Ducard |
„Jeszcze tylko kilka strzałów i gotowe, lewy prosty, prawy sierpowy. Nie można przecież wypaść z formy. Każda partia musiała być wykonana z najdrobniejszymi szczegółami, każdy ruch musiał być płynny jak woda w rzece. Wszystkie wspomnienia związanie ze szkoleniem przyprawiały mnie o dreszcze. Ducard nie był zbyt łaskawym nauczycielem. Karał za błędy, sukcesów nie chwalił. Dopiero na koniec usłyszałam: Jesteś potężna, uważaj tylko by te słowa nie dodała ci piór. Czegoś takiego się nie zapomina a wypowiedział je sam Ra’S Al Ghul. Moim mentorem a jednocześnie przyjacielem był jego zastępca Ducard. Rozstaliśmy się jakieś 8 lat temu, od tamtej pory go nie widziałam. Był to człowiek tajemniczy, skryty, a jednocześnie wyrozumiały. Ze wszystkich kadetów najbardziej pilnował mnie (mam nadzieję że nie z powodu tego że byłam jedyną dziewczyną podczas szkolenia).
Le Ja |
W nocy byłam innym człowiekiem. Noc była moją przyjaciółką, schronieniem które pozwalało na wszelkie wyskoki. Nikt nie mówił mi co jak i gdzie mam robić. Krótko mówiąc nocą byłam panią swojego losu, a nazywano mnie „Złota Pantera” - Największy złodziej w New Yorku. Dziwie się że ta cała żałosna T.A.R.C.Z.A. jeszcze mnie nie znalazła no cóż jestem po prostu dyskretna , szybka i zbyt profesjonalna na jakikolwiek błąd ale to już wiecie. Zazwyczaj mój dzień wygląda inaczej niż dzień zwykłego człowieka. Od 7:00-18:00-Robota, 18:00-22:00 -Trening, 22:00-1:00- Malutki zarobek ^^. Tak to mniej więcej wygląda. Moje krótkie rozmyślanie przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu „Paul Atrocity - We Going On”.
-Marni mogę wiedzieć ile jeszcze mam na ciebie czekać? Jest już 23:28 a ciebie jeszcze nie ma - Głos zdenerwowanego dziadka wskazywał na to że jeśli w ciągu kolejnych 30 min nie zjawię się w domu to zrobi się nie ciekawie.
-Tak późno? Przepraszam nawet nie zauważyłam - Koniecznie musiałam się z tego wyplątać. Jedyną rzeczą jakiej dziadek nienawidził to spóźnianie się, a mi się to baaaaaardzo często zdarzało.
-Czekam na ciebie . . .
-Tak tak wiem w domu zaraz będę-Szybko się rozłączyłam i zebrałam swoje rzeczy do torebki. Dziadek i te jego uwagi ehhh jestem dorosła mam 23 lata a on wciąż traktuje mnie jak małą dziewczynkę.’
Wróć o 22:00 do domu; Nie rozmawiaj z nieznajomymi; Staraj się patrzeć też na cenę, nie tylko na jakość... Bla bla bla... Tak przedrzeźniając dziadka nawet nie zauważyłam że zaczęło kropić. No świetnie jeszcze to - Mruknęłam pod nosem i ruszyłam żywszym krokiem. Przeszłam już trzy przecznice kiedy ktoś szarpnął mnie za bluzkę.
-A dokąd to panienka się tak śpieszy hm? Dziwne że taka bezbronna dziewczyna się szlaja po tak obskurnych ulicach - Szepnął nieznajomy - Chodź zabawimy się mała szmato.
-Puszczaj mnie dla własnego bezpieczeństwa!!! - wrzasnęłam bardzo głośno. On tylko się zaśmiał i zaczął szarpać mocniej zdzierając ze mnie skórzaną kurtkę - Dobra, dla Ciebie właśnie kończy się dzień dziecka!
Szybko wyślizgnęłam się z jego obleśnych łapsk i sprzedałam mu kopa w miejsce gdzie słońce nie dochodzi. Z ciemnych uliczek wyszło jeszcze dwóch zbirów którzy już wyciągali do mnie swoje łapy.
-Nie z takimi miałam już . . .
-Hej wy zostawcie ją - Do moich uszy dobiegł ( chyba ) znajomy głos miałam wrażenie że gdzieś już go słyszałam, tylko nie miałam pojęcia gdzie . . .
Moja historia jest długa, skomplikowana i dość nietypowa. Większość tych zdarzeń jest już za mną na całe szczęście. Do niektórych rzeczy naprawdę nie chce wracać, bo wpadam w złość albo chce mi się ryczeć. Kolejne uderzenie w worek, kolejne łzy i kolejne krople potu wylane. Nie robiłam tego żeby schudnąć albo coś, po prostu był to jedna z wielu rzeczy jakie były wpisane w mój harmonogram dnia, jednocześnie była to idealna okazja do tego, żebym mogła wyładować swoje negatywne emocje.
Brawo! Świetny początek historii. :)
OdpowiedzUsuńJestem usatysfakcjonowana, ponieważ zapowiada się naprawdę ciekawie. Twoja bohaterka jest interesująca i myślę, że na pewno ją polubię... :)
Oby tak dalej.
Zapraszam przy okazji do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com - pojawił się rozdział 5. :)
Hmm....takiego poczatku jeszcze na blogach nie grali, no no no...
OdpowiedzUsuńzapowiada się interesująco.
Ciekawi mnie kto tam ją uratował [niech zgadnę księciem na białym kuniu jest Steve xD- ale oczywiście nic nie wiem xD]
pozdro!
Fajnie to połączyłaś, na początku myślałam, że może się to nie udać, ale to wszystko bardzo do siebie pasuje.Aż jestem pozytywnie zaskoczona. Czekam na pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
No cóż. Tylko czekać na naszego kochanego Kapitana, bo prolog jest napisany świetnie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały <3
Pozdrawiam
Ress
Zapraszam także na http://the-first-avenger.blogspot.com/
Rozdział VI
Pozdrawiam