niedziela, 12 października 2014

II Koci Rycerz

Witam witam i o zdrowie pytam tam wiem jestem znów spóźniona jak cholera wiem(nie łamać przykazać! nie zabijać!) wiąże się to z brakiem bety i czasu oraz internetu.Jeszcze się nie doczekałam na ten LTE i penie się nie doczekam . . . . Właśnie,ostatnio mam taką fazę na "Więźnia Labiryntu" że kupiłam sobie nawet książkę XDD.Pierwszego dnia miałam już na koncie 22 rozdziały i powiem wam że niektóre wydarzenia z książki zostały pominiente lub w ogóle nie ma ich tak jak na filmie więc warto czytać książki ;D.Ogólnie to książka jak i film są zajebiste tak samo jak "Igrzyska Śmierci" i "Niezgodna" Tylko Polecać ;)
Dzisiejszy rozdział dedykuję Evelyn M c; Dziś niestety bez gifów bo internet chodzi jak kupa "KLUMPU" dosłownie


~*~Marni~*~
 
„Szybko, szybciej, no dalej!”pukałam w srebrną barierkę w małej windzie byłam sama, a była godzina 7:30.Ta Mała winda ruszała się wolnej niż ślimaki muszę pogadać z Wayne’em o przyspieszeniu tego nie, dlatego, że ostatnio się spóźniam no dobra tylko, dlatego, że ostatnio brakuje mi czasu.W końcu piętro -3, szybko podniosłam teczkę z papierami i ruszyłam pędem w stronę biurka sosnowego położonego przy północnym narożniku.W innych częściach Sali był „Nietoperz”, kostiumy, pistolety i inne przydatne gadżety. Zastanawiały mnie tylko tak częste wizyty pana Wayna w moich skromnych progach.W ostatnim czasie przychodzi i oglądał wszystko dokładnie, żeby potem sobie coś wziąć.Jak dla mnie, to wszystko jest jego, więc nie mam prawa nawet wspominać o tym, że warto, by było wspomnieć o tym zarządowi Wayne Enterprises .Delikatnie włożyłam projekty do wdrukowania i podpisałam kilka list, między innymi zaległości z przed kilku dni.Była 8: 00 wszystko łącznie z kawą rozpuszczalną było przygotowane na przyjście szefa, jednak po, nim ani śladu.  
-Dzień dobry panno Ray-Niski zmęczone męsko głos przywitał mnie z windy.Obróciłam się na pięcie i spojrzałam w tamtą stronę przy wejściu do jeżdżącego pokoiku stał pan Fox.Trochę zdziwiły mnie jego odwiedziny, ale według Panicza Bruce’a był tu zawsze mile widziany.Zanim zaczęłam tu pracować był moim mentorem i pomocnikiem.Wiele się od niego nauczyłam, między innymi jak obsługiwać reaktor jak zadowalać szefa i najważniejsze-o nic nie pytać do, póki sam nie nasunie tematu.  
-Witam Panie Fox, co pana sprowadza w taki ponury dzień do firmy.Raczej nie znajdzie pan tu żadnych ciekawych atrakcji.Z tego, co pamiętam potrafił pan tu przesiedzieć cały dzień-Uśmiechnęłam się i podałam mu kubek z kawą.Czarnoskóry mężczyzna usiadł na swoim starym fotelu i wziął w rękę moje projekty.  
-No cóż Panienko Ray od czasu do czasu ktoś musi przestrzec cię przed urokiem Pana Wayne'a, nie jedna panna z New York’u chciałaby z nim być-Oboje się zaśmialiśmy i spojrzeliśmy po sobie.Fox upił kolejny łyk Kawy i wziął w rękę ołówek.Narysował coś obok lufy broni szybkiego strzału i poprawił rękojeść.  
-W szczególności, że siedzibę zarządu przeniesiono do większego miasta.Podejrzewam, że panu Wayne’owi nie bardzo podoba się spanie w Hotelach po tak męczących nocach.Tak sobie pomyślałam, że warto skrócić lufę, przez co strzał będzie szybszy, ale i słabszy.Byłby dobry na krótkie odległości.-Pokazałam palcem na końcówkę broni i zatoczyłam na niej małe kółko.Pan Fox zmroził mnie wzrokiem jak, by chciał powiedzieć „W TYM TEMACIE LEPIEJ SIĘ NIE UDZIELAJ”wiedziałam, że mój szef nie należy do normalnych szefów.Miał no cóż, nie zbyt normalne wymagania.Ostatnio pożyczył zbroję grotołaza potem zażyczył sobie czegoś do skakania z dachów, a na koniec zamówił sobie grafitowe maski z uszami bóg wie, po co.Ach, ci miliarderzy, nie mają, na co wydawać forsy.Podobno większość jego zarobków idzie na odbudowę dworu jego rodziny w Gotham City jakieś 30 Km stąd.Rok temu w gazecie ukazała się artykuł „Pijany Miliarder Spalił Swój Dom”wiązało to się z rozpyleniem halucynogenu w Gotham, to miasto jest tak zepsute, jak jego mieszkańcy.Za nic w świecie nie chciałabym tam mieszkać, Nie wiem jak pan Bruce może tam mieszkać o dziwo rozpowiada, że mu się tam podoba.Zresztą prócz domu pan Fox mówił, że zostawił tam dziewczynę jak jej tam było... Aha, Rachel Dawns ta asystentka prokuratora okręgowego.No niezłą dziewczynę sobie przygruchał.Nie ma jak to pławić się w kasie i zdobywać laski, chociaż pana Wayne'a bym o to nie oskarżała.Jest zbyt uczciwy, by się dopuścić czegoś takiego bardziej bym podejrzewała o to tego Starka ten, to dopiero jest bogaty.Zawsze zadawałam sobie pytanie, kto jest bogatszy Pan Wayne, czy Stark.Jeśli, kiedy kol wiek będę miała okazję postaram się to sprawdzić.  
-Masz rację może się przydać na krótsze dystanse-Pan Fox wstał podziękował i ruszył z stronę nie dużej windy.Po szefie wciąż ani śladu, więc miałam chwilę dla siebie.Miałam czas zastanowić się nad tym, co wczoraj się stało o tym jak mój sąsiad pomógł przytaszczyć moje bebechy do domu i o moich niekontrolowanych atakach płaczu.  
-Witam Ray, wybacz mi za spóźnienie, ale musiałem załatwić parę spraw związanych z Firmą, co masz dziś dla mnie nowego?-Szef był dziś w bardzo dobrym chmurze może w końcu dobrze spał od ostatnich kilku tygodni.Podszedł do mnie dziarskim krokiem i ucałował w policzek.  
-Widzę ma pan dzisiaj dobry humor panie Wayne, bardzo mnie, to ciszy-Obdarowałam go promiennym uśmiechem i podałam kubek z parzoną kawą.Wręczyłam mu projekt poprawiony przez pana Fox’a i dodatkowe poprawki na stroju wszystko łącznie zajęło mi ponad 9 kartek-Taki tam mały zręczny pistolecik na krótkie dystanse.Kule mają zaostrzone końce i, gdy tylko spotykają się z przeszkodą wybuchają.Działa na małe odległości, ale ma niezłą moc, to mu trzeba przyznać.  
-Owszem mam bardzo dobry humor i wątpię, żeby istniało coś , co może go dziś zepsuć.Projekt pistoletu całkiem dobry.Podręczny, mały, dobra rączka widzę szybkie poprawki ołówka.Sądząc po tych pociągnięciach miała pani dzisiaj gościa-Pan Wayne wciąż intensywnie oglądał projekt zbroi i materiału.-Poliwęglan nieźle-Mruknął.  
-Tak był tu dziś pan Fox i w przeciwieństwie do pana był wcześniej-Rzekłam z lekkim wyrzutem.Specjalnie wstałam wcześniej i przygotowałam, żeby było jak w zegarku, ale i tak w jasną dupę się spóźniłam wbrew swoim planom.  
-Widzę Panience też chyrom dopisuje-Uśmiechnął się ponownie szeroko i zabrałam się za pokaz reszty rzeczy, które pozostały z zeszłego tygodnia, a było no cóż spójrzmy prawdzie w oczy było dość dużo.  
~*~Steve~*~
 
Siedziałem w gabinecie Fury’ego czekając wróci.Zamiast niego po paru minutach w nie dużym pokoju stawiła się Natasza, kobieta o wiśniowych włosach i zadziornym charakterze.Usiadła na krześle naprzeciwko biurka Nicka i położyła na nie nogi.Skrzywiłem się lekko widząc jej zachowanie, po czym wyciągnąłem z kieszeni telefon.Zastanawiałem się, po co go wyciągnąłem, a no tak chciałem zadzwonić do Marni spytać jak się czuje.Skoro Fury i tak od jakieś godziny się nie zjawił, to, jaka jest szansa, że stawi się teraz? Rzadko, kiedy przebywał w swoim gabinecie wolał działać w terenie.  
-A ty coś taki niezdecydowany? Obracasz ten telefon, tak jak kot bawi się myszką-Ruda uśmiechnęła się i spojrzała na mnie pytająco.Wyjęła mi telefon z rąk i zobaczyła, nad czym się tak uporczywie zastanawiałem. Pod numerem znajdowało się zdjęcie mojej sąsiadki gotowe.Natasza zaśmiała się pod nosem i spojrzała na mnie ponownie.  
-Możesz mi, to oddać? To nie należy do ciebie, do twoich obowiązków nie należy też przeglądanie moich prywatnych numerów i wiadomości-Burknąłem zabierając jej mojego Smartfona.Szybko go zblokowałem i podszedłem do okna.Za oknem lało jak z cebra, a jeszcze pół godziny temu tylko się chmurzyło.Słońce chyba nie miało zamiaru się dziś pokazywać wszystko z moich humorem było dziś kiepskie.  
-Co, to za jedna? Pracuje tu? Czu może wyrwałeś gdzieś na mieście-Kobieta ponownie się zaśmiała i podeszła do mnie uśmiechając się.Zerknęła na telefon i stwierdziła, że jeszcze trochę i zleje Fury’ego.  
-Nie znasz jej pomogłem jej Dość do domu-Mruknąłem chowając Smartfona do kieszeni, aby nie wzbudzać dalszego zainteresowania moim życiem towarzyskim u Nataszy.Zerknąłem na nią z ukosa, po prostu umierała z ciekawości, kim była ta dziewczyna.  
-Agenci! Co, to za bałagan Romanoff!-Do pomieszczenia znikąd wparował Fury nawet nie przeprosił, że się spóźnił 1, 5 godziny.Natasza pośpiesznie zdjęła nogi z biurka i spytała pytająco na Nicka.Ten tylko trzasnął papierami o dębowy blat meble z hukiem.Wyglądał jak rozjuszony dzik.-Napady na jubilerów kantory i giełdę i nic tylko-Rzucił na stół złotą płaską rzutkę w kształcie łapy pantery-PIEPRZONA PANTERA!-Wrzasnął przeraźliwie.  
-Jest niezła, skoro jeszcze jej nie uchwyciliśmy-Zerknąłem na rzutkę i dokładnie obejrzałem.Wyglądała jak łapa pantery podczas skoku w 2D.Pazury na końcu palców były ostre jak brzytwa ostrzejsze niż norze, czy jakiekolwiek miecze.Każdy bok był idealnie wyszlifowanie ta cała „Złota Pantera” robi swoją broń samodzielnie-Jakieś odciski palców znaki szczególne?  
-Żadnych, 0 śladów. –Fury trochę ochłonął i nabrał powietrza w płuca spojrzał na lekko zszokowaną Nataszę, która właśnie przeglądała wywiad na temat pani włamywaczki-Wybrała sobie bardzo ciekawy pseudonim „Złota Pantera”.Tak czy siak, prędzej, czy później dostaniemy musi być w końcu coś , co nas do niej doprowadzi....Zabić, zniszczyć, zgnieść i odstrzelić język.  
-Jest lepsza niż ty Romanoff.Romanoff?-Gdy obróciłem się do tyłu Nataszy już nie było musiała wyjść gdzieś w pośpiechu.Gdy Fury opowiadał o Pannie dużym kocie wzdrygnęła się.Czyżby wiedziała coś o tej kobiecie? Chyba kobiecie, ale pseudonim mówi sam za siebie.  
-Gdzie poszła Natasza?-Nicolas zabrał teczkę pantery Wyszedł i trzasnął drzwiami, zostałem sam.Wyciągnąłem telefon i w końcu wybrałem numer Panienki Ray, w końcu miałem trochę czasu.Gdy miałem już wcisnąć słuchawkę, gdy do gabinetu Fury'ego weszła wysoka blondyna i 4 teczkami.  
-O dzień dobry kapitanie ponury dzień dzisiaj mamy-powiedziała swoim słodkim głosem.Nazywała się Emma Crane i pracowała w jednostce 13 z moją była sąsiadką Kate.Od wielu tygodni się do mnie zaleca staje się to trochę irytujące.Często te „bystrzejsze” kobiety, które spotykają mnie na ulicy proszą o autograf w dziwnych miejscach.Podobnie jest w przypadku moich młodszych fanów, tyle że oni nie piszczeli i nie wrzeszczeli na mój widok tylko podchodzi z kreatywnymi obrazkami.  
-Witam-Rzuciłem i, gdy już miałem wyjść, szybko podeszła do mnie na swoich czerwonych szpilkach i szepnęła swoimi czerwonymi jak krew ustami.  
-Jeśli nie masz, co robić dzisiejszego wieczoru Rogers zapraszam serdecznie do siebie.Wino, poczęstunek i co nie, co o de mnie-Tu się uśmiechnęła i puściła oczko.Delikatnie cmoknęła mnie w usta i wyszła.Lekko zszokowany starłem okropną czerwoną szminkę z twarzy, otworzyłem drzwi i spojrzałem, czy zniknęła z pola widoczności nigdzie nie było jej widać.Szybkim krokiem pojechałem windą po pokoju, który został przyznany mi.Bardzo rzadko tam zaglądałem.Jedno jasne biurko, biała skórzana kanapa podświetlana szafa z poprzednią kreacją mojego stroju „Kapitana Ameryki”rozgościłem się na niebieskim Fotelu i przejrzałem, co miałem do przejrzenia. Kilka godzin później.Godzina 20:47... Była jak na wyciągnięcie ręki.Avengers w okrojonym składzie właśnie goniło za najbardziej nieprzewidywalnym przestępcą-Złotą Panterą.Nie wierzyłem, że ktoś może tak szybko biegać w obcasach.Nie biegała po ulicach lub gdzieś podczas napadu ona wolała sobie biegać po dachach i skakać z nich.Była ubrana w czarny strój z wieloma paskami, w których trzymała rzeczy, które pozwalały jej na zwiewanie prze de mną.Nie wiem, gdzie był teraz Stark, Banner lub Romanoff, czy Barton, nikogo nie było tylko ja i Ona.Rzuciłem tarczą, ale ona zda żyła zrobić szybki unik, a tarcza odbiła się o najbliższy szyb.  
-ZATRZYMAJ SIĘ!-Wrzasnąłem coraz bardziej zmniejszając odległość między nami.Wysilałem się, żeby trafić, ale chodźmy Nie winem, co ona była zbyt winna, żeby dać się trafić.Nagle kolejny dach okazał się za daleko, aby kotka w masce przeskoczyć zatrzymała się i spojrzała w moją stronę.Jej oczy błysnęły srebrem, a grube ciemne włosy były upięte w kitek.Jej wzrok przeszył mnie od góry do dołu.Podchodziłem wolno w jej stronę i puściłem tarczę-Spokojnie, chcę tylko wiedzieć, po co napadasz na te wszystkie banki i giełdy-Byłem od niej jakieś trzy metry.  
-Dla sportu Kapitanie dla czystej rozrywki i dreszczyku emocji-Uśmiechnęła się pokazową zrobiła obrót do tyłu i poleciała w dół.Do podłoża było jakieś 30 pięter, więc upadek byłby zbyt bolesny musiała uczepić się ściany.Podbiegłem do krawędzi budynku i spojrzałem w dół nigdzie nie było jej widać było zbyt ciemno, żeby móc, co kol wiek zobaczyć.Nic po niej nie zostało prócz cze tak zwanej „wizytówki w kształcie łapy złotej pantery.Właśnie sobie uświadomiłem, że przez moje spokojne podejście ta manipulantka znów mi nawiała.ZNÓW!

Pozdrawiam Lupin 

5 komentarzy:

  1. Rozdział mi się podoba. Przeczytałam szybko :)
    Więc tak Marni ma moją sympatię, widać, że zna się na broni. :)
    scena ze Stevem też przypadła mi do gustu, lubię ten pościg za kocicą. Ogólnie ona też bardzo mnie intryguje. Jestem pod wrażeniem i oczywiście czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem, czy to takie oczywiste, że Złota Pantera t kobieta. Black Panther, czyli Czarna pantera to mężczyzna...
    Hmm, niestety widać ten brak bety, przecinki w złych miejscach lub ich brak, literówki, duże litery w złych miejscach.
    Rekompensujesz to dużą ilością bohaterów komiksów i ciekawą fabułą. Czekam na ciąg dalszy, bo piszesz interesująco, o ciekawych rzeczach i jak już pisałam, bardzo kręci mnie to połączenie kilku uniwersów.
    Szkoda, że rozdziały tak rzadko się ukazują...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm...nie ma źle, ale mogło byc dłuższe, a tak w ogóle nie wiem czemu, ale czy ty piszesz cały czas kursywą? moze weź wyprostuj będzie lepiej dla oczu przy tym tle i tak dalej XD

    a w ogóle to szybko okcja zaiwania, podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa fabułą, myślę że potoczy to się w dobrym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli mam być szczera, to masz duży problem z interpunkcją, ale fabuła, akcja jest dobra :)
    Podoba mi się.

    Pozdrawiam,
    Ress

    OdpowiedzUsuń