Miłego czytania i komentowania! ;)
*Marni*
Czwartek
,jak zwykle dzień ,coraz bardziej bliski weekendowi. Kiedyś to
mogłam się jeszcze cieszyć, ponieważ cały weekend podczas
szkolnych lat był wolny a teraz tylko niedziela była
wolnym dniem od pracy i
większości zmartwień. Zauważyłam, że dział „Nauki Stosowane”
w Wayne Enterprises był jedynym niesprzątanym działem. Panu
Wayne’owi chyba naprawdę zależało, żeby nikt tu nie zaglądał,
jak on to ujął: „Formalnie tego działu nie ma”. Wszystko wraz
z tym cholernym kurzem zostało okryte tajemnicą. Wszystkie plany,
konstrukcje i najważniejsze rzeczy były ukryte w moim biurku i
jedyną osobą, która miała do niego dostęp to ja i pan Fox.
Często zdarzało mi się kichać z powodu pyłku, którego granica
była jakieś 5 m od mojego kąta. Przewracałam między palcami
ołówek ,wyczekując czegoś, pies wie, czego. Moja praca tutaj
polegała zwykle na siedzeniu i w międzyczasie wynalezienie czegoś
przydatnego i użytecznego. Byłam też członkinią rady Wayne
Enterprises i raz w ciągu miesiąca spotykaliśmy się w Wielkiej
Sali, aby podejmować najważniejsze decyzje dotyczące firmy. Rada
składała się z 24 członków i pomimo mojego tak młodego wieku
pozwolono mi zasiąść na miejsce pana Fox’a, który odchodził na
emeryturę. Ostatnio dostałam pocztówkę z Wenecji, staruszek
świetnie się bawi na zasłużonym urlopie. Należy mu się, podobno
pracował tu jeszcze za czasów ojca pana Bruce’a, Thomasa Wayne'a,
założyciela Wayne Enterprises,konstruktor
pociągu najtańszej komunikacji w Gotham. Podobno został zbudowany,
aby zjednoczyć mieszkańców tych biedniejszych i bogatszych. Kiedyś
Pan Fox opowiadał mi, że Rodziców pana Wayne'a zabił człowiek,
któremu próbowali pomóc, biedak z bronią. Żałosne zginąć z
ręki jednego z ludzi, któremu próbowało się pomóc, śmierć
niegodna takich ludzi jak oni. Zrobili tak wiele dla tego zepsutego
miasta, tak wiele poświęcił
czasu i pieniędzy, jak on mógł chcieć się tam wychowywać?
Wracać tam? Ja po śmierci mojej rodziny nie mogłabym powrotem
wrócić do
Rosji,
nigdy, za dużo złych wspomnień, za dużo cierpień i złości. No
cóż, ale on ma tam po co wracać, ta cała Rachel Dawns. Na jego
miejscu bym się martwiła, ponieważ coraz częściej widać ją z
tym nowym prokuratorem okręgowym Harvey’em Dent’em, jest równie
wyszczekany jak i przystojny. Ha! Wielki Pan Wayne ma konkurencję.
Usłyszałam dźwięk otwieranej windy, niezbyt zainteresowana kątem
oka spojrzałam,
kto z niej wychodzi ,byłam pewna, że to Ben Winslow z księgowości
albo Becky Anderson z Rady lub ta głupia blondynka, sekretarka z
góry. Gdy wpadała tutaj, świergotała niczym napity wróbel,
rozsiewając swoim słodkim wyglądem i głosem tęczę i brokat oraz
radość. Zawsze, gdy ją widzę ,mam ochotę puścić pawia. Zamiast
pałającej miłością do całego świata hipiski z windy ,wysiadł
mój szef we własnej osobie. Szybkim ruchem odłożyłam ołówek,
zdjęłam nogi z biurka i otrzepałam się z kurzu.
-Dzień
dobry ,Panno Ray, widzę humorek dopisuje i ze zdrowiem lepiej-Pan
Wayne podszedł do mnie i ucałował w dłoń. Uśmiechnął się i
wziął ode mnie teczkę w
kolorze piasku. Były tam
projekty z podpisem pana Fox’a i relacje z wczorajszej rady. Swoją
drogą Właściciel Firmy- wypadałoby, żeby nie przysypiał na
ważnych zebraniach, tak jest przez ostatnie kilka miesięcy, rada w
radę, spotkanie w spotkanie, szef spadł jak zabity.
-Witam
pana, panie Wayne, co pana tu dziś sprowadza ,nie wspominał pan, że
wpadnie dziś do biura. Także odwzajemniłam uśmiech i usiadłam
na obrotowym skórzanym, lekkim krześle. Miało wysokie
oparcie, więc i popołudniowe
drzemki były
na nim przyjemne.
-Ile
razy prosiłem, mów mi Bruce. Mam małą sprawę. Położył na
biurku trzy pudełeczka. Jedno było średniej wielkości, czarne z
napisem Sephora i dwa mniejsze z takim samym napisem. Spojrzał na
mnie i złapał mnie za rękę. Czułam, że kroi się coś nie tak.
Pan Wayne miał to do siebie, że gdy z kimś rozmawiał ,patrzył
mu w oczy i nigdy nie odrywał wzroku.
-O,
co chodzi? Czy to coś ważnego? Zazwyczaj, gdy pan ze mną rozmawia
nie trzyma mnie pan za rękę i nie przynosi pan pudełek z
biżuterią. Najpierw mówiłam lekko ściszonym głosem, jednak
potem starałam się zgrywać bardziej znudzoną i odważniejszą.
-Potrzebuję
partnerki na dzisiejszy bankiet dobroczynny u Starka, jak na niego
przystało, kiedy ja zaprosiłem go na kawę i ciastko on musi mnie
zaprosić na szwedzki
stół. Cały Tony, kolorowa napuszona papużka, no cóż ,ja tez nie
jestem szczęśliwy z tego powodu, jednak wypada się tam pojawić.
Myślę, że te drobiazgi się pani spodobają-powiedział
i oparł się o biurko i pochłonął kokosowe ciastko leżące
nieopodal.
-A
co z Panną Dawns?. W porę ugryzłam się w język. Byłam bardzo
zaskoczona tą propozycją. Równie dobrze mógłby wziąć tę
swoją laleczkę na ten wyniosły bankiet u tego błazna, a tu
:„Panno Ray czy zechce pani wpaść do Napuszonego pawia na
rzyganie i Nachlanie w cztery tzw. odbyty”. Pan Wayne nawet na mnie
nie spojrzał.-Oczywiście...-mruknęłam
cicho i spuściłam wzrok ,bałam się na niego spojrzeć.
-Moja
droga przyjaciółka ma ważniejsze rzeczy do roboty niż szwędanie
się po
bankietach u bogatych miliarderów. Czarnowłosy westchnął i
podsunął mi pudełka. -Te małe drobiazgi powinny ci się przydać,
zatrzymaj je. Do twarzy ci w perłach-uśmiechnął
się i pocałował w policzek na pożegnanie. -Widzimy się
wieczorem. Wszedł do windy, poprawił krawat i drzwi się za nim
zamknęły.
~*~Steve~*~
-No
kapitanku ,dziś ten pawian z Gotham dostanie po twarzy... Tak,
twarzy. Tony poklepał mnie po ramieniu i zakaszlał ,mówiąc coś
między tym artystycznymi kaszlnięciami. Doskonale wiedziałem, że
ma na myśli coś bardziej zboczonego i w jego stylu zapewne chciał
powiedzieć po „Genitaliach”..
-Nie
wiem, czy to dobry pomysł, żebym szedł tam z tobą. Będzie tam
dużo ludzi, swoją drogą, po co ci tam ja? Odwróciłem się na
krześle obrotowym i zmarszczyłem brwi. Byłem w swoim kombinezonie
i zaczynało robić mi się za ciepło. Stark wyszczerzył się i
usiadł na biurku z machoniu.
-To
proste. Będąc ze mną, wzrośnie swoja popularność i większy
dochód z
tej imprezy dobroczynnej wypromuje moją formę. Wayne wypali się
jak gasnąca gwiazda! Wielki Bruce Wayne, miliarder, sierota! Gasnąca
gwiazda na giełdzie! Tony klasnął w dłonie uśmiechnął się.
Wpisał coś w komputer i wziął kieliszki w dłonie. Jeden chciał
podać mi jednak, ale
wystawiłem rękę w geście
:„Nie ,dziękuję”. Zdziwiony Stark zerknął na mnie i sam
opróżnił zawartość obu szklanych naczyń, - Nie pijesz? Tak w
ogóle ,ta szefowa działu „Nauki stosowane” to całkiem niezła
laska, nie sądzisz? Dopił resztkę z kieliszka i spojrzał
mnie kątem
oka.
-To
moja sąsiadka, ja nic nie sądzę. Westchnąłem, spoglądając na
sufit. Też mu przyszedł temat na myśl, o Marni Ray zachciało mu
się rozmawiać. Pewnie chciał mi przetłumaczyć ,że chce spędzić
z nią upojną noc, a ja mam mu pomóc w poderwaniu mojej uroczej
sąsiadki.
-No
Steve, nie mów ,że ci się nie podoba. Tony szturchnął mnie
łokciem i uśmiechnął się przebiegle.
Puścił oczko i ponownie nalał sobie brandy.
Tony miał to do siebie, że kiedyś po spędzonej nocy z kobietą
,po prostu schodził sobie do swojego warsztatu i odcinał się od
wszystkiego. Nawet gdybym
spędził noc z kobietą, na pewno bym jej tak nie potraktował.
Wolę pozostać przy swoim, żeby poczekać na tę
właściwą.
-Jak
już mówiłem, ja nic nie myślę. Wstałem i wyprostowałem się
.Stojąc, byłem o wiele wyższy od Starka a zawsze wydawał mi się
jakiś taki bardzo wysoki. Wziąłem moją tarczę i zjechałem windą
na dół po motor. Założyłem tarczę na plecy i ruszyłem do domu
się przebrać. Nie bardzo lubiłem jakieś takie duże bale, to nie
były moje klimaty. Wolałem
małe przyjęcia we wspólnym gronie.
~*~Marni~*~
Była
(chyba) 18:30.Już dawno straciłam rachubę czasu. Taki brak
prekluzji z tym makijażem, że nie idzie się połapać. Najpierw
wzięłam długą, odprężającą kąpiel z bąbelkami. Pomalowałam
paznokcie i wymalowałam się. Kolejną godzinę zajął mi wybór
sukienki. Czerwone, czarne, zielone, granatowe, białe... W końcu
wybrałam niebieską z czarnym pasem. Ubrałam 10 cm szpilki.
Usiadłam na blacie w łazience i spojrzałam
na siebie, wyglądałam
inaczej. Moja twarz była bardziej blada niż zwykle. Czyżby ze
strachu czy z presji, że idę tam z szefem? Albo.... Nieeee, nie,
dlatego że mój sąsiad tam będzie ,w końcu to „Kapitan
Ameryka”! Wielki bohater Ameryki! Co ja się go czepiam, chłopak
nic nie zrobił, jest w porządku a ja robie z niego klauna. Koleś
ma przesrane, ludzie rozpoznają go na każdym kroku i znęcają się
nim i nie da im autografu. Wyszłam z łazienki w pełni gotowa.
Spojrzałam na tacę z ciastkami, w między czasie zrobiłam je dla
dziadka, ale najwyraźniej
orzechy nie przypadły mu do gustu. Wsypałam je do pustego pudełka
i zapukałam pod drzwi 7a.Delikatnie pchnęłam drzwi i rzuciłam
nieme „Halo?”.Słyszałam z poprzedniego pokoju ciche szmery i
mamrotanie. Mieszkanie Steve’a była urządzone w dość starym
stylu. Radio z epoki dinozaurów, meble, ogólnie wszystko tu
wyglądało jak u mojej babci ze strony mamy. Szłam, a zdenerwowany
głos był coraz bliżej, kiedy wyjrzałam zza szafy, zobaczyłam jak
blondyn zaciekle walczy z białą koszulą. Przyłożyłam rękę do
twarzy i zaczęłam chichotać
-Jest
tu, kto? Ciało
Rogersa zamarło a mamrotanie ustało. Ten widok był tak zabawny, że
nie mogłam się powstrzymać od głośniejszego śmiechu-
.Marni?!-Zszokowany Steve wychylił głowę z poplątanej koszuli.
-Czekaj,
pomogę ci. Odłożyłam ciastka na bok i z uśmiechem na twarzy
pociągnęłam za
dolny skrawek białego materiału a on dopasował się do jego ciała.
Sięgnęłam szybkim ruchem po krawat i zawiązałam go zwinnie.
Zawsze przed spotkaniami wiązałam krawat Harremu. Poprawiłam
jeszcze kołnierz i klepnęłam lekko w ramię.
-Dziękuje.
-Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się. Podałam mu uchylone pudełko. Jego wzrok
przeszył mnie od góry do dołu. Nawet nie zauważyłam, jak na
mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
-Mam
nadzieję, że ci zasmakują, dziadek nie gustuje
w orzechach a upiekłam je dziś po południu, więc...-Dukałam
słowa po słowach. Dziwnie się czułam, mając na sobie jego wzrok.
Położył mi rękę na ramieniu i szepnął:
-Na
pewno mi smakują, jak to poprzednie ciasto, które przyniósł twój
dziadek, to z truskawkami swoją drogą masz do tego talent. Pięknie
wyglądasz, czyżbyś też wybierała się na przyjęcie do Starka?
Czułam ,jak robię
się czerwona jak burak. Już dawno tego nie słyszałam. On zawsze
taki był, sama już nie wiedziałam, co mam o nim myśleć. Dziwnie
się przy nim czułam, taka doceniana i w centrum uwagi. Nienawidzę
być w centrum uwagi.
-Dziękuję,
mam głupie pytanie.... Czy ty mówisz serio?- Zaśmiałam się i w
końcu po długich próbach spojrzałam w jego błękitne oczy.
Uśmiechał się do mnie, a w jego oczach błysnęły radosne
iskierki.
-Tak
,jak najbardziej. Ja nigdy nie kłamię. Nagle drzwi pokoju się
uchyliły a do pokoju weszła kobieta z wiśniowymi włosami do
ramion. Zamurowało mnie, nie... To nie możliwe, to nie może
być...-O, Natasza, już jesteś. Poznaj moją uroczą sąsiadkę
Marni Ray, Marni, poznaj Nataszę Romanoff, pracujemy razem. Bez
słowa podałyśmy sobie
ręce i nie spuszczałyśmy z siebie wzroku. Nie wiedziałam, jak ona
się tu znalazła. Ta wstrętna, bezduszna żmija. Czyżby się
nawróciła i zmieniła fach? Czy tylko mi się wydawało?
-Muszę
iść ,Pan Wayne zaraz będzie-rzuciłam
krótko ,wciąż patrząc na Nataszę. Zamknęłam za sobą drzwi a
moje źrenice rozszerzyły się do granic możliwości.”Nie ,ona
może wszystko zepsuć”. Znajdą
mnie, a co gorsza zabiją, może mnie wydać! Spokojnie Aarone,
spokojnie oddychaj, może cię nie poznała, może nie wie, kim
jesteś. Kogo ja oszukuję,
ona jest za profesjonalna ,żeby mnie nie poznać. Mówiąc krótko,
mam przesrane. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Wayne wyglądał dystyngowanie i przystojnie w tym garniturze.
Podał do bukiet białych róż i obdarował promiennym uśmiechem.
-To
jak ,Panno Ray, idziemy pośmiać się z tego cyrku?
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńlubię takie długie teksty, od razu można się w nie wczuć.
powodzenia przy pisaniu i weny życzę!
Pozdrawiam
patka-pisze.blogspot.com
Mówiłam Ci już, że lubię Marni? - jak nie, to mówię! Lubię ją, naprawdę.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jak ja przestawiasz... Być może wkładasz w to dużo uwagi i serca. tak myślę... Jest ciekawą bohaterką.
No i Steve... ahh^^ odurzam się nim dosłownie, jego też pięknie przedstawiasz i opisujesz. Gratulejszyn, czekam na więcej :) :* Pozdrawiam ciepło!
Hmm...wpadam sobie tu w wolnej chwili i ku swej radości widzę nowy rozdział, już zabieram się do komentowania
OdpowiedzUsuńz tego byla by dobra ksiazka ;p i tego ci zycze :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! czekam na kolejny rozdział.Czytam już od początku i naprawdę mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuń*Lessy*