~*~Aarone~*~
„-Czekoladowa,
biała czy truskawkowa? Eeeeeeeeee truskawkowa-Sięgnęłam na najwyższą półkę po truskawkową
czekoladę.,Ale chodź bym nie wiem jak bym się starała nie mogłam jej dosięgnąć.
Stanęłam na palcach jednak to nie miało większego sensu. Moja matka nie
należała do najwyższych osób, więc i ja zostałam pokarana takim kurduplstwem,
„Cholerne geny” pomyślałam. Kiedy tak usilnie próbowałam dostać się do
czekolady z nadzieniem truskawkowym podszedł do mnie brunet w prostokątnych
okularach. Miał perłowy uśmiech i jasną karnację oraz szeroki uśmiech na ustach.Podał
mi opakowanie z czekoladą, pocałował w rękę i poszedł w stronę działu mięsnego.
-A tak w
ogóle jestem Clint, Clint Barton, jeden z Avengerów - Odwrócił się do mnie
błysnął zębami i skręcił na lewo. Minęło trochę czasu za nim otrząsnęłam się z
tego nie małego szoku. O co chodziło? Podał mi tylko tą pieprzoną pechową
czekoladę i od razu się przedstawił. Niech zgadnę to ten nadęty łucznik, Hawkeye.
Kiedy ostatnim razem urządzili sobie strzelaninę do mnie, każdy strzelał, czym miał?
Pan z ładnymi włosami sturlał do mnie swoim kawałkiem drewna z kamieniem przy
końcu, Stark karbowymi paluszkami, tancereczka swoją tęczową tarczą a ruda
Małpa zabaweczką w kształcie pistoletu. Co to ma być cyrk? Oni nie wiedzą, co
to jest dobra broń tylko jakiś chiński szajs. Nawet nie zauważyłam a cały czas
stałam w wgapiałam się w punkt przed sobą. Szybkim krokiem podeszłam do kasy
zapłaciłam i udałam się w stronę budynku niedaleko.Był stary, ponury, pozbawiony
życia, zbudowany z czerwonej cegłówki. Przywitałam Się z pracownicą ośrodka i udałam
się w stronę pokoju 321 całkiem przy końcu korytarza. Uchyliłam białe drzwi, zaskrzypiały
lekko. Biały pokój był od dawna mieszkaniem mojej babci Peggy Carter. Dogorywała
swego życia właśnie tu, mogła żyć jedynie przed rehabilitację i leki. Było mi
jej żal, starałam się poświęcać jej jak najwięcej czasu, aby nie czuła się
samotna. Wyjrzała na mnie z sterty poduszek, uśmiechnęła się blado i
wychrypiała cicho. Nie obraziłabym się gdyby raz na jakiś czas zadzwoniła.
-Witaj
Aarone długo cię nie widziałam, zdaje mi się czy nabrałaś kolorów?- Tak to
zdecydowanie w jej stylu, to znaczy te jej teksty. Babcia była naprawdę silną
kobietą miała już 96 a pomimo to nie stała się starą zgorzkniałą babciunią szyjącą
czapeczki. No dobra może i nie szyła czapeczek, ale szyła sweterki. Wywróciłam oczami,
przysunęłam sobie stołek i pośpiesznie zaczęłam szukać tej cholernej czekolady.
-Babciu
robisz się jak dziadek. W ogóle dziadek ostatnio usiłuje mnie zestawatać z
naszym nowym sąsiadem, a nawet z szympansem byle żebym nie była sama dostaje
białej gorączki jak słyszę te jego teksty na mój temat-Z głośnym westchnieniem
opadłam na fotel nie opodal. Spojrzałam na sufit a potem z rezygnacją na babcię.Ona
w przeciwieństwie do mnie wybuchnęła głośnym śmiechem i spojrzała prosto w
oczy. Dziwnie się czułam, kiedy tak na mnie patrzała tak z troską i
przekonaniem.
-Nic nie
masz w sobie z matki dziecko nic kompletnie. Te oczy, oczy tego nicponia
Jamesa. Wiedziałam, że prędzej czy później wpędzi Lilly w kłopoty. Żałuję, że
dopiero teraz nie mogę nic już zrobić. Twoja mama zawsze powtarzała, że bez względu
na wszystko będzie przy swoim mężu, no i ma: smród, kiłę i mogiłę-Nie mogłam się
powstrzymać od parsknięcia śmiechem wiedziałam, jaka jest babcia, ale nie sądziłam,
że aż tak nie lubi mojego ojca.Babcia musiała dużo naopowiadać swojej matce,
kiedy mama wychodziła za mąż ta kobieta ma 96 na karku a nadal zrzędzi jak to
ich cała rodzina nie lubiła mojego ojca. A skąd ten biedak miał wiedzieć, że 20
lat później go rozstrzelają jak jelenia?
-Oh już
przestań jesteś moją prababcią, stało się to się stało. Czas najwyższy zakopać
wojenny topór z rodziną Anastasów- Westchnęłam rozpakowując czekoladę. Sama
wessałam pierwszy kawałek i następny. Babcia spojrzała na mnie dość dziwnym
wyrazem twarzy.·Spojrzałam na nią jak by mówiąc „No, co? Mam problem to i
pochłaniam tą durną czekoladę zresztą, samą resztą i tak wyglądam jak trup.
-A, z kim ja
mam się godzić z Tobą? Z Severusem?? Tylko wy zostaliście, cieszę się, że
chociaż mój mąż mógł dożyć spokojnej starości a nie jak twoja rodzina czy twój
mąż- Słysząc „twój mąż” od razu zmarkotniałam i skuliłam się w kulkę. Miałam
nieodpartą ochotę zacząć beczeć jak bachor. Oni zmarli tak dawno, Harry też a
ja wciąż mam wrażenie jak by tan koszmar miał miejsce wczoraj. Babcia od razu
się podniosła i próbowała coś powiedzieć jednak szybko zamknęła usta i ponownie
je otworzyła. Wiedziałam, że moje oczy zaczęły się już błyszczeć, ale starałam
się jak najszybciej się uspokoić przecież łykałam rano prochy.
-Wybacz mi
skarbie nie chciałam, wiem ja cię to boli-Położyła mi rękę na ramieniu i spojrzała
czule-Nabrałam nierówno oddechu, po czym wypuściłam powietrze. Skinęłam w jej
stronę na znak, że już w porządku-Zmieniając temat skoro dziadek chce
koniecznie z kimś zeswatać, czemu akurat wybrał twojego sąsiada?
-Wiesz
babciu dziadek jest tak zdesperowany, że zeswatałby mnie nawet z szympansem
wracają do Stevena, no tak ma na imię, wygląda na jakieś 26 lat i mówił, że
jest Z Brooklynu. Pracuje gdzieś tam, jako Agent T.A.R.C.Z.Y. Jest wysoki jak
brzoza a głupi jak... Cholera, no właśnie, blond włosy, intensywne niebieskie
tęczówki a na nazwisko ma Rogers tak Steve Rogers.- Babcia zdębiałą. Po jej
minie wyczytałam, że nie wie c ma dokładniej powiedzieć.
-To nie może
być a jednak no nie wieżę trafił ci się sam kapitan Ameryka mój były... To
znaczy służył, w 101 kiedy byłam kapralem- Babcia tak się o Rogersie rozgadała,
że zeszło jej spokojnie z półtora godziny. Przy trzecim razie jak to uratował
500 żołnierzy zachciało mi się spać dopiero, kiedy odchrząknęła zerwałam się
jak oparzona i wyszczerzyłam się jak głupia patrząc na nią z ukosa-Jeśli, co
kol wiek między wami zajdzie nie zmarnuj tego. Steve to dobry facet, ale i
subtelny i szarmancki.
-Ta ostatnio
zrobili sobie ze mnie tarcze z rzutkami-Mruknęłam podpierając się ręką i udając
obrażoną na cały świat.
-A i jeszcze
jedno proszę zapanuj nad tym twoim potworem, wiem, że jest ci trudno żyć bez tego,
co kiedyś a to jedyna rzecz, jaki ci z przeszłości została, ale to prędzej czy
później cię zniszczy i wpędzi w kłopoty kocham cię jak rodzoną córkę i nie
pozwolę żeby coś ci się stało-Kiwnęłam na zgodę, zebrałam swoje rzeczy
wciągnęłam jeszcze jedną kostkę czekolady i ucałowałam babcię na pożegnanie. Zamykając
drzwi mruknęłam sama do siebie „-Kolejna, co myśli, że sobie ze sobą nie radzą,
co prawda to prawda, ale to nie oznacza, że zaraz się zabije czy coś panuję nad
moim potworem, bo to, co robię jest w słusznej sprawie. „-Okradam przesadnie
bogatych, nigdy biedniejszych”
~*~
Siedziałam
na dachu jakiegoś budynku obserwowałam ludzi wracających pośpiesznie do domów
było na oko tak za piętnaście dwunasta. Większości byli to dresiarze lub
bezdomni i włóczędzy. Nie było tym nic ciekawego, nie zapowiadało się dziś
jakoś ciekawie po prostu było nudno. New York rządził się swoimi prawami i żył
własnym tempem. Urzędnicy śpieszący się do pracy, dziwki na obrzeżach miastka, bezdomni
szlajający się po ulicach oraz ciągłe korki uliczne i nie zapominajmy o bandziorach,
który rzadką uchodzą cało z potyczki ze mną niezbyt mi się tu podobało. Pamiętam,
że w Gżacku zawsze było tak spokojnie.Trzy dom na krzyż i heja banana. Byłam
tylko ja, moi bracia, rodzice, pani Młotowa ze swoim synem mieszkający nie
opodal nas i rodzina rolników zza zakrętu Była to jedna z tych nielicznych wsi
na Rosji gdzie nie przejmowano się polityką czy innymi sprawami, każdy żył
swoim życiem pomagając sobie na wzajem. Tata pewnie zaszył się tak daleko żeby
go nie znaleźli ci z tej pieprzonej mafii rosyjskiej. Coś mu się jednak nie
udało. Ja a też wiedziałam, że prędzej czy później przyjdą po mnie, że mnie też
zabiją, że dla mnie kiedyś też wybije ta dwunasta godzina śmierci. Starałam się,
na co dzień żyć normalnie, udawać, że nic się nie dzieje, ale to nie było takie
proste. Ból, żal, gniew, to wszystko, co ukrywałam pod maską szczęśliwej
kobiety z pracą. Nigdy nie sądziłam, że będę mogła być szczęśliwa nigdy.
Nagle z
moich zamyśleń wyrwał mnie huk wystrzału i krzyk kobiety natychmiast
zeskoczyłam z dachu robiąc głębokie ślady paznokci na murze i pobiegłam w
stronę usłyszanego wystrzału. Biegłam ile sił mi w tych malutkich patyczkach
niosło. Usłyszałam ponownie strzał, co oznaczało, że jestem coraz bliżej nie
mogłam wiedzieć, co tam się dzieje. Wyleciałam zza zakrętu byłam w jakieś
dziwnej uliczce nawet nie wiedziałam gdzie nigdy tu nie byłam. Zobaczyłam jak
jakiś kmiotek biegnie z torebką miał na sobie kolorową czapkę i jakąś cienką kurtkę
wzrostem to on nie grzeszył
-Pfff łatwizna-Wywróciłam
swoimi srebrnymi oczami i wspięłam się na dach biegłam szybciej niż ten drobny złodziejaszek,
więc i wybiłam się parę metrów przed niego. Wykorzystała stary trik z
kuleczkami, zrzuciłam parę z dachu a ta ślepa kura nawet ich nie zauważyła
wleciał po prostu na nie i wywinął kozła do tyłu upadając boleśnie na kolorowe
kuleczki. Z gracją kota zeskoczyłam tuż przed niego-I, co nie jesteśmy już tacy
cwani hmmm?? Nie ładnie tak okradać ludzi wieczorem oj nie ładnie-Pokiwałam
palcem a on panicznie próbował uciec jednak kuleczki pod nim nie bardzo mu w
tym pomagały. Żałosna imitacja złodzieja a i nie złodziej ponownie wywróciłam
oczami i złapałam go za koszulę szybkim ruchem obezwładniłam, po czym
nieprzytomnego przykułam to barierki od tylnych drzwi. Odwróciłam do osobnika,
który utracił torebkę. Była to kobieta o jasnych włosa i niebieskich oczach.
Rzuciłam w jej stronę torebkę i powiedziałam tylko
–Nie ma, za co-Wzruszyłam
ramionami i spojrzałam na wózek obok niej było tam maleństwo nie wiem ile mogło
mieć trzy, dwa lata? Nie więcej. Kiedy już miałam wtopić się w cień usłyszałam
jej piskliwy głos?
-Pomóż mi-Odwróciłam
głowę natychmiast.Moją uwagę przekuła jej dłoń, kobieta krwawiła, nie z ręki a
z boku jej wzrok utkwił w moich oczach. Na parę sekund mnie sparaliżowało. Zaczęła
kołysać się na boki aż w końcu prawie zaryła o glebę. Rzuciłam się jak oparzona
i w ostatniej chwili złapałam umierające ciało blondynki. Nie potrafiłam
wydusić z siebie nawet słowa ona wciąż obserwowała mnie. Mój wystraszony wzrok.
Widziałam jak umierają ludzie, moi rodzice, Harry, wrogowie ligi cieni. Zabijałam,
ale to było jakieś inne. Nie znałam jej nie wiedziałam, kim jest jak nazywa się
jej dziecko jak ona się nazywa. Byłam jak sparaliżowana. W końcu wychrypiała:
-Ty nie
jesteś taka, jaką cie mają ty niesiesz pomoc i sprawiedliwość zajmij ehe ehe
moim dzieckiem proszę, daj mu dobry dom. Nie mam krewnych ani rodziny-Zaczęła
kasłać krwią i tracić przytomność. Szybko wykręciłam numer karetki. Kiedy
odłożyłam komórkę ona złapała mnie za rękę?
-Nie mogę
nie potrafię ja...
-Poradzisz sobie....
Wieżę w.. Ciebie-Jej głowa bezwładnie
pochyliła się no bok a oczy znieruchomiały w martwym punkcie
-NIE! Nie
zostawiaj mnie ja... Karetka-Delikatnie ułożyłam jej stygnące ciało na ziemi. Podniosłam
się z klęczków i spojrzałam na śpiące dziecko Nie wiedziałam, co teraz zrobić
zabrać dziecko i zaopiekować się nim czy zostawić je tu i pozostawić na pastwę
niebezpiecznemu i wielkiemu światu. Było mi szkoda dzieciaka pozostawić go a on
nawet nie wie, że jego matka nie żyje. Na pewno nigdy nie zaakceptuje mnie,
jako swoją matkę, na pewno, Co w ogóle powie na to dziadek? Nie wiem czy
dziecko w domu to najlepszy pomysł. Teraz musiałam zdecydować ta decyzja mogła
zmienić całe moje życie, to wszystko miało tyle za i przeciw. Ograniczenie wolności
więcej obowiązku pogodzenie pracy i opieki nad dzieckiem, ale podobno było tyle
plusów bycia rodzicem pamiętam, że zawsze z Harrym chcieliśmy mieć taką gromatkę
biegających po domu i wkurzających Bernarda dzieciaczków. Odgłos syreny był
coraz bliżej, teraz już nie wahałam się delikatnie wyjęłam dziecko z wózka i
zginęłam w mroku cienia.
~*~
Weszłam
oknem i położyłam chłopczyka na łóżku dziadek już czekał.
-Co to za
dzieciak-Szepnął patrząc na chłopczyka smacznie śpiącego sobie na mojej
pościeli.
-To długa
historia-I tak przez kolejną część nocy tłumaczyłam dziadkowi jak to ten
przesłodki krasnoludek znalazł się tu tajna początku był wściekły i niezbyt
przychylnym mojej decyzji jednak wiele zdań i prób potem postanowił dać malcowi
szansę. Chłopczyk w miarę możliwości był nawet troszkę do mnie podobny. Włosy
były podobnego koloru, co moje. Wspólnie z dziadkiem ustaliliśmy za alibi, że
„Zajmujemy się dzieckiem koleżanki”. Jutro czekały mnie długie zakupy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w rozdziale dziesiątym! ten oto wyczekiwany(przynajmniej prze ze mnie) w końcu nastąpił. Do Akcji wchodzi mały . . . no właśnie ciekawe jak ma na imię nie? dowiecie się za tydzień. Tak wiem mam spore opóźnienie jest one spowodowane szkołą,musztrą w domu oraz miejscowości znajdującej się w tzw dupie u szatana. Niestety nie mogę nic z tym zrobić (Bynajmniej jeszcze przez pół Roku, wtedy id mieszkać do dziadka) jednak w kiedyś się to zmieni.Na razie rozdziały wychodzą jak wychodzą i trudno. W zakładce "Bohaterowie" możecie już odnaleźć naszego młodego bohatera.Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz przepraszam za ostatnią aktywność na waszych blogach.W sobote pojawi się rodział na V for Vendetta a w poniedziałek na Asgardzkim Zwierciadle
Pozdrawiam i przepraszam Rachel
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w rozdziale dziesiątym! ten oto wyczekiwany(przynajmniej prze ze mnie) w końcu nastąpił. Do Akcji wchodzi mały . . . no właśnie ciekawe jak ma na imię nie? dowiecie się za tydzień. Tak wiem mam spore opóźnienie jest one spowodowane szkołą,musztrą w domu oraz miejscowości znajdującej się w tzw dupie u szatana. Niestety nie mogę nic z tym zrobić (Bynajmniej jeszcze przez pół Roku, wtedy id mieszkać do dziadka) jednak w kiedyś się to zmieni.Na razie rozdziały wychodzą jak wychodzą i trudno. W zakładce "Bohaterowie" możecie już odnaleźć naszego młodego bohatera.Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz przepraszam za ostatnią aktywność na waszych blogach.W sobote pojawi się rodział na V for Vendetta a w poniedziałek na Asgardzkim Zwierciadle
Pozdrawiam i przepraszam Rachel
Etto....ta nagła akcja z dzieciakiem jest bardzo odrealniona, o ile szok babci, która na wspomnienie Steva drgnęła- zdradza przeszłosć staruszki, o tyle ten szok jaki wzbudziłaś we mnie z wytworzeniem dzieciaka, którym teraz zajmie się bohaterka, nie może być uzasadniony xD no wiesz co mam na myśli, nie?XD
OdpowiedzUsuń