niedziela, 26 października 2014

III Kulki

Hej,cześć i czołem! witam was w trzecim rozdziale informuję wszem i wobec że rozdziały tutaj będą się pojawiać co tydzień w sobotę albo w niedzielę! tak,tak dziękuję dziękuję ale nie mnie przyszło dziękować tylko mojej nowej becie Pani Małgosi! Jestem bardzo wdzięczna że chciała pani usiąść nad tym i pośmiać się z moich wypocin ;) Mam tak że przyjemność powitać nowe czytelniczki! zasugeruję:Ciasteczko? kawkę? czy fondue? Tak więc zapraszam do wygodnego ułożenia się w fotelach i zaczytania się w rozdziale trzecim
Zapraszam!
Ps.We wtorek bd mieć podłączany W KOŃCU internet LTE tak że możecie się spodziewać mojej działalności na YT


Rozdział III
~*~Aarone~*~
-Nie jestem pewna ,czy to dobry pomysł-Brunetka objęła się ramionami i spojrzała krzywo na chłopaka ,który powolnym krokiem przechadzał się na tafli lodu. Wyszczerzył się i odszedł jeszcze dalej od brzegu. Był ubrany w czarny płaszcz powyżej kolan, czarne sznurowane buty i czerwony, gruby szal schowany pod kurtką. Jego uczy i nos były czerwone od mrozu, jednak ta drobna niedogodność nie przeszkadzała mu w popisywaniu się przed przyjaciółką.
-A co strach cię obleciał?- Chłopak pokazał brunetce język i zaczął stąpać po lodzie z jeszcze większą siłą. W oddali widać było most prowadzący na drugi koniec miasta. Śnieg leżał praktycznie wszędzie .Pokrywał całe drogi i wolne skupiska trawy. Gdzieniegdzie wystawało jakieś źdzbło zamrożone przez nocne temperatury. Zimę tego roku była wyjątkowo sroga. Był 3 marca a lód i śnieg jak były, tak są ,zima tego roku raczej nie śpieszy się z odejściem.
-Harry lepiej nie kusić losu-Dziewczyna miała na sobie niebieską skórzaną kurtkę, czarne botki i legginsy oraz gruby czarny szal i czapkę z pomponem. Przygryzła bordowe paznokcie i zaczęła szybkim krokiem krążyć koło brzegu, obserwując z niepokojem lodowe popisy swojego kolegi.
-Oj, nie bądź taka sztywna, chodź tu do mnie lód jest gruby!- krzyknął jakieś 10 metrów od brzegu. Biały puch zakrył wszystkie dziury po rybakach, drobne pęknięcia i zalaną wodą część nieopodal. Harry ślizgał się po tafli, jakby nigdy nic, udając, że krzyki brunetki nie robią na nim wrażenia. Kiedy chłopak z dziarską miną zbliżał się do brzegu, lód niebezpiecznie zaskrzypiał w i ułamek sekundy załamał się pod brunetem.
-HARRY!- Dziewczyna wrzasnęła i szybko, ale rozważnie podchodziła do topielca. Rzuciła mu swój szal i ciągnęła z całej siły, aż Osbourne znalazł się na pewnym lodzie-Wiedziałam ,że to się tak skończy, mogłeś utonąć, idioto!- szepnęła ze łzami w oczach. Wytachała go na brzeg i zadzwoniła szybko po taksówkę. Brązowooki trząsł się z zimna i wycieńczenia. Momentalnie pobladł a jego ręce straciły czucie. Kiedy żółte auto podwiozło ich pod samą rezydencję ,błękitnooka pomogła mu wejść do domu. Ułożyła go przed rozpalonym w kominku ogniem. Zdjęła z niego mokre ubrania zaraz po tym z siebie. Przemarznięty Harry obserwował jak jego towarzyszka po kolei pozbywa się kolejnych warstw ubrań. Kiedy została w samej bieliźnie ułożyła się na chłopaku i przykryła ich kocem. Brunet od razu przycisnął ją do siebie chcąc pochłonąć z jej prawie nagiego ciała całe możliwe ciepło. Jego ręce oplotły jej drobne ciałko i nie zelżało uścisku. Ona wygodnie ułożyła się na jego piersi i czekała aż się ogrzeje. Po jej ciele przebiegł dreszcz. Poczuła jak jej przyjaciel po jakimś czasie zjeżdża do jej pośladków.-Harry co ty odwalasz?- Mruknęła podnosząc uśpioną głowę w jego stronę. Drugą ręką sięgnął po kramle spinającą jej włosy. Długie włosy o barwie ciemnej czekolady rozsypały się niczym liście jesienią z potrząśniętego drzewa.
-Mógłbym tak codziennie zasypiać z tobą grzejącą mnie prawie nago-Zaśmiał się i spojrzał na nią. Ona lekko obrażona ześlizgnęła się z chłopaka i ubrała-No ej żartowałem wciąż jest mi zimno widzisz?- Teatralnie zaczął się trząść i wydawać dziwne dźwięki.
-Bernardzie! Byłbyś tak miły i przygotował kakao razy dwa z piankami i bitą śmietaną?- Dziewczynka uśmiechnęła się w stronę kamerdynera. On spuścił wzrok, przyglądając się nagiemu Osboune’owi przykrytemu jedynie kocem i jego wilgotnym włosom .

-Niezwłocznie panienko .Skoczyła szybko na piętro i wręczyła mu suche ubranie. On szybko pomknął do łazienki i tyle go widzieli. Kiedy Bernard przyniósł kakao, jak na zawołanie Brunet wyrósł z pod ziemi i wskoczył na kanapę.
-Dzięki-szepnął, całując ją w policzek. Uratowała mu życie po części, był jej to winny. Zarumieniła się i ukryła twarz w książce. Zawsze, kiedy syn Osbourne’ów był obok niej ,czuła się dziwnie. W brzuchu się jej przewracało, a policzki robiły się czerwone jak dojrzałe pomidory. Nie sądziła ,że może coś czuć kiedykolwiek do syna człowieka, który ją przygarnął po tym wszystkim, nigdy
W ułamku sekundy otworzyłam oczy i obejrzałam się w lewo, nic tylko ciemność. Podniosłam się do pozycji siedzącej i sięgnęłam po białego Samsunga i zerknęłam na zegarek,była 3:47.Usiadłam na oknie i obserwowałam, co dzieje się poza tym małym światem, jaki wokół siebie stworzyłam. Tak, mój mały własny świat ,w jakim się zamknęłam i nic poza nim nie widziałam. Praca, dom i nocne ćwiczenia ,nic poza tym się dla mnie nie liczyło. Delikatnie ześlizgnęłam się z białej witryny utrzymujące okno i po cichutku wymsknęłam się z pokoju i zajrzałam do dziadka, spał jak zabity. Na wszelki wypadek podkradłam się do niego i przyłożyłam ucho do ust, oddychał równo i spokojnie ,to dobrze .Cóż dziadek jest po zawale, więc nigdy nic nie wiadomo. Bierze kupę tabletek o różnych dziwnych, dziwacznych nazwach, dla zwyczajnego człowieka nie do wymówienia. Ucałowałam go w czoło i wyszłam. Z okna w kuchni było widać okno kuchni mojego sąsiada z 7A Steven’a Rogers’a. Mieszkał tu od niedawna, może z jakiś dobry kwartał? Nie pamiętam dokładnie ,ale wiem, że akurat wracałam z pracy, kiedy spotkałam go po raz pierwszy, to akurat pamiętam dobrze. Wtedy, gdy „pomógł” mi pozbyć się tych meneli, nie mogłam go poznać, ale potem coś zaczęło mi świtać. Pamiętam ,że padał deszcz a ja na całe boże nieszczęście złamałam sobie obcas. Otwierałam akurat drzwi , kiedy on wchodził po schodach i rzucił krótkie :-„Dzień dobry, pozwól, że ci pomogę .Wziął klucz od drzwi, otworzył i popchnął je lekko ,ustępując mi miejsca. Nie zdążyłam mu nawet podziękować ,kiedy zniknął za swoimi drzwiami. Zszokowana wciąż stałam tam ,tak jak jakaś idiotka i obserwowałam punkt przed sobą, nieświadomie oczywiście. Z transu obudził mnie dziadek który akurat wrócił z tzw.” Posiedzenia Rady Klozetowej ”.Wracając do rzeczywistości. Obserwowałam przez krótką firankę, jak mój sąsiad krząta się po kuchni ,o tej porze? Dziwne, on też nie może spać? Westchnęłam i nalałam sobie soku, obserwując ten bardzo fascynując widok. Otworzyłam okno na oścież i położyłam głowę podpierając ją ramionami. Steven musiał to chyba zauważyć ,bo uśmiechnął się do mnie i pomachał. Zrobiłam się czerwona i szybko wróciłam do swojego pokoju. Co za chora noc.
Kilka godzin później . . .
-Panienko Ray . . .-Obudziło mnie puknięcie w ramię. Natychmiast się wyprostowałam i odwróciłam. Boże ,to tylko pan Fox . . .Na twarzy miał wymalowany uśmiech i trzymał dwa kubki z kawą. Wręczył mi ten czerwony z liśćmi klonu i przysiadł się obok. Delikatnie poklepał mnie po plecach i śmiejąc się lekko, wydusił z siebie:-Kiepska noc?
-Nawet pan nie wie ,jak bardzo- Upiłam łyk z porcelanowego naczynia i wstałam. Przetarłam oczy i spojrzałam na siebie, wyglądałam okropnie. Włosy w całkowitym nieładzie, oczy podkrążone a skóra nienaturalnie blada. Westchnęłam i podałam Lucius’owi projekty. Dziwne, dziś nie miał w ogóle zastrzeżeń.
-Widzę, im dłużej ma panienka sposobność ,tym bardziej rozwija się pani pomysłowość i umiejętności ,tym razem, jak widzisz ,nie ma ani jednak kreski poprawki. Uśmiechnął się szeroko i podał mi z powrotem moje siódme poty z ostatnich dwóch tygodni. Założył swój czarny kapelusz i płaszcz, pożegnał się i wyszedł.
-Bardzo . . .-szepnęłam sama do siebie, drukując kopię nowego stroju i pasa z harpunem. Przez kolejną część dnia pan Wayne nie zawitał w moje progi i prawidłowo. Nie miałam ochoty dzisiaj z nikim rozmawiać a tym bardziej z nim ,nawet nie wiem ,czemu. Bruce Wayne to bardzo miły i porządny człowiek, więc dlaczego czepiam się o bzdety. Kiedy ubierałam się do wyjścia ,oczy otworzyły mi się ze zdumienia .Przetarłam je lekko i przyglądałam się ,jak Bruce Wayne oraz Anthony Stark wysiadają z windy i witają się ze mną. Zza niższego z mężczyzn wychylił się nikt inny jak sam Kapitan Ameryka. Czułam ,jak robi mi się niedobrze.
-To panna Marlene Ray, moja szefowa działu „Nauk stosowanych w Wayne Enterprises. Szef objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie.
Po plecach przeleciał mnie dreszcz a twarz straciła na kolorze. Stark chwycił moją dłoń i ucałował, szepcząc:
-Anthony Stark ,właściciel Stark Industries . A to znany przez wszystkich Kapitan Ameryka! Stark z sarkazmem w głosie uchylił się lekko i wskazał ręką na najwyższego z nich. Kiedy Rogers podchodził się przywitać, miałam wrażenie, że zwymiotuję.
-Tak, wiem, znamy się, pan Kapitan jest moim sąsiadem -uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam się w stronę szefa . On tylko klasnął dłońmi i dla rozładowania atmosfery rzucił coś w stylu: „To może pokażę szanownym panom ,co Firma Wayne Enterprises ma do zaoferowania”
~*~Steve~*~
Nie sądziłem, że tu pracuje. Mógłbym się założyć, że ktoś taki jak oma pracuje w bardziej ciekawszych zawodach niż ten. Jeśli ktoś lubi grzebać przy tej całej elektronice ,to nie ma mu co przeszkadzać. Ta cała elektronika przejmuje świat i większość rzeczy, jakie buduje Stark też wymaga baterii. Rzeczy, jakie budowała Marni u Wayna’a nie potrzebowały baterii, były bardzo pomysłowe i kreatywne. Kiedy Wayne i Stark szli z przodu, podszedłem do Panny Ray i szepnąłem.:
-Stark nie grzeszy skromnością w przeciwieństwie do twojego szefa-uśmiechnąłem się do niej ,ale ona tylko przesłała mi lodowate spojrzenie i obróciła oczami. Była ubrana w krótką czarną spódniczkę i szpilki, podobnie tak jak wtedy, gdy ją zobaczyłem ją po raz pierwszy ,już wtedy biło od niej pewnego rodzaju niezwykłością.
-Oczywiście, Stark to świnia i kobieciarz a Pan Wayne to uosobienie spokoju. Ma dystans do ludzi, niewielu z nich ufa. Obstawiałabym Fox’a i tę pomocniczkę prokuratora okręgowego Rachel Dawes.
-Widać, że lubisz swoją pracę.-Uśmiechnąłem się i poklepałem ją po plecach. Dogoniliśmy miliarderów i szliśmy w stronę kolejnych teczek, pudełek mniejszych i większych oraz walizek. W środku w większości były gadżety i broń .Sam Stark zadawał się być zaskoczony taką prostotą, jednak za każdym razem, gdy Wayne podawał cenę, Tony tylko prychał i wysuwał powody dla których „to” nie było warte swojej ceny. Próbował prawie wszystkie sprzęty ,jednak nie mógł się zdecydować, co wybrać, nie chciał sobie psuć wizerunku. „Tony Stark kupuje sprzęt i części od Bruce’a Wayne’a na swoje zabawki typu Iron Man”. Dla mnie każdy z tych gadżetów był świetny, praktycznie można by go użyć w każdej sytuacji. Kiedy skończyliśmy obchód, Stark i Wayne usiedli przy osobnym stole z kieliszkami i kupą dokumentów do podpisania w razie zakupu. Jak to ujął Tony: „To bardzo tajnie. Nie do oglądania przez mój kapitański tyłek”. Widziałem ,jak Marni przynosi talerz z ciastkami, po czym zmierza w moją stronę. Widziałem, jak Stark kątem oka gapi się na tyłek szefowej działu „Nauk Stosowanych”, nie chciałem wyjść na idiotę, ale rzeczywiście było na co popatrzeć, podobnie było z biustem.
-Ciastko?- spytała ,kładąc tacę na stoliku. Z stosu ciastek wyciągnęła 3 małe kuleczki z prawie niewidocznym guziczkami.-Widziałam, jak ci się spodobały, weź. Uśmiechnęła się i wyjęła ze stosu słodyczy owe kulki. Wepchnęła mi je w rękę i zamknęła.-Użyj je w odpowiednim momencie. Usiadła obok mnie i rzuciła mi krótkie spojrzenie. W pracy wyglądała całkiem inaczej. Umalowana, skromna i taka cicha, jak by ją podmienił.
-Skąd ten akt dobroci u ciebie? Armia daje sporo kasy na takie rzeczy. Spojrzałem na nią a ona oblała się rumieńcem. Kiedy Biznesmeni zakończyli swoje tajne posiedzenie,wściekły Tony ze sztucznym uśmiechem na ustach pożegnał się i wziął Bruce’a na stronę.
-Jakoś tak . . . Po prostu chcę zrobić dla ciebie coś miłego za to, że mnie . . . uratowałeś, no wiesz wtedy. Widziałem, jak duka słowa lekko zawstydzona. Jeśli się nie mylę, ona też ma problemy z kontaktami z płcią przeciwną.
-Co powiesz na kawę jutro, o 14? -palnąłem to co prawda od rzeczy, ale w końcu to z siebie wydusiłem. Od tego feralnego wypadku minęły ponad trzy tygodnie. Co prawda spojrzała na mnie lekko zaskoczona, jednak nie wydała z siebie nawet dźwięku. Pośpiesznie strzepnęła spódnicę i poleciała za odchodzącym szefem, ja zresztą też musiałem już iść. Kiedy wsiedliśmy do samochodu ,Tony nie wytrzymał i wydarł się na całe gardło :
-JAK TEN LALUŚ ŚMIAŁ TWIERDZIĆ, ŻE MA LEPSZY SPRZĘT ODE MNIE. Wielce obrażony odpalił Forda Mustanga. Po drodze o mało nie spowodował wypadku, potrącając bezdomnego z wózkiem.

Pozdrawiam Lupin

9 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Podobał mi się ten początek, igranie z lodem. No i ogrzewanie ciałem... hm... :) Bardzo dobrze poprowadzone^^
    Lubię jak kreujesz Starka, ogólnie piszesz wszystko tak, że mimowolnie się uśmiecham. :) Super.
    Dużo weny życzę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja poproszę kawę ^-^ Nie pogardzę też wszystkim xD
    Od czego mogę zacząć? Na początek pragnę ci pogratulować gustu, jeśli chodzi o Marvela. Przyjemnie mi się czytało to opowiadanie, co prawda wdarło się parę błędów i powtórzeń, ale można to wybaczyć z powodu twojego internetowego problemu, no i nikt nie jest idealny, a ja wyznaję zasadę, że nie liczy się jak kto pisze, ale jaki ma pomysł. Muszę powiedzieć, że naprawdę było zabawnie: "Posiedzenie Rady Klozetowej" zostanie w mojej pamięci na zawsze. Aarone wydaje mi się bardzo miła, ale i zagubiona, nareszcie natknęłam się na bloga, gdzie autorka nie próbuje robić z bohaterki drugiej Natashy i za to masz drugi plus (pierwszy za Coldplay w Playliście).
    Trzymaj tak dalej, za ten rozdział masz nowego czytelnika, a blog ląduje u mnie w Portalu. No i oczywiście nie muszę mówić, że trzymam kciuki za kawę Steve'a i Marni :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, fragment z Harrym był cudowny... uwielbiam retrospekcje z nim, oby ich więcej było! Co prawda mam wątpliwości, co do zachowania Marni, wobec Harry'ego. Skoro Osbourne ją onieśmiela, to troche dziwne jest to, że tak po prostu się przy nim rozebrała. Scena oczywiście bardzo mi się podobała, była obłędna :D
    Błędów troche było, powtórzenia, przecinki w dziwnych miejscach albo ich brak.
    Naprawde fajnie przedstawiasz bohaterów, ale nie jestem pewna czy przedstawienie charakteru Kapitana jest wiarygodne. Inne postacie są dobrze odwzorowane, zwłaszcza Tony, który razem z Wayne'em mnie rozbrajają.
    Nie pozostaje mi nic, po za czekaniem na następny rozdział i spotkanie Kapitana z nasza główną bohaterką.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci że tekst poprawiała mi nauczycielka polskiego z wieloletnim starzem ;)

      Usuń
    2. No ok, widzę, że to ktoś doświadczony, nie umniejszam jego zasług czy umiejętności.

      -Oj, nie bądź taka sztywna, chodź tu do mnie lód jest gruby!- brak przecinka po ,,mnie".

      Zdjęła z niego mokre ubrania zaraz po tym z siebie.- brak przecinka po ,ubrania".

      Cóż dziadek jest po zawale, więc nigdy nic nie wiadomo. - brak przecinka po ,,cóż".

      Jeśli ktoś lubi grzebać przy tej całej elektronice ,to nie ma mu co przeszkadzać. Ta cała elektronika przejmuje świat i większość rzeczy, jakie buduje Stark też wymaga baterii. -powtórzenie ,,Ta cała elektronika"

      Jeszcze gdzieś brakuje przecinków. Nie traktuj tego, jak wredne wytykanie błędów czy próba udowodnienia, że znam się lepiej, bo to nieprawda, również popełniam kupę błędów. Może to po prostu zwykłe niedopatrzenia, zdarza się każdemu. Już się nie będę czepiać :)
      Pozdrawiam :)


      Usuń
  4. hehehe podobał mi się tekst ,czekam na wiecej

    OdpowiedzUsuń
  5. Harry nie zachował się zbyt mądrze i szczerze powiedziawszy dziwi mnie jego nieodpowiedzialność i głupota. naraził siebie i dziewczynę na niebezpieczeństwo, bo gdyby i pod nią zawalił się lód to mogliby zamarznąć oboje. Stary, a głupi! I zaskoczyła mnie bliskość jaka ich łączy. W końcu nie każda dziewczyna śpi półnaga koło półnagiego przyjaciela. W dodatku przytulona! Ale nie będę się czepiać. Ich sprawa.

    Rzeczywiście te dwa zdania o elektronice trochę rażą w oczy. Radziłabym prawić to powtórzenie;) Postać Tony'ego nie wzbudza na razie mojej sympatii, bo wydaje mi się być zbyt zapatrzony w siebie. No i to pędzenie samochodem. Mógł trochę bardziej uważać na tego bezdomnego! Mimo to w tej postaci jest coś co intryguje.

    Pozdrawiam i życzę weny!
    A w wolnej chwili zapraszam Cię do siebie na kryminalno-przygodowe opowiadanie. ;)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć z Harrym podbiła moje serce. Idealnie opisana i wykreowana. Pozazdrościć ;)
    A cały rozdział równie cudowny. Jedyne co, to Twój Tony mi trochę nie podpasował. Reszta bez zarzutów. I muszę też przyznać, że prawie żadnego błędu nie dostrzegałam ;)
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń