzema najseksowniejszymi gośćmi oraz zwierzakami,
których nigdy nie doceniałam po drodze z żółtej kostki otoczona przystrojonymi drzewkami do mikołaja
a drogę wskaże mi pierwsza gwiazda. To jest chore,
ale po,
mimo że nie wiem,
czy to sen
to mi się podoba.- Lupin przycisnęła puchatego kota bliżej siebie i pocałowała go w jego płaską głowę.
-Wiesz biorąc pod uwagę,
że ze mną gadasz i jesteśmy w krainie Oz
to albo zwariowałaś albo śnisz
-Czyli
to się nie dzieje naprawdę?
-Ty musisz zdecydować-Czarny pers zeskoczył z ramion dziewczyny i pobiegł w stronę Toma. Ciemno włosa na chwilę się zatrzymała. Przecież widziała jak jej świnka w jej własnym pokoju zabiera głos i robi sobie z niej jaja. Ale,
z drugiej strony mógł mieć racje, mogła sobie wszystko zmyślić i dość do wniosku,
że nie ma poukładane w głowie. Bez względu,
czy to fikcja,
czy to sen nie chciała tego przerywać chciała trafić do mikołaja. Po chwili jej głowę napadło kolejne pytanie-Czego chcieć od mikołaja?
-Tego czego naprawdę pragniesz najbardziej w świecie-Na
to pytanie niezwłocznie odpowiedział jej Chobi. Świnka morska zdawała się,
jak,
by słyszeć jej myśli. Był jej drugim zwierzątkiem zaraz po tym jak zdechła Chobia- Pierwsza świnka morska Lupin. Potem kupiła Chobiczkowi przyjaciela
aby nie czuł się samotny. Max towarzyszył jej jakieś 5 lat
a Prince nie całe 4 miesiące. Kochała ich wszystkich byli dla niej otoczką,
która dawała jej szczęście.
-Nie wiem czego najbardziej pragnę . . .
a czego ty byś chciał?- Dziewczyna rzuciła śwince pytające spojrzenie. Liczyła,
że jej pomoże w wyborze.
-Szczerze? To chciał bym moją Chobię z powrotem albo kilka lat mniej-Brunetka zobaczyła jak w Okół czarnego oczka Świnki zakręciła się Łezka. Lupin przeżyła
to tak samo,
jak on,
kto wie
czy nie gorzej. Płakała wiele nocy. Do tej pory,
gdy myśli o tej wychudziałej rudej śwince ma ochotę się rozpłakać.-Wybierz mądrze Natalio, więcej możesz nie mieć okazji-Przez głowę pisarki myknęło wiele próśb. Chciałaby,
żeby jeden z tych przystojniaków był jej chłopakiem ,żeby świnka wróciła do żywych ,żeby jej książki w przyszłości odnosiły sukces ,żeby jej talenty artystyczne były docenione,
żeby w końcu mogła się uwolnić od trzymających ją na ziemi problemów. Wiele tego było,
ale żadna z nich nie przeważała jakoś bardzo, inaczej ,była daleko.
-RATUNKU! Pomocy on mnie zeżre na pomoc!- Wszyscy popędzili w stronę głosu wołającego pomocy. Lupin szybko przeskoczyła przez kłodę i najszybciej dostała się do małej małpy ze skrzydłami w ubraniu hotelowego boya?! Nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem-Z czego się śmiejesz pomóż mi!- Lupin zerwała pnącza oplatające małpę i szybko ją wydostała z opresji.
-I co trzeba było się tak drzeć? To były zwykłe pnącza haha boidupa z ciebie małpo-Dziewczyna zaśmiała się pod nosem obserwując jak małpa się odwraca i pokazuje palcem w stronę wielkiego zwierza.
-Nie o pnącza chodziło PATRZ!- Dziewczyna momentalnie wrzasnęła i próbując się nie potknąć biegła z latająca małpą trzymając ją pod pachą. Przeszła po starym pieniu na drugą stronę przepaści. Lew zrobił
to samo. Był wielki i potężny
jak i drapieżny. Nie udało u się przeskoczyć ,zahaczył jedynie pazurami o błękitną powiewającą suknie Lupin,
która wraz z małpa darli mordy i ściskali się nawzajem. Lew wpadł w przepaść i tyle go widzieli.
-Rany jak mam ci dziękować księżniczko ty moja piękna?
Swoją drogą, jestem Franek.
-Lupin,
to znaczy Natalia,
to znaczy Rachel Octavia Aarone House albo V jak,
kto woli- Dziewczyna zrobiła się czerwona i uśmiechnęła się do ciemnookiej małpki.
-Pozwól tak,
że będę mówił ci Lupin dobrze? A bym zapomniał,
jako że uratowałaś mi życzenie jestem zobowiązany spełnić jedną z twoich próśb
-Pozwól Franku,
że się zastanowię okay? W ogóle jak ty się tam znalazłeś?
-Leciałem do świętego mikołaja poprosić o prezent,
kiedy to zahaczyłem o gałąź i upadłem. Potem zaplątałem się w te pnącza i utknąłem,
a następnie pojawił się ten lew i i i resztę już znasz.
-Tak się składa,
że my też idziemy do świętego Mikołaja. Pozwól,
że się przedstawię. Ja jest Bogdan tych dwóch
to Chobi oraz Prince ten tu
to Max,
a to trzej królowie Tom, Chris i Theo, Lupin już poznałeś- Bogdan wystąpił przed szereg i przedstawił resztę.
-Franek miło mi-Małpa przywitała się ze wszystkimi po
czy wszyscy gadając o czym zawzięcie ruszyli drogą z żółtej kostki.
~*~
Droga zdawała się mijać tak szybko,
że,
zanim się obejrzeli zobaczyli dym z komina i światła.
-Hej ekipa patrzcie tam!- Prince podskoczył wesoło prawie zlatując z sanek.
-To dom świętego mikołaja? Wygląda trochę,
inaczej niż ten w książkach.-Lupin spoglądała na dom Świętego
tak jak,
by to było coś dziwnego. Przecież zawsze się gadało o takich rzeczach, w klasach 1-3 malowało się nawet podobizny. Był
to dom z czerwonej kostki przystrojony lampkami i różnymi ozdobami. Max w raz z Bogdanem i Morskimi wyślizgnęli się przed szereg i pobiegli szybciej.-Wyobrażałam
to siebie całkiem inaczej-Lupin westchnęła z podziwu już któryś raz z rzędu dzisiaj Nagle zobaczyło obok siebie stojącego Theo
-Pocieszę cię Natalio, ja też. Byłem pewny,
że to jakaś wielka willa widniejąca z kilometra,
a to zwykły drewniany domek z szopą nieopodal- Książę rozejrzał się w Okół oglądając wszystko uważnie. Lupin czuła się dziwnie w jego towarzystwie, miała motyle w Brzuchu.
-Theo?
-Tak?
-Masz dziewczynę?
-A ty chłopaka?
-Chłopcy nie gadają z kimś,
kto sieje popłoch swoją odwagą przeciw,
nim
-No co ty. W tej sukience wyglądasz tak ślicznie,
że nie byłbym w stanie pomyśleć,
że jesteś takim agresorem . .AŁA- Rozdrażniona,
ale i rozbawiona kostkami od paliczków wycelowała w ramię ciemnowłosego. Uśmiechnęła się do niego i pobiegła za resztą. Theo uśmiechając się prawie niewidocznie pokręcił głową i dołączył do pozostałych. Franek uchylił lekko drwi i drżącym głosem spytał:
-Jest tu kto?- Odpowiedział,
im basowy śmiech i okrzyk,
żeby weszli. Wszyscy wchodzili gęsiego
a Lupin na końcu. Na bujanym fotelu obok kominka siedział on. Gruby mężczyzna z kręconą białą jak bożonarodzeniowy niego brodą i wesołymi niebieskimi świdrującymi oczkami. Obok przybyłych przemknęła kobieta w średnim wieku w fartuchu kładąc ciastka, mleko i szklanki na stole.
-Proszę moje dzieci rozgośćcie się. Przebyliście długą drogę
aby do mnie dość i zdążyliście nawet przed pierwszą gwiazdą!- Mikołaj wskazał na świecący na niebie jasny punkt. Wszyscy podeszli do okna. Przez chwile nastała cisza, słychać tylko było wesołe trzaskanie płomieni w kominku.-A,
więc, czego życzycie sobie od mikołaja? Może zaczniemy od tych najmniejszych. Mikołaj sięgnął po małą świnkę morską.
-O o ja bym chciał . . . chciałbym,
żeby Chobi był moim przyjacielem na zawsze-Mały zwrócił głowę ku starszemu koledze,
który rzucił mu pełne dumy spojrzenie.
-Wiesz Prince myślę,
że Razem z Chobim postaramy się
aby twoje życzenie się spełniło mały. Wiesz przyjaciół nie zdobywa się z dnia na dzień przyjaźń jak kwiat trzeba pielęgnować
aby nie zgnił
czy usechł nigdy niczego za wiele ani za dużo-Święty puścił oko do rozety siedzącej na kolanach Toma.
-Dzięki święty! To znaczy święty mikołaju-Mikołaj podniósł Chobiczka z kolan chłopaka.
-Proszę cię o jedno przywróć mojej oblubienicy życie albo daj i silę na kolejne lata abym wytrzymał z tym brzdącem
-Mój kochany, rozumiem twój ból
jednak nie jestem bogiem i nie mogę przywracać do życia,
jednakże jesteś bardzo silny i cierpliwy wystarczy,
że odnajdziesz w sobie siłę. Masz potencjał, zawsze go miałeś i masz go tu w twoim małym świnkowym serduszku ja mogę jedynie posłużyć ci radą, pamiętaj o tym
-Dziękuje mikołaju-Chobi zajął miejsce obok Prince przy kominku -Mikołaj machną ręką w stronę kota,
który nieśmiało miał zamiar albo nie miał zamiaru kroczyć w jego stronę. Usadowił się na kolanach mikołaja i wbił w niego swoje złote tęczówki.
-Poproszę o legowisko abym mógł w długie zimowe wieczory razem ze swoimi właścicielami
a raz z przyjaciółmi spędzać czas-Jak na Bogusia przystało prośba była materialna.
-Drogi Bogusiu,
kiedy wrócisz do domu przed kominkiem będzie czekać na ciebie wielki kosz z poduchami w środku z twojej ulubionej barwie co ty na to?
-Mrrrr dziękuuuuuje miiikołaju- Pers dumnym krokiem powrócił na kolana Chrisa wbijając wzrok wciąż zamyśloną brunetkę.
-Maximilianie
a czego ty byś chciał od takiego staruszka jak ja?
-Wiesz co mikołaju? Ja bym chciał,
żeby ten tam futrzasty co siedzi na kolanach księcia Chrisa zaczął w końcu mnie szanować
-Wiesz myślę,
że powinniście pogadać. Jesteście w stanie obalić stereotyp,
że pies z kotem nie może się dogadać. To zwykła bzdura! Jeśli otworzycie serca jesteście w stanie dojść do porozumienia
jak i nawet kiedyś zostać przyjaciółmi. Myślę,
że wystarczy szczera rozmowa w gronie najbliższych-Max Liznął mikołaja i wrócił przed kominek kładąc się obok „Braci” Morskich.
-Tom?
-Przybywam z prośbą dość nie typową. Zawiodłem się na ludziach już tyle razy,
że zaczynam wątpić
czy znajdę takiego przyjaciela, wiernego i takiego,
który dotrzyma mi towarzystwa i pocieszy w wolnych chwilach
-Myślę,
że możemy temu zaradzić-Mikołaj odwrócił się i sięgnął za swoje plecy. Podał Tomowi Młodego szczeniaka z razy psów myśliwskich-Jestem pewien,
że on będzie odpowiedni.
-Dziękuje ci
-Chrisie Evansie
a z jaką prośbą ty przybywasz?
-Ojciec twierdzi,
że na ożenek już czas
jednak nigdzie nie mogę znaleźć nie napuszonej, nie malującej się nie lecącej tylko na moje pochodzenie oraz dobytek mężatki. Wskaż mi drogę o wszechmocny,
gdzie mam szukać.
-Rozejrzyj się w Okół tych najmniejszych. Idź w miasto przebierz się za jednego z nich, Istnieją damy,
które kochają sercem nie oczami, uwierz mi synu,
że jest tam ich wiele wystarczy tylko otworzyć umysł i serce na nowe perspektywy. Wystarczą jedynie chęci książę Evansie
-Dzięki tobie mądry nestorze
-Theo
a ty z czym do mnie przybywasz?
-Zawsze chciałem poznać kogoś,
kto będzie śmiał się ze mną nie ze mnie, chciałem wiedzieć,
na czym polega
to szczęście,
ale chyba teraz już wiem. Poznałem Natalię dziewczynę co prawda o dziwnym charakterze,
ale jak i interesującą. Bogdan twierdzi,
że pochodzi nie z tych stron. Chciał bym ją jeszcze kiedyś zobaczyć . . .
-Mój drogi nie jestem w stanie ci powiedzieć
czy się jeszcze spotkacie twarzą w twarz,
ale wiem,
że spotkacie się w snach. Uwierz mi,
że nadejdzie taki dzień,
kiedy w końcu się spotkacie wierzę w
to,
ale jeszcze nie teraz. Mogą minąć trzy lata, 10 lat ,20 . . . .
jednak kiedyś nadejdzie ten czas nie wiem,
kiedy,
ale nadejdzie moje dziecko
-Dziękuję Mikołaju
-Franuś?
-Mikołaju proszę o zdrowie dla mojej schorowanej mamy,
która czeka na mnie z kolacją. Chcę,
żeby miała wigoru jeszcze przez długi długi czas
-Franku, szanuje życzenia nie egoistyczne tak,
że twoja prośba zostanie wysłuchana
-Dziękuję mikołaju-Franek przytulił się do mikołaja. Pożegnał się ze wszystkimi i ruszył do domu, do mamy tak szybko,
jak tylko mógł.
-A teraz ta,
która podobno jest zwana córką i samego Dr.House’a, bardzo nie religijny niedowiarek. Natalko chodź tu.-Theo złapał ją na sekundę za rękę. Poczuła się pewniej. Usiadła tuż obok czerwononosego.
-To nie tak,
że nie wieżę
po prostu nie jestem przekonana. Moim życzeniem gwiazdkowym była najpiękniejsza gwiazdka jaka może być. Tak myślałam,
gdy tu znalazłam,
ale teraz już wiem,
że właśnie ją mam. Otaczają mnie przyjaciele ,ludzie . . . i zwierzęta,
którzy prawie w ogóle mnie nie znają,
ale mam wrażenie jak byśmy znali się od zawsze. Teraz jestem szczęśliwa,
że mogę z wami spędzić te świta po,
mimo że być może set
to wytwór mojego umysłu. Mikołaju, w tym roku nie proszę cie o nic. Mam wszystko czego potrzebuje. Gwiazdki w gronie rodziny-Lupin pociągnęła lekko nosem i zaraz wydmuchała nos.
-Pozory mylą Nie jesteś
jednak egoistką bez skrupułów
a kochającą dziewczynką z ukrytymi talentami. Poznaj świat
a świat będzie chciał poznać ciebie. Rozejrzyj się masz wszystkich,
którzy cię kochają i chcą być z tobą dziś tu zgromadzeni we wspólnocie. Ciesz się razem z nimi
a odnajdziesz w sobie ten śmiech i radość jakiego potrzebujesz
-Dziękuje mikołaju-Lupin przytuliła się do mikołaja i pocałowała go w czoło. Staruszek uśmiechnął się i pogłaskał ją po głowie. Po tym wszystkim Pani mikołajowa zaprosiła wszystkich na kolację bożonarodzeniową,
mimo że Chris proponował nocleg i jedzenie w gospodzie.
~*~
Natalia wyszła na ganek
aby się przewietrzyć. Musiała pomyśleć. Nagle z podziemi wyrósł Theo.
-Jemioła-Wskazał na wiszącą nad nimi roślinę. Lupin uśmiechnęła się do chłopaka i uśmiechnęła. Theo pogłaskał ją po policzku, wynikiem tego były dwa dorodne rumieńce na policzkach
-Pierwszy raz podobno
to masakra
-Pomyliłem cię z Amandą pamiętasz? Pierwszy raz już był, teraz będzie z górki-Dziewczyna zaśmiała się ii złączyła swoje zimne usta z ustami Theo praktycznie cały czas się uśmiechając. To rzeczywiście były najpiękniejsze z jej świąt bożego narodzenia. Ciemnowłosy wplątał rękę w jej włosy tak,
że brunetka znalazła się bliżej niego niż sądziła. Nie wiedzieli,
ile tak zajmowali się sobą w tym zimnie . Książę i zwykła mieszkanka wsi gdzieś w Polsce ,to było piękne.
~*~
Niedługo potem nastała pora spania. Każdy otrzymał swój pokój. Lupin leżała na pościeli głaskając Bogdana. Tuż obok niej leżał Theo,
który tak,
że pieścił persa.
-Wesołych świąt Natalio, czas już spać
-Kiedy zamknę oczy
to się skończy, nie chce . . .
-Pamiętasz słowa mikołaja wszystko zależy od ciebie-Chłopak wręczył jej pierścień,
który miał dotychczas na palcu.-Do przyszłego spotkania Lupin-Chłopak pocałował ją w czoło.
-Wesołych świąt Theo Jamesie-Chłopak po raz ostatnio posłała jej swój uśmiech i zamknął drzwi. Dziewczyna wygodnie się ułożyła i zamknęła oczy.
~*~
Obudziła się jakoś po dziesiątej. Była w swoim pokoju. Obok niej leżał Bogdan w klatce jak zwykle siedział Prince.
-Prince?- Odpowiedziało jej gruchnięcie zwierzaka. Nagle spostrzegła w jego klatce pierścień taki sam jak miał Theo . . . CZYLI TO SIĘ ZDARZYŁO NAPRAWDĘ?. Nie wiem ,nawet najstarsze muminki tego niewiedzą,
ale wiem,
że było to iście zajebiste.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemanko z Okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim blogera i blogerka mnóstwa wyświetleń, wile komentarzy i sukcesu w twórczości. Dużo sukcesów w życiu osobistym, prezentów aż się pod choinka nie mieści no i przede wszystkim zdrowia bo to najważniejsze ;)
Witam wszystkich w specjalu świątecznym.Wydarzenia przedstawione w opowieści nigdy nie miały miejsca jednak prawie że wszyscy mają byt na tej ziemi.Specjal nie nawiązuje go głównego tematu bloga a tematyka jest fikcyjna.
Zapomniałabym jak wam się podoba nowy wygląd bloga? Piszcze w komentarzach
Pozdrawiam Lupin
PS.Uwaga tekst poprawiony w miarę moich możliwości